recma recma
294
BLOG

„Tylko prawda jest ciekawa”

recma recma Społeczeństwo Obserwuj notkę 7

„Tylko prawda jest ciekawa” – ta sentencja Józefa Mackiewicza jest mi szczególnie bliska. Być może w pełni odnosiła się do jego twórczości i postawy, ale przemawia również do tych, którzy – tak jak ja – w historii nie szukają potwierdzenia z góry przyjętych tez. Tezy te, często ukształtowane przez uprzedzenia, wcześniejsze lektury czy osobiste skłonności, stoją w sprzeczności z poszukiwaniem prawdy – nawet jeśli okazuje się ona niewygodna.

Niestety, sentencja Mackiewicza zdaje się nie przemawiać do masowego odbiorcy. Dowodem na to jest popularność teorii spiskowych, takich jak mit o „Wielkiej Lechii” – rzekomym mocarstwie naszych przodków, którego istnienie ma być celowo ukrywane przed opinią publiczną. Oczywiście „Wielka Lechia” to zjawisko marginalne, podobnie jak ruch płaskoziemców. Szkodliwość społeczna tego typu poglądów jest znikoma.

Istnieją jednak znacznie groźniejsze przekonania – takie, które, choć głęboko zakorzenione w świadomości społecznej, przy bliższej analizie okazują się historycznym fałszem.

Doskonałym przykładem jest powszechne przekonanie o odpowiedzialności Kościoła katolickiego za zagładę Indian po odkryciu Ameryki. W skrajnej wersji tej tezy Kościół jest przedstawiany jako główny sprawca ludobójstwa. Co ciekawe, zwolennicy tej teorii często na dowód zbrodniczej działalności Kościoła przywołują pisma Bartolomé de Las Casasa. Pomijają przy tym kluczowy fakt: Las Casas był przecież wpływowym duchownym, członkiem tej samej „zbrodniczej” instytucji. To właśnie on doprowadził do słynnej dysputy w Valladolid na temat statusu Indian przed obliczem króla Hiszpanii Karola V, w wyniku której oficjalnie polepszono ich sytuację prawną. Inną kwestią jest, że debata ta pośrednio przyczyniła się do wzrostu niewolnictwa czarnoskórych mieszkańców Afryki, choć obarczanie za to winą samego Las Casasa jest historycznym uproszczeniem. Warto dodać, że jego adwersarzem w dyspucie, a zarazem zwolennikiem opresji wobec rdzennej ludności, był Juan Ginés de Sepúlveda – świecki teolog i humanista, a więc przedstawiciel ówczesnych elit intelektualnych.

Przejdźmy jednak do przykładu najtrudniejszego, który wciąż budzi ogromne emocje: pogromu Żydów w Jedwabnem. Rocznica tych wydarzeń to dobra okazja, by pokazać, jak pseudohistoria potrafi zatriumfować nad faktami. Narracja, którą przedstawiono opinii publicznej, opiera się w dużej mierze na ustaleniach śledztwa IPN. Jednak jej fundament położył Jan Tomasz Gross w książce „Sąsiedzi”. Publikacja ta, choć pełna błędów merytorycznych i zawyżająca liczbę ofiar do 1600, stała się podstawą wersji wydarzeń powszechnie przyjętej na Zachodzie, a także przez część polskiego społeczeństwa.

Historyczną rzetelność tej narracji miało zagwarantować śledztwo Instytutu Pamięci Narodowej. Jakie są jego kluczowe konkluzje? Można je streścić w następujący sposób: grupa około 40 Polaków, uzbrojonych w kije, orczyki i podobne narzędzia, z niemieckiej inspiracji i przy biernej postawie okupanta, spędziła na rynek w Jedwabnem około 340 Żydów. Następnie z tego tłumu wyodrębniono grupę 40-50 żydowskich mężczyzn, których zmuszono do rozbicia pomnika Lenina. Później kazano im zanieść fragmenty monumentu do stodoły, gdzie zostali zamordowani. Na koniec sprawcy wrócili na rynek, zmusili pozostałych Żydów do wejścia do tej samej stodoły, zamknęli ją i podpalili.

Taki opis wydarzeń jest, w mojej ocenie, całkowicie niewiarygodny z punktu widzenia logiki i zdrowego rozsądku. Już sama dysproporcja sił budzi wątpliwości. Grupa 40 napastników uzbrojonych w proste narzędzia nie byłaby w stanie sterroryzować i w pełni kontrolować ponad 300 osób bez użycia broni palnej. Pacyfikacja tak dużego tłumu wymagałaby nie tylko przewagi liczebnej, ale i odpowiedniego przeszkolenia.

Jeszcze bardziej nieprawdopodobny wydaje się epizod z wyodrębnieniem 40 żydowskich mężczyzn. W tym momencie stosunek sił wynosiłby niemal 1:1. Czy można założyć, że grupa młodych, silnych mężczyzn, w obliczu śmiertelnego zagrożenia, nie podjęłaby próby obrony? Oficjalna wersja nie wspomina o żadnych ofiarach po stronie polskiej. Następnie, rzekomo w stodole, mordercy dokonali egzekucji. Czy naprawdę mamy uwierzyć, że odbyło się to przy użyciu „orczyków”, a żaden z dziesiątek skazańców nie próbował walczyć, wyrwać broni, zadać ciosu? Scenariusz ten zakłada całkowitą bierność ofiar, co jest trudne do zaakceptowania.

Fascynujące jest to, że tak nielogiczna wersja wydarzeń została przyjęta jako wiarygodna. Pomijając, że odziera ona ofiary z godności, przedstawiając je jako barany biernie idące na rzeź, to obraża ona również inteligencję każdego, kto próbuje myśleć krytycznie. Wystarczy bowiem do tego obrazu dodać jeden element – czynny udział uzbrojonych Niemców – aby całość nabrała sensu. Obecność żołnierzy z bronią palną tłumaczyłaby strach i paraliż ofiar. Wówczas wszystko staje się logiczne, a rola polskiej grupy pomocniczej staje się zrozumiała. Byłaby to jednak rola *sensu largo* (w szerokim znaczeniu), podczas gdy sprawstwo *sensu stricto* (w ścisłym znaczeniu) należałoby przypisać Niemcom – a nie odwrotnie, jak sugerują konkluzje IPN.

recma
O mnie recma

Słynne cytaty Donald Tusk "Zarówno termin, sposób i treść ówczesnej konferencji i zaprezentowanie raportu MAK-u był oczywiście próbą sformułowania rosyjskiej tezy, jeśli chodzi o zamach." Radek Sikorski "Władze rosyjskie po zamachu były autentycznie wstrząśnięte, przypominam, że miało miejsce ileś decyzji, które były motywowane…" Grzegorz Schetyna "Robienie atmosfery wokół tego zamachu, uważam, że jest haniebne" Jacek Żakowski "Po zamachu wydawało się, że będzie mieli, mówiąc językiem obamowskim, reset w stosunkach polsko-rosyjskich." Tomasz Turowski "[...]bo mimo zaangażowania wszystkich środków, jakie mogliśmy włączyć, wciąż było nas zbyt mało - pracowała zaraz po zamachu, tworząc między innymi centrum kryzysowe w administracji smoleńskiej."

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (7)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo