Przejrzałam sierpniowe teksty na blogach, i komentarze pod nimi, których autorzy przywołują, w podobnym zresztą kontekście, moje teksty, bądź moje poglądy, stanowisko, opinie, jakie ich zdaniem można mi przypisać.
Mogłabym ograniczyć się jedynie do przeczytania tych tekstów. jako mile łechcącego moją próżność dowodu popularności.
Mogłabym wdać się w polemikę na większości tych blogów – na większości, ponieważ są dwa czy trzy blogi, na których pisząc komentarze nie mam pewności, czy moje teksty nie zostaną skasowane i jest jeden blog, na którym mam absolutną pewność, że bez względu na treść, mój komentarz zostanie usunięty i opatrzony równie głupim, co triumfalnym okrzykiem.
Mogłabym – gdyby teksty te prezentowały wyłącznie stosunek ich autorów do mnie, jako autorki własnych słów i nie kryła się za nimi pozyskana z internetu wiedza o mnie, o mojej przynależności do PO, jaka jest dostępna dzięki temu, że występuję w przeciwieństwie do nich, pod własnym nazwiskiem. Ta wiedza stanowi nie mniej niż moje teksty, istotną przyczynę przywołania czy też odwołania się do mojej osoby i wpisuje się w kontekst walki nie ideologicznej, bo blogerzy, o których za chwilę opowiem, nie prezentują żadnej ideologii, bądź między ich autoprezentacją a zawartymi w tekstach poglądami zachodzi tyle drastycznych i śmiesznych sprzeczności, że o żadnych spójnych poglądach, ani tym bardziej o wyznawanej ideologii mowy być nie może.
Nie ma najmniejszej wątpliwości, że chodzi nie o ideologię a o partyjniactwo, o popieranie jednej, konkretnej opcji politycznej, a nawet ujmując rzecz bardziej precyzyjnie o poparcie owych blogerów dla braci Kaczyńskich, w szczególności dla Jarosława Kaczyńskiego.
Świadczy o tym nie tylko zawarta w tych tekstach łagodna wyrozumiałość połączona z pobłażliwością dla prezydenta, po którym, zdaje się, autorzy niewiele się spodziewają i traktują jego obecność w pałacu prezydenckim jedynie jako miły ich oku ozdobnik.
Świadczy o tym przede wszystkim niezwykła łatwość z jaką owi blogerzy bez chwili namysłu czy refleksji nad własnymi słowami akceptują decyzje Jarosława Kaczyńskiego w odniesieniu do koalicjantów i decyzje personalne. Jak gładko przechodzą z żarliwej obrony każdego z etykietką „człowiek Kaczyńskiego” do bezwzględnego potępienia, gdy tylko owa etykietka zostanie zdarta . Prezentacja „jedynie słusznej linii genialnego stratega”, zawierająca się w „ my, PiS – reszta świata, wrogowie” na blogach Salonu 24 przybiera różne formy, w zależności od intelektu poszczególnych blogerów – od brutalnej głupoty, poprzez tępą łopatologię, nie pozbawioną jednak swoistego, bazarowego cwaniactwa, do nie mniej agresywnej, jednak ubranej w finezyjne pozory obiektywizmu, dezawuacji.
Sierpniowe teksty autorów takich, jak Stef, Unicorn, all in, agregat, - poza przekonywaniem samych siebie i umacnianiem w sobie wiary, nawet nie tyle w zwycięstwo powyborcze PiS, ile w to, że „ nie będzie tak źle” – zawierają więcej strachu wobec możliwości ujawnienia niezbyt zgodnych z polskim prawem poczynań rządu Jarosława Kaczyńskiego, co do których zdają się nie mieć najmniejszych wątpliwości.
Ich zwracanie się do mnie, skupia się głównie na prezentacji wiary w sukces wyborczy PiS wsparty analizą sondaży, a poprzez użycie takiego właśnie argumentu, wzmocnionegoczasem pytaniem o jakieś detaliczne sprawy – próbą przekonania mnie o nieuchronności rozpadu PO, jeśli PO nie poprze PiS.
Zabawne są te dywagacje, w których za jednym zamachem autorzy czynią z PO głównego wroga, reprezentanta UKŁADU wrogiego PiS (co jest dla nich równoznaczne z wrogością wobec dość enigmatycznie pojmowanej IV RP, a co niekoniecznie oznacza po prostu Polskę) – z równoczesnym czynieniem z PO doskonałego partnera PiS w przyszłej koalicji rządzącej. Niektórzy dopuszczają nawet możliwość wygranej PO, wszakże pod warunkiem współpracy z PiS. W najgorszym przypadku pokładają nadzieje jeśli już nie w całej PO ( Ach, ten Tusk!) to bodaj Rokita, Zdrojewski, Gowin – w tych nazwiskach upatrują ratunku, czyli zakładają ich zdradę partyjną, a nawet rozpad PO - dla stołków, jakie byłby gotów ofiarować im Jarosław Kaczyński.
Ich przywoływanie mojej osoby wynika z odczucia, że stanowisko zawarte w moich tekstach stoi na przeszkodzie wsparcia ich koncepcji, nie dopuszcza możliwości przekonania innych zwolenników bądź członków PO, którzy gdyby nie taki „beton partyjny” jak ja, niewątpliwie gotowi byliby do ustępstw, a kto wie czy nie do pełnego zaakceptowania „świetnego” pomysłu na „miękkie lądowanie” powyborcze PiS.
Gdzieś tam w tekstach tych jest także ukryta groza, spychana poza możliwość jej zwerbalizowania przed kompromitacją ostateczną, jaką byłaby możliwość koalicji PiS – LiD, która jako jedyna gwarantowałaby Jarosławowi Kaczyńskiemu możliwość stosunkowo bezpiecznego i wygodnego rządzenia przez całą kadencję.
Gotowi są nawet dopuścić możliwość powstania ponownie brudnej koalicji PiS – LiS – oczywiście nie biorąc pod uwagę woli LiS w podjęciu ponownego ryzyka, na jakie naraził Samoobronę i LPR udział w świeżo upadłej brudnej koalicji.
Moje teksty, w których posługując się retoryką i językiem PiS – krytykuję rządy PiS, w których staram się wypunktować to co jest brudne, nieuczciwe, kłamliwe, czyny sprzeczne ze słowami, obecność w rządzie i kancelarii prezydenta na czołowych stanowiskach ludzi PZPR i UKŁADU, ludzi „wziętych” wprost z PRL i służących zarówno w minionych latach III RP jak i obecnie Jarosławowi Kaczyńskiemu – stały się przedmiotem powstania odrębnych blogów, na których usiłowano najpierw zastraszyć mnie czyniąc coś na kształt esbeckiej teczki w „archiwum antykaczyzmu”, w której przy pomocy gorliwych donosicieli gromadzono „kwity” na mnie, następnie spróbowano bardziej wyrafinowanej metody pastiszu i kpiny – a kiedy metody te niezbyt „wypaliły”, przystąpiono do kolejnej próby dezawuacji - tym razem znacznie subtelniejszej, z pozycji „życzliwości”, łagodnego napominania co do niewłaściwego języka używanego przez mnie, wytykania mi zbytnich emocji świadczących o moim braku równowagi psychicznej, jakie prezentuję zdaniem autora i wtórujących mu dwóch czy trzech nicków – według, których moje teksty „nawet” szkodzą samej PO.
Niejaki „Przedwieczorny” nie dyskutuje z moimi poglądami, jak zapewnia. Jego wrażliwe uszy (oczy?) razi jedynie mój język i styl, który dziwnym zbiegiem okoliczności nie razi go w wypowiedziach tych, od których go zapożyczyłam. Gotowość do pracy nade mną Przedwieczornego jest niezwykła – niemal do ostatnich minut poprzedzających jego wyjazd na krótki urlop,o którym informował, wytrwale wraz z pozostałymi swoimi współpracownikami troszczył się o moje zdrowie. I natychmiast po powrocie ową nadzwyczajną troskę wznowił. Oczywiście wraz z nim ta sama grupa do zadań specjalnych.
Efekt tych zabiegów, to szczególne wyróżnienie mojej osoby na blogach salonu 24 jest czymś bardzo cennym dla mnie. Choć nie skłania mnie do żadnego podziękowania za trud, wysiłek i pomysłowość blogerom od RRK.
Wystarczy mi ich świadomość, że postępują niemoralnie i nieuczciwie, że stosują metody operacyjne nie dlatego, że walczą o swoje poglądy, ale dlatego, że wykonują paskudną pracę. Wystarczy mi, że myśląc kategoriami, jakie dominują w PiS – po przegranych ewentualnie wyborach, spodziewają się KARY!
Maryla w pełnym, jak zawsze, kłamstw tekście, który ma przestraszyć wierne jej towarzystwo wzajemnej adoracji okrutną zemstą PO, po dojściu przez nią do władzy, pisze o spodziewanej dla siebie infamii i zastanawia się: „jakie kary mogą wymierzyć mnie i moim kolegom prawicowym blogerom Wojciech Sadurski z RRK i Azraelem.”
Czyż może być lepsze przyznanie się do winy, a zrazem do stosowania brudnych metod i stylu działania, niż owo spodziewanie się KARY?
Niniejszym zapewniam Was, że żadna kara Wam nie grozi.
Komu by się chciało zajmować małymi kapusiami i płotkami od brudnej roboty?
Możecie dalej spokojnie pracować.
Tylko miejcie świadomość, że Waszym grzechem największym nie są omawiane nieuczciwości, ani propaganda nieuczciwego rządu PiS – ale bezpodstawne, nieuprawnione, urągające każdym Waszym słowem prawdzie i etyce, nazywanie się prawicowcami.
Virtual Pet Cat for Myspace Renata Rudecka-Kalinowska
Gdybyśmy przyjęli założenia czysto moralne, to byśmy nigdy niczego nie mieli/Jarosław Kaczyński/
"Będę konsekwentny w odzyskiwaniu dla ludzi PiS urzędu po urzędzie, przedsiębiorstwa po przedsiębiorstwie, agendy po agendzie. Odzyskamy te miejsca, których obsada zależy od państwa. PiS musi tam rządzić. Trzeba jasno powiedzieć, że 16 miesięcy po wygranej PiS żaden działacz czy zwolennik naszej partii, który wykrwawiał się w naszych kampaniach wyborczych, nie może cierpieć głodu i niedostatku. Ci ludzie muszą w satysfakcjonujący sposób przejąć władzę w części sektora podlegającej rządowi".
/Jacek Kurski na Zjeździe Wyborczym PiS,4 marca 2007w Gdańsku:/
&
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka