Na marginesie kłamliwych zapewnień Bronisława Komorowskiego i jego opiekuna umysłowego Kuźniara, wspieranych przez blogerskich i wajchowych mędrców podobnego formatu, głoszących jednomyślnie i jednego dnia jakoby wszystko o katastrofie smoleńskiej już było wiadomo więc podważanie oficjalnej wersji jest godzeniem w autorytet państwa polskiego - przypominam wypowiedź prokuratora kierującego smoleńską ekspedycją we wrześniu 2011 roku, podczas której Rosjanie pozwolili dokonać fotografii i pomiarów wraku.
Podpułkownik Karol Kopczyk, który kieruje całą grupą, powiedział przed wyjazdem na teren Siewiernego, że celem badań będzie przede wszystkim wykrycie ewentualnych usterek technicznych samolotu, które mogłyby być przyczyną katastrofy. – Na chwilę obecną w naszym śledztwie nie znamy przyczyny katastrofy. Prowadzimy odrębne postępowanie. Nie jesteśmy związani ani ustaleniami Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, ani raportem Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego – oświadczył prokurator Kopczyk.
"Konieczne będą pomiary w terenie na miejscu katastrofy. Nie wiadomo jednak, kiedy strona polska uzyska taką możliwość." (Chodzi o końcówkę trasy lotu i okolicę brzozy).
Wyskoczył z jeziora Giertych uwolniony z wora i dla poskromienia zarzewia wojny domowej zaproponował po prostu upublicznienie analiz chemicznych.
Z tego samego źródła w prokuraturze dowiadujemy się jednak, że badań chemicznych wraku nie przeprowadzono. "Nie będą to badania chemiczne, lecz oględziny i pomiary – zaznaczył Kopczyk. Jeżeli pojawi się taka potrzeba, to strona polska będzie musiała wystąpić z kolejnym wnioskiem o pomoc prawną."
Może kiedyś innym razem.
Aha, jeszcze wielokrotnie powtarzane przez prokuraturę (inną) oraz oszukańcze media wajchowezapewnienie, że "badania nie wykazały śladów jakichkolwiek materiałów wybuchowych na pokładzie tupolewa".
Nic nie jest jeszcze zakończone w sprawie Smoleńska.