Czy Ludwik Dorn nie chciał uczestniczyć w brudnej grze Jarosława Kaczyńskiego?
Grze z udziałem instytucji państwa i z użyciem pieniędzy z niewiadomego, a tym samym nielegalnego źródła ( 3 miliony złotych w znaczonych banknotach - skąd pochodziły?), polegającej na inwigilacji, podsłuchach, szantażu, teczkach, hakach, prowokacjach – wymierzonych przeciw swoim przeciwnikom?
Czy dlatego doszło między nimi do kłótni?
Czy dlatego Ludwik Dorn odszedł z MSWiA?
Czy odchodząc powiedział Kaczyńskiemu: „Baw się w co chcesz, ale mnie w to nie mieszaj”?
To się musiało wtedy zacząć – to, czyli decyzje o rozpoczęciu wielkiej akcji Jarosława Kaczyńskiego przeciw swoim wrogom, a raczej przeciw tym, których uznał za swoich i swojego brata wrogów.
Czy nowy szef MSWiA Janusz Kaczmarek też doszedł do kresu poczucia przyzwoitości, a może tylko do kresu poczucia własnego bezpieczeństwa?
Czy mówiąc o wczorajszych zapewnieniach premiera, że pozostanie na swoim stanowisku – miał na myśli zapewnienie premiera, że nie będzie zmuszany do wykonywania czynności, których legalny minister legalnego rządu, działającego w oparciu o prawo - nie powinien wykonywać.
Czy uwierzył człowiekowi, któremu pomagał dotąd w bezprawnych działaniach niszczących innych polityków?
Czy wyjeżdżając na urlop – istotnie nie zakładał rozwoju wypadków? Tego, że nie wróci już do swoich materiałów, notatek i innych dokumentów jakie były w jego dyspozycji w MSWiA?
Czy się przed tym zdążył zabezpieczyć i dziś może, dlatego właśnie, że się zabezpieczył, domagać się powołania komisji sejmowej do zbadania afery CBA?
Czy publicznie wyrażone przez Janusza Kaczmarka oskarżenie Zbigniewa Ziobro o sterowanie prokuraturą i śledztwami w sposób pozaprawny, uniemożliwiający rzetelne zbadanie spraw, których zbadania nie chce Jarosław Kaczyński – jest tylko oskarżeniem gołosłownym?
Wylewa się brzydka prawda coraz większą strugą.
Prawda dotąd znana z opowieści o mafii. O walce rodzin o wpływy, kasę i władzę.
Mówią sami uczestnicy tej walki. Mówią coraz głośniej – jawnie, publicznie.
Tego już nie da się zwalić na nieprzychylne media, ani tym bardziej na UKŁAD.
Wychodzi na to, ze UKŁAD to środowisko stworzone przez Jarosława Kaczyńskiego, które właśnie zaczęło się sypać. Nie dlatego, że są tam ludzie porządni, uczciwi. Ale dlatego, że apetyt Kaczyńskich na władzę, władzę nieograniczoną przekroczył granice tolerancji jego własnych ludzi. Ludzi, którzy dostrzegli zagrożenia dla siebie, jakie niesie im uleganie nienasyconej ambicji i zadufaniu ich szefa i dochodzą do wniosku, że trzeba ratować własną skórę.
PiS się rozpada i nie zdziwię się, jeśli doczekam sytuacji, w której PiS zanim się ostatecznie rozpadnie wyrzuci z własnej partii Jarosława Kaczyńskiego.
Virtual Pet Cat for Myspace Renata Rudecka-Kalinowska
Gdybyśmy przyjęli założenia czysto moralne, to byśmy nigdy niczego nie mieli/Jarosław Kaczyński/
"Będę konsekwentny w odzyskiwaniu dla ludzi PiS urzędu po urzędzie, przedsiębiorstwa po przedsiębiorstwie, agendy po agendzie. Odzyskamy te miejsca, których obsada zależy od państwa. PiS musi tam rządzić. Trzeba jasno powiedzieć, że 16 miesięcy po wygranej PiS żaden działacz czy zwolennik naszej partii, który wykrwawiał się w naszych kampaniach wyborczych, nie może cierpieć głodu i niedostatku. Ci ludzie muszą w satysfakcjonujący sposób przejąć władzę w części sektora podlegającej rządowi".
/Jacek Kurski na Zjeździe Wyborczym PiS,4 marca 2007w Gdańsku:/
&
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka