13.września 2006 roku po przejęciu większościowego pakietu udziałów w „Presspublice” norweskiego holdingu Orkla przez angielski fundusz Mecom Group, nowym redaktorem naczelnym „Rzeczpospolitej” został Paweł Lisicki.
„Rzeczpospolita” dołączyła do mediów, firm i instytucji „odzyskanych” przez PiS.
Przyznam, że do dziś mam wątpliwości, co do znaczenia owego określenia „odzyskana/y”, nadawanego przez PiS metodą usadawiania swoich ludzi w zawłaszczanych podmiotach publicznych, które przecież nigdy własnością PiS nie były.
Sensu tego określenia nie da się wytłumaczyć „odzyskaniem dla społeczeństwa” poprzez wydarcie owych podmiotów spod wpływu SLDowskich środowisk – ponieważ PiS „odzyskując” je, władzą w nich podzielił się prawnie i sprawiedliwie z dotychczasowymi „właścicielami”
Zapewne mówiąc o „odzyskiwaniu” Jarosław Kaczyński miał na myśli swoje nieformalne wpływy jeszcze z lat przełomu transformacyjnego, kiedy mógł decydować o tym komu i co ma być z majątku narodowego dane. Wpływy, ograniczone nieco wyrzuceniem go przez Lecha Wałęsę z grona swoich współpracowników, a które dzięki wygranym wyborom parlamentarnym i prezydenckim w 2005 roku „odzyskał” najpierw nieformalnie, a od lipca 2006 roku zgodnie z życzeniem swojego brata Lecha („kazałem go wyrzucić”) wyrzucając Kazimierza Marcinkiwicza z funkcji premiera i „odzyskując” ten urząd dla siebie – już całkiem formalnie.
Owe nieformalne wpływy Jarosława Kaczyńskiego, realizowane także przez funkcje jego brata Lecha do dziś stanowią jedną z największych, otoczoną mgłą niedomówień, zagadek ostatniego dwudziestolecia.
Mrok skrywa początki dochodzenia do owych nieformalnych wpływów, późniejsze ich umacnianie, tworzenie układu powiązań i zależności, budowanie związków personalnych wspartych biznesowo w rozlicznych, tworzonych wówczas spółkach, działających w oparciu o przejętą część majątku narodowego w ramach nazwanego później „uwłaszczania się nomenklatury”.
Polityczne wparcie Kaczyńscy uzyskali w powstałej wówczas partii „Porozumienie Centrum”, powiązanej finansowo z owymi spółkami. Mrok niejasności, niedopowiedzeń, dziwnych i do dziś niezakończonych procesów sądowych, plątaniny w rozliczeniach pączkujących, dzielących się i tworzących całe „rodziny” spółkach, korzystania z pieniędzy publicznych i niepospłacanych kredytów, afer o charakterze kryminalnym, zakończonych wyrokami więzienia na ludzi blisko powiązanych z Kaczńskimi, które, jako żywo przypominają „aferę Rywina” zwłaszcza poprzez milczenie jej „bohaterów”, niekoniecznie głównych, ale jedynych, którzy wzięli na siebie całą winę – wskazuje, że już wtedy, na początku lat 90-tych bracia Kaczyńscy mieli do dyspozycji doskonały aparat dysponujący i pieniędzmi i profesjonalistami do „odzyskiwania” różnych podmiotów.
Także w postaci ludzi usadowionych na szczytach ówczesnej władzy, którzy metodą znaną dziś powszechnie jako „lub czasopisma” wprowadzali korzystne dla „odzyskujących” cokolwiek „odzyskać”: się dało, ustawy.
Mieli do dyspozycji, lub sami byli elementem owego aparatu.
W ówczesnym bałaganie prawnym, braku Konstytucji ( obowiązywała formalnie komunistyczna z 1952 roku), entuzjazmie społecznym dla przemian, naiwnym przyzwoleniu Polaków przyjmujących za dobrą monetę wszystkie uchwalane ustawy, całkowitym braku kontroli społecznej, ufności w głoszone hasła dekomunizacji – tworzono podwaliny wielu dzisiejszych fortun, karier i jawnych oraz niejawnych pozycji w strukturach władzy formalnej i nieformalnej.
Polska w XXI wieku wciąż boryka się ze skutkami owego „łowienia ryb w mętnej wodzie”.
Polacy płacą ogromną cenę swojej ówczesnej naiwności i dobrej woli, przyjmowania za prawdę pustych haseł i wiary w ludzi głoszących słowa o wolności, patriotyzmie, suwerenności. Słowa, jakie po latach zniewolenia chcieli słyszeć i jakie im serwowali ochoczo ci, których celem działania niekoniecznie było dobro powszechne – ale z pewnością ich własne dobro.
Słowa.
Ten zdumiewający instrument władzy, znacznie ważniejszy od czynów – i dziś tworzy wielu Polakom złudzenia, przyciąga do głoszonej idei, nawet jeśli czyny idei zaprzeczają. Czyni ślepym na prawdę, pozwala się wykorzystywać, ogłupiać i wierzyć tym bardziej im bardziej są agresywnie demagogiczne.
Zapewne nie da się odkryć wielu zdarzeń, owych prapoczątków wielu obecnych wynaturzeń polskiego życia. Mrok szczelnie skrywający to, co zaczęło się w Magdalence i legło u podstaw bytu Polaków i funkcjonowania naszego państwa – zapewne w jakimś stopniu rozjaśniłoby otwarcie archiwów IPN, wszystkich zgromadzonych tam zbiorów. Bo tam, w tych kilometrach zgromadzonych teczek ukryte są cienie, które budowały naszą rzeczywistość i nadal mają na nią przeogromny wpływ.
Niestety, nie ma woli politycznej otwarcia zbiorów IPN. Prezydent, deklarujący swój sprzeciw wobec pełnego dostępu Polaków do archiwów ale zapowiadający, że w przypadku odrzucenia ustawy lustracyjnej prze Trybunał Konstytucyjny „ nie będzie innego wyjścia” jak zbiorów otwarcie – mimo odrzucenia przez TK ustawy, jakoś sobie o sprawie zapomniał i nic nie wskazuje by zechciał podjąć w tej kwestii inicjatywę legislacyjną.
IPN przestał pełnić funkcję dystrybutora pamięci narodowej, stając się stroną walki politycznej.
Przegrany przez IPN proces o zniesławienie z Tadeuszem Sznukiem – stawia pod wielkim znakiem zapytania wartość i rzetelność innych publikacji IPN, czyniąc z nich zaledwie, przy całej dobrej woli odbiorcy tych publikacji, fragmenty prawdy – ale z pewnością nie całą prawdę
Dlatego należy korzystać ze wszystkich dostępnych źródeł by każde źdźbło, każdy okruch prawdy wydobywać i stawiać pytania o to, co w naszej historii jest mroczne, niewyjaśnione i budzi wątpliwości.
Pięć dni przed owym „odzyskaniem” „Rzeczpospolitej”, 8 września 2006 roku ukazał się artykuł Andrzeja Stankiewicza i Piotra Śmiłowicza „Minister doświadczony politycznie” – w znacznej mierze oparty na wypowiedziach bohatera tego artykułu, Wojciecha Jasińskiego.
http://www.rzeczpospolita.pl/dodatki/liz_060908/liz_a_3.html
Chcę w ostatniej już części tego cyklu tekstów p.t. „Cień” zadać pytania, jakie rodzi ten artykuł, a zwłaszcza to co mówi i czego nie mówi Wojciech Jasiński – pozostawiając odpowiedź na nie dzisiejszej wiedzy moich czytelników.
Virtual Pet Cat for Myspace Renata Rudecka-Kalinowska
Gdybyśmy przyjęli założenia czysto moralne, to byśmy nigdy niczego nie mieli/Jarosław Kaczyński/
"Będę konsekwentny w odzyskiwaniu dla ludzi PiS urzędu po urzędzie, przedsiębiorstwa po przedsiębiorstwie, agendy po agendzie. Odzyskamy te miejsca, których obsada zależy od państwa. PiS musi tam rządzić. Trzeba jasno powiedzieć, że 16 miesięcy po wygranej PiS żaden działacz czy zwolennik naszej partii, który wykrwawiał się w naszych kampaniach wyborczych, nie może cierpieć głodu i niedostatku. Ci ludzie muszą w satysfakcjonujący sposób przejąć władzę w części sektora podlegającej rządowi".
/Jacek Kurski na Zjeździe Wyborczym PiS,4 marca 2007w Gdańsku:/
&
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka