Artykuł Andrzeja Stankiewicza i Piotra Śmiłowicza „Minister doświadczony politycznie” http://www.rzeczpospolita.pl/dodatki/liz_060908/liz_a_3.html Pytania, jakie w tej części zamierzam postawić, są wsparte dodatkową wiedzą, jaką przyniosły nam dwa lata, które minęły od czasu publikacji w/w artykułu.Są one dzisiaj , w mojej ocenie, jeszcze bardziej aktualne, niż wtedy, gdy powstawał tekst panów Andrzeja Stankiewicza i Piotra Śmiłowicza. Są pytaniami o rolę cieni w polskiej rzeczywistości politycznej ich wpływie na określonych ludzi i środowiska. To pytania o siłę, możliwości, haki, pieniądze – które są narzędziami, jakimi cienie nadal posługują się bez przeszkód. To pytania o naszą wolność, naszą suwerenność, nasze prawo do nieskrępowanych i niesterowanych wyborów, nasze prawo do prawdy.Zamierzam je zadawać równolegle do lektury artykułu – co zapewne ułatwi czytelnikom rozważenie ich dzisiejszej zasadności. Na początek muszę wyrazić wątpliwość co do stwierdzenia autorów artykułu, że bracia Kaczyńscy „przez lata” zadawali Wojciechowi Jasińskiemu pytanie: „ Po co była panu ta PZPR?” Myślę, że zanim skomentuję odpowiedź samego Jasińskiego – zasadne będzie rozważenie w jakim kontekście pytanie takie mogli zadawać bracia Kaczyńscy. Otóż, jest wiadome, że dość powszechną praktyką stosowaną w PRL było iż SB nie werbowało na swoich współpracowników ( TW) członków PZPR. Prawdopodobnie zakładając, że i tak, jako członkowie tej organizacji świadczyć będą SB wszystkie niezbędne informacje, bez konieczności zakładania im teczek, w których mogłyby być gromadzone także dane personalnie obciążające ich samych, co z punktu widzenia „przewodniej siły narodu” – mogłoby dla ustroju być niekorzystne. Co innego z ludźmi współpracującymi z SB lub pracującymi dla SB zawodowo.Tacy ludzie, pełniący funkcje szpicy esbeckiej, tacy „lekarze pierwszego kontaktu” – jak szefowie biur paszportowych, Wydziałów Spraw Wewnętrznych przy urzędach miast i gmin, różne szare eminencje instytucji i zakładów pracy, polskich placówek zagranicznych, z reguły na średnich stanowiskach – pełniąc już swoją rolę – mogli wzmacniać własną pozycję poprzez wstąpienie do PZPR. Zwłaszcza w czasach „późnego Gierka”, gdy esbecja zaczynała utajniać swoich ludzi, równocześnie zabezpieczając im swoistą nietykalność na zajmowanych przez nich stanowiskach. Esbek nie mógł więc powoływać się na swoją pracę dla SB, bo to w pozornie demokratyzującej się PRL nie było dobrze widziane, ale mógł powoływać się na swoje członkostwo w PZPR – i to wystarczyło by był na swojej funkcji nie do ruszenia. Po latach, ślady pracy dla SB stały się trudne do udowodnienia ( niszczenie dokumentów, palenie teczek, „czyszczenie” odpowiednich teczek, tworzenie zbiorów utajnionych, zastrzeżonych – nie do wglądu, nawet dla obecnych pracowników IPN).Pozostały jawne ślady przynależności do PZPR – jako plama w życiorysie. Jeśli więc Kaczyńscy pytali Jasińskiego, po co była mu ta PZPR, a Jasiński wstąpił do PZPR dopiero w 1975 roku – to w pytaniu tym zawiera się inne pytanie – po co zostawiłeś tak głupio dowody swojej przynależności do „drugiej strony”? Bo pytaniem, jakie winni Jasińskiemu zadać Kaczyńscy, a którego nie zadali jest: Po co Ci była ta praca dla SB?I tu stawiam moje pierwsze pytanie: Dlaczego Kaczyńscy o to nie pytali?Przecież wiedzieli gdzie pracował Jasiński i z czym się jego praca na stanowisku szefa WSW urzędu w Płocku wiązała. Jarosław Kaczyński miał epizod zatrzymania przez SB i przesluchania właśnie w Płocku. W płockiej SB była prowadzona teczka Jarosława Kaczyńskiego. Teczka, z której według słów samego Jarosława Kaczyńskiego zginęły dowody jego działalności opozycyjnej ( a więc ktoś coś tam czyścił w tej teczce – dlaczego?) a ze znajdujących się w owej teczce dwóch lojalek podpisanych nazwiskiem Jarosława Kaczyńskiego – jedna okazała się sfałszowana, podobno na początku lat 90-tych. (Skąd więc i w jaki sposób fałszywka trafiła „z powrotem” do płockiej teczki?)Wojciech Jasiński na przytoczone pytanie autorów artykułu odpowiada „rozkładając ręce: „Kto mógł przewidzieć, że tamten system upadnie? A ja chciałem normalnie żyć. I nie żałować, że czegoś nie osiągnąłem tylko dlatego, że zabrakło mi partyjnej legitymacji.”Echo tej wypowiedzi, tego charakterystycznego stosunku do ustawiania samego siebie w rzeczywistości, znajdujemy w całkiem świeżej daty wypowiedzi samego Jarosława Kaczyńskiego po złożeniu słynnego „usprawiedliwienia” nieobecności na posiedzeniach sejmowych, którego celem było wyłudzenie nienależnych 300 złotych diety: „gdybym przewidział, że z tego powodu będą takie kłopoty – nie podpisałbym tego usprawiedliwienia”Ten przykład zdumiewającej niemoralności, wspólny w myśleniu byłego premiera i jego byłego ministra skarbu – pozwala zakładać, że dla braci Kaczyńskich, a z pewnościa dla Jarosława Kaczyńskiego, nie był gorszącym fakt pracy dla SB i nawet nie samo wstąpienie Jasińskiego do PZPR – a jedynie fakt pozostawienia śladów o swojej przeszłości przez Jasińskiego – owe „kłopoty” i owe „kto mógł przewidzieć”.Moim drugim pytaniem jest: Czy odpowiedź, jakiej udziela Wojciech Jasiński, mówiąc o tym, co dla niego oznaczało: „chciałem NORMALNIE żyć” - odnosi się także do lat poprzedzających wstąpienie do PZPR – jak daleko sięga wstecz i jakich decyzji życiowych związanych z pracą dla systemu PRL dotyczy? c.d.n.
Virtual Pet Cat for Myspace Renata Rudecka-Kalinowska
Gdybyśmy przyjęli założenia czysto moralne, to byśmy nigdy niczego nie mieli/Jarosław Kaczyński/
"Będę konsekwentny w odzyskiwaniu dla ludzi PiS urzędu po urzędzie, przedsiębiorstwa po przedsiębiorstwie, agendy po agendzie. Odzyskamy te miejsca, których obsada zależy od państwa. PiS musi tam rządzić. Trzeba jasno powiedzieć, że 16 miesięcy po wygranej PiS żaden działacz czy zwolennik naszej partii, który wykrwawiał się w naszych kampaniach wyborczych, nie może cierpieć głodu i niedostatku. Ci ludzie muszą w satysfakcjonujący sposób przejąć władzę w części sektora podlegającej rządowi".
/Jacek Kurski na Zjeździe Wyborczym PiS,4 marca 2007w Gdańsku:/
&
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka