Lada chwila, po otrzymaniu zgody od strony rosyjskiej. Najpierw pojedzie grupa sześciu, ośmiu osób, potem druga, podobna, w sumie 15 badaczy.
... na pytanie dziennikarza „Kiedy wyruszacie?” odpowiada dyrektor Instytutu Archeologii i Etnologii Polskiej Akademii Nauk prof. Andrzej Buko: "Lada chwila, po otrzymaniu zgody strony rosyjskiej ... "
Dwa dni temu czytałem z rosnącym zdumieniem ten wywiad.
Kto zlecił te badania?
Nikt. Jest to inicjatywa polskich archeologów, którzy zgłosili gotowość podjęcia takich działań. To wolontariusze, nie wezmą zapłaty. …
Co ma do roboty archeolog na miejscu katastrofy lotniczej?
Nikt poza archeologami nie dysponuje metodą badawczą adekwatną do tego rodzaju prac. ….
I teraz uwaga czytelnicy:
Teren katastrofy pokryjemy siatką geodezyjną i podzielimy na kwadraty. W ich obrębie zostaną wytyczone równoległe linie. Wzdłuż nich będzie się poruszać – co dwa, trzy metry, w rzędzie – ekipa badaczy.
Dokumentować będą, dla każdego z tych kwadratów i jego linii, za pomocą teodolitu laserowego, trójwymiarowo, wszystkie znaleziska na powierzchni terenu. Każdy przedmiot zostanie podniesiony. Potem znaleziska zostaną podzielone na kategorie. Na tej podstawie zostanie stworzona komputerowa mapa terenu i mapa tego, co archeolodzy znaleźli na powierzchni.
Na takiej mapie uwidocznią się miejsca koncentracji różnych przedmiotów, strefy jałowe.
Archeologia kojarzy się raczej z wykopaliskami.
To jest laickie pojęcie o archeologii. Równolegle z opisanymi poszukiwaniami planujemy poszukiwania geofizyczne metodami magnetycznymi. Pozwalają one rejestrować anomalie pod powierzchnią. Wynikają one z zaburzeń spowodowanych przez przedmioty tkwiące pod ziemią albo przez inny opór stawiany przez grunt – na przykład pustki, mniej gęsta ziemia tam, gdzie wcześniej były jakieś naruszenia. Z kolei wykrywacze metali umożliwią wyodrębnienie miejsc i stref zalegania różnych przedmiotów pod powierzchnią gruntu. Mogą one mieć związek, albo nie, z przedmiotami pochodzącymi z katastrofy samolotu. Efektem tych działań będą mapy: tego, co jeszcze zalega na powierzchni terenu, i tego, czego nie widzimy gołym okiem, gdyż znajduje się pod ziemią. Jeśli zajdzie potrzeba, po uzgodnieniu ze stroną rosyjską możemy przeprowadzić wykopaliska w wybranych miejscach.
Śledczy prowadzący dochodzenie w sprawie katastrofy pod Smoleńskiem wspólnie z zastępcą naczelnego prokuratora wojskowego Polski, przedstawicielami polskiej policji i pracownikami Ambasady RP w Moskwie dokonali dzisiaj ponownych oględzin miejsca wypadku.
Poinformowała o tym agencja ITAR-TASS, powołując się na źródło w Komitecie Śledczym przy Prokuraturze Generalnej FR.
Według rozmówcy agencji, "w toku tych czynności śledczych fragmentów ludzkich ciał, części samolotu, rzeczy osobistych ofiar i przedmiotów mających znaczenie dla sprawy nie znaleziono".
I uwaga !!!
- Żadnych oświadczeń, uwag i uzupełnień ze strony polskiej po zakończeniu czynności nie było, co zostało odnotowane w protokole z oględzin miejsca zdarzenia - przekazał informator agencji ITAR-TASS.
To po cóż mają lecieć do Smoleńska archeolodzy?
Wróćmy do rozmowy z profesorem Batko:
Jaki sens mają te badania?
Nie doprowadzą do spektakularnych odkryć. Nie ułatwią poznania szczegółów katastrofy. (…) Można więc przypuszczać, że jeśli coś jeszcze się tam zachowało, to drobiazgi, rzeczy mało istotne, które umknęły uwadze innych.
To brzmi jak zapowiedź fiaska badań...
Nie, ponieważ dostarczymy wiedzę o tym, że na powierzchni nie ma już niczego istotnego, a pod powierzchnią można się spodziewać odkryć lub nie. (…)
Nasze działania na miejscu katastrofy mają na celu przekazanie zainteresowanym, że od tego momentu niewiele już jest do odnalezienia.
Po co archeolodzy mają stwierdzać, że na powierzchni nie ma niczego istotnego, że od tego momentu nie wiele jest do odnalezienia. Przecież sporządzono protokół, który nie zawiera „żadnych oświadczeń, uwag i uzupełnień ze strony polskiej” ze strony polskich policjantów i pracowników polskiej ambasady.
Gdy ktokolwiek przypomni, że od 18 kwietnia polscy archeolodzy wciąż tkwią na lotnisku, i czekają na zgodę strony rosyjskiej na badania archeologiczne, to pokaże mu się bumagę – protokół z podpisami polskich policjantów i pracowników ambasady.
I można sobie wyobrazić - teren pokryty siatką geodezyjną, podzielony na kwadraty, wytyczone równoległe linie i poruszająca się w rzędzie ekipa badaczy, co dwa, trzy metry, i w rękach teodolit laserowego, i dokumentowanie wszystkiego, trójwymiarowo ….
A tymczasem kilka osób wspólnie z zastępcą naczelnego prokuratora wojskowego Polski, policjantami polskimi i pracownikiem ambasady w jeden dzień obeszli teren …. Czyli „ponownie przeszukali miejsce katastrofy” i podpisali stosowną bumagę, protokół.
Wyśmiewałem wysłanie przez Tuska archeologów do Smoleńska, gdyż widziałem tam raczej śledczych, biegłych, ekspertów policyjnych, ale nie spodziewałem się pracowników ambasady. Co mam napisać ? Więc będę milczał. Nabieram wody w usta.