refingis refingis
467
BLOG

Nobel dla Dylana, to mniej niż zero.

refingis refingis Kultura Obserwuj notkę 19

Prima Aprilis. Tylko tak można nazwać decyzję przyznania nagrody Nobla w dziedzinie literatury dla jednego z tysięcy grajków i układaczy ckliwych kawałków. Kalki językowe i emocjonalne wyrażone najprostszą formą. Będę bardzo wdzięczny, jeśli ktoś wklei mi w koment jakiś jego tekst, który uważa za wybitną poezję. W sieci pełno jest polskich przekładów.  

 

                      Jakaś gadająca głowa w telewizorni mówi, że wszyscy kochamy Dylana. Odwal się facet od wszystkich! Ja nie kocham. Nigdy nie kochałem. Szczęśliwie ominęła mnie fascynacja kulturą remizy strażackiej. Za taką uważam „twórczość” Springsteena, Dylana i dziesiątek podobnych. Nigdy nie zniżałem się do zapychania amerykańskimi hamburgerami. Obojętnie, czy była to Raquel Welch, czy „Świat według Garpa”,  czy „Forrest Gump”. Za każdym razem jak słyszę hamburgerowe mądrości w stylu: życie jest jak pudełko czekoladek, nigdy nie wiesz na co natrafisz – otwiera mi się w kieszeni nóż na ludzką głupotę i zbiera mi się na wymioty.

„Cztery ściany, dach, drzwi, parę okien

Po prostu miejsce do biegania, gdy skończy się czas pracy

Mówią, że dom jest tam, gdzie serce

Jeśli wyjątek potwierdza regułę, to chyba jest to prawdą”

 

Nie, to nie Dylan. To jeden z setek amerykańskich zespołów country, folk itp.  O nazwie „Dixie Chicks”. Albo „Dirty dancing”. Nie pamiętam :)). Naśladując tych, co mówią, ach, jakich to mądrości nie ma w tekstach dylana można to samo zrobić z powyższym kawałkiem. Jest tu zwięzłe obrazowanie (Cztery ściany, dach, drzwi, parę okien),  tradycja chrześcijańska (Mówią, że dom jest tam, gdzie serce), głębsza refleksja (Jeśli wyjątek potwierdza regułę, to chyba jest to prawdą). Po prostu „Big Mack” z podwójną cebulką, jak nic. I to samo mamy w każdym tekście Dylana. Śledziki Lisnera NA RAZ.

 

Kiedyś Lutosławski powiedział, że nie znosi improwizacji jazzowej. Bo (nie zaczyna się zdania od „bo”, ale skoro Dylan dostał literackiego Nobla, to wszystko już wolno) oducza dyscypliny, wprowadza katarynkowość i żeruje na emocjach muzyków. I że jest zaprzeczeniem prawdziwej muzyki.

 

Nie do końca, się z nim zgadzam. Ale (nie zaczyna się zdania od „ale”) często zgadzam się z nim słuchając jazzowych kapel (np. na kanale Mezzo, a co :P). Tekściarz to zaprzeczenie poety. Daje się ponieść emocjom. To zwykły sentymentalizm. Granie na uczuciach znanych każdemu. Trochę wyobcowania, trochę egoistycznej miłości. Jakaś nieokreślona tęsknota, łóżko, wino i niebo. I łezki ludziskom ciekną. Serducho bije szybciej. Świat już jest piękny. Chłopak łapię dziewczynę za rękę albo poklepuje ją. Tłum zapala zapalniczki i unosi je w górę. Pokój, ludziska pokój i miłość! Mamy my swoje „zgoda, zgoda, a Pan Bóg rękę poda!”. Mają Amerykanie Dylany, Springsteeny i Lennony.

 

Ogólnie nie mam nic, przeciwko winu, łóżku (w wersji 1+1) i niebu ;). Ale żeby zaraz Nobelka dawać gościowi, co wyje, że mu się chce PPP (trzy razy „pe”)…

 

Tekstów jakie pisał (pisze, nie wiem) Dylan są na świecie miliony. Tworzą je tysiące kapel narodowych i osiedlowych. Setki takich, jak dylanowskie hiciorów (Och,ach,uch jest w każdym języku, (sorry za interpunkcję) na każdej stronce w necie przeznaczonej dla początkujących poetów. Wiele z tych ludowych produkcji ambitnej młodzieży, jest lepsze od Dylana. Nasz indukowany zachwyt, to tylko hipnoza medialna. Umpa, umpa.

 

Kpina, parodia, psucie kryteriów oceny i zamazywanie granic. Granice są ważne.

 

Dylan Nobel literacki, trzymajcie mnie! Banda staruchów czerwonych ze Szwecji śmieje wam się w oczy. A wy jak barany powtarzacie, że „coś w tym jest”. „Może trzeba poszerzyć definicję literatury”. Biedactwa! Poszerzą wam tak, że się nie pozbieracie. Przecież już chyba są festiwale artystyczne klipów reklamowych. Zgłaszam kandydaturę prymitywnych klipów reklamowych piwa Lech do Oskara. A co? Nie mogę? Oskar im.Dylana, hahahaha. Następny nobel literacki będzie dla autorów nazw firm  i hurtowni. 

 

Różni mędrcy z bożej łaski rozwodzą się (z rozumem chyba). Rozwodzą się nad tym, ach, jaka prostota u niego, szczerość, jasność. Tiaaaaaaaa (jak mawiał pan Kazik). Jak na dyskotece country. Kupili już kit, że sztuka ma być prosta, dla ludu. Mówią coś w ten deseń, co kiedyś powiedział Chesterton (nie pamiętam gdzie), że kawałek prostej tasiemki jest dla nas wart więcej, niż cały las splątanych węzłów. Mam dla was złą wadomość :(. Dylan to nie jest rozprostowana tasiemka. Dylan to jest sznurek pakowy, wyliniały. I zapakują was w karton i wyślą! Na jakiś Sybir duchowy i intelektualny. Hu, ha! Nasza zima zła! Pozdrawia wszystkich miłośników prostoty – prostota torów Transsyberyjskiej Kolei...

 

Inwazja kultury biesiadnej. Proletkult.

 

Wiem, że piszę ostro. Może zbyt ostro jak na pierwszą notkę. Ale jak zobaczyłem, co wypisują i wygadują dylanofani i dylanofanki, to otworzyłem Worda i… poszło :)).

 

A co z tekstami Andrzeja Mogielnickiego? Gorsze od Dylana? Puknijcie się w głowę, jak mawia rzecznik Rządu. A Agnieszka Osiecka?

 

Cohen to insza rzecz. Cohen potrafi pisać wiersze. Cohen to poeta. Bardzo dobry, czujący słowo, czy jak to się mówi (pewnie na Salonie są literaturoznawcy). Ale i tak byłbym w szoku, gdyby mu dali nobla.

 

Moment, mam telefon ze Szwecji.

 

Już jestem. Info z pierwszej ręki. Za rok literackiego nobla dostaje Hillary Clinton, a Oskara za rolę drugoplanową Trump ;).

 

Łocknijta się ludziska. Robią wam urawniłowkę.

W IDENTYCZNY SPOSÓB (te same mechanizmy „na telefon”) podsunęli nam Balcerowicza jako wielkiego ekonomistę, Wałęsę jako (hihihi) trybuna ludu (Trybunę Ludu) i bojownika o niepodległość (podatkową) oraz Zandberga  jako „polityka” zatroskanego społecznie.  Teraz podsuwają Dylana jako najwyższej światowej klasy literata, pisarza i poetę… Są tacy, co łykają…

 

„Bob Dylan- życie jest trudne

wieczorne wiatry wciąż wieją
zagubiłem drogę i chęci
nie potrafię zaprowadzić cie tam gdzie oni
wiem co mieli na myśli
zawsze stoję na baczność
trudno zaakceptować życie
gdy nie ma cie blisko mnie
przyjaciółką, którą zwykłaś być
tak bliską i drogą mi
odsunęłaś się tak daleko
gdzie zbłądziliśmy
minąłem stary szkolny dziedziniec
trudno zaakceptować życie
gdy nie ma cie blisko mnie”

 

 

 

Post Scriptum

Żeby pokazać, za co kiedyś, w dawnych dobrach czasach przyznawali Nobla w dziedzinie literatury (powtarzam: w DZIEDZINIE LITERATURY) przytaczam krótką próbkę KLASY NOBLISTY we fragmentach z dzienników Eliasa Canettiego:

 

„Nie mów nigdy: byłem tam. Mów zawsze: nigdy tam nie byłem. Jeszcze nie powstałem. Tyle słów, tyle hałasu, a ja wciąż jeszcze nie powstałem.

 

Wydaje się, że ludzie bardziej się czują winni z powodu trzęsienia ziemi niż z powodu wojen, które sami rozpętują.

 

Głupota stała się mniej interesująca, rozszerza się błyskawicznie i jest taka sama u wszystkich.

 

Najlepsze myśli, które się nam nasuwają, są najpierw obce i niesamowite; najpierw trzeba o nich zapomnieć, zanim w ogóle zaczniemy je rozumieć.

 

Pojedyncze zdanie jest czyste. Ale już następne coś mu odejmuje.

 

Studiować klątwy, najstarsze, najbardziej oddalone, żeby wiedzieć, co nas jeszcze czeka.

 

Śpiewać? O czym? O dawnych, potężnych rzeczach, które umarły. Wojna także umrze. „

 

(przepisuję tylko krótkie zdania, bo za dużo tego do przepisywania. Musiałbym przepisać całą książkę, bo każdy akapit zasługuje na cytowanie. TO JEST LITERATURA.  Najlepiej samemu sięgnąć po książkę Canetti „Prowincja ludzka. Zapiski 1942-1972”)

 

refingis
O mnie refingis

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura