Czytanie tekstów poświęconych wyborom w Stanach Zjednoczonych Ameryki ( według orłów intelektu z Kancelarii Prezydenta - konieczne należy dodać „Północnej”) – przynosiło tyle satysfakcjonującej rozrywki, że nie za bardzo miałam ochotę „wracać do naszych baranów”.
Z faktu wyboru, niewątpliwie przełomowego dla Ameryki, czarnoskórego prawnika wyciągnięto tyle wniosków co do przyszłości świata, ze gdyby chcieć je traktować poważnie – człowiek winien okryć się białym prześcieradłem i zmierzać w kierunku cmentarza.
Poza tekstami mądrymi, przenikliwymi, mimo skupienia na niezwykłości samego faktu. zapowiadającymi rozsądną kontynuację polityki amerykańskiej – oczywiście nie zawiedli nasi mądrzy inaczej.
Nie ma takiej bzdury, takiego idiotyzmu, takiej bredni, jaka nie przyszłaby do głowy naszym wybornym znawcom polityki. Clou tych enuncjacji – to oczywiście wystąpienie posła Górskiego, oczywiście z PiS.
Jednakże wystąpienie szeregowego, mało znanego posła o mentalności i intelekcie typowych dla jego klubu 300-zlotowych odnowicieli moralnych– nie jest niczym aż tak ważnym by je roztrząsać.
Ważny i wart roztrząsania jest kabaretowy popis Kancelarii Prezydenta i jego samego. Po zwyczajowych uprzejmościach świadczonych przez prezydenta-elekta Baracka Obamę przywódcom państw, którzy pospieszyli ze stosownymi gratulacjami – nastąpił festiwal głupoty w rodzimym wydaniu skutkujący jednakże oficjalnym dementi przyszłej głowy państwa jedynego, światowego supermocarstwa.
No bo jakże to tak, kilka minut rozmowy z Lechem Kaczyńskim i takie same kilka minut z Donaldem Tuskiem? O nie! Trzeba wykazać przed narodem, że rozmowa z Lechem Kaczyńskim jest stokroć ważniejsza i poważniejsza, niż jakieś tam zdawkowe grzeczności wobec „czwartej osoby” w państwie.
No to jadziem, panie Zielonka.... Powiemy, że Obama zapewnił naszą głowę państwa, jak równy równego, że tarcza będzie kontynuowana. Niech naród wie, z kim o poważnych sprawach się rozmawia, a komu się prawi jakieś nieważne dusery.
Jak pomyśleli nasi manipulanci od wizerunku swojego podopiecznego – tak i zrobili. No i....znamy ciąg dalszy.
- Sprostowanie strony amerykańskiej.
- Wypowiedź wykorzystującego błyskawicznie sytuację Misia Kamińskiego, który jak zwykle spocony z wrażenia, że oto ma szansę ratując Lecha Kaczyńskiego przed blamażem – udupić tych szarogęszących się Kownackich – szybciutko zapewnił, ze był przy rozmowie i o tarczy wspomniano, ale nie było żadnych zobowiązań prezydenta Obamy co do kontynuacji podpisanych z rządem Busha porozumień.
I wydawać się mogło, że sprawa została załatwiona, nawet jeśli Cygan zawinił – to kowala wieszać nie zamierzano.
Światowe media nasyciwszy się idiotyzmem strony polskiej, zajęły się innymi głupolami, jakie wybór Obamy zmobilizował do równie kuriozalnych wypowiedzi, poświadczając tym samym, ze poza naszym Lechem Kaczyńskim jest jeszcze dwóch czy trzech podobnych, ktorych wypowiedzi mogą zwiekszyć nakłady gazet.
Ale od czegóż jest nasz Cygan? Otóż jest on od tego, żeby dolewać oliwy do ognia, nawet jeśli ten ogień jego samego niewątpliwie sparzy.
No i się sparzył.
Dziś w Łodzi wypalił, że ponieważ to ON, Sam, Osobiście z Obamą rozmawiał – więc WIE NAJLEPIEJ, ŻE O TARCZY W OGÓLE NIE BYŁO MOWY. I na to włączył się niepowieszony kowal, zapewniając, że to, co palnął był w tworząc „nowy wizerunek” reelektującego się potencjalnie swojego szefa – jest wynikiem...........zabawy w „głuchy telefon”
A poza tym – nie ma sprawy.
Nikt nie został pociągnięty do żadnej odpowiedzialności. No bo za co? Chłopcy się tylko zabawiają w głuchy telefon – za 180 milionów rocznie z naszych kieszeni.
Ten głuchy telefon – to zdaje się główna zabawa w Kancelarii Prezydenta, przy której rola pań pokroju Jakubiak czy Fotygi przy obsłudze prezydenta – nabiera wymiaru zgoła śmiertelnej powagi.
Odnoszę wrażenie, że zabawiający się w głuchy telefon chłopcy – mają jeszcze kilka innych zabaw, w których rolę swoistego fantu pełni sam Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej. Podbijanie bębenka, przekonywanie, że w tej wirtualnej osadzie zwanej Polską – pełni on rolę króla, którego kaprysy, ambicje są prawem. Nawet Święto Niepodległosci – ma mieć charakter „u cioci na imieninach”, gdzie zaprasza się tych, których ciocia widzieć sobie życzy. A nie zaprasza się tych, których obecność może ciocię wprawić w zły humor.
Kuriozalna i prześmieszna historia z balem , na który miało przybyć 55 koronowanych głów i szefów państw po to by wśród nich mógł brylować Lech Kaczyński (jak sobie wymarzył Misio Kamiński) – a kończy się na dobrze znanej z PRL akademii ku czci ze „składanką artystyczną”.
I wcale nie jest mi do śmiechu – gdy widzę walczące ze sobą grupy wpływu, gdy na zmianę Kamiński z Kownackim manipulują Lechem Kaczyńskim podsuwając mu zajęcia imponujące niedorostkom, z tymi wszystkimi honorami, wojskowymi paradami, poczuciem ważności, wręczaniem odznaczeń, zabieraniem głosu, wchodzeniem na mównicę, schodzeniem z mównicy, obstawą, wsłuchiwaniem się w oklaski, odpowiadaniem na precyzyjnie wyselekcjonowane pytania, napawaniem się ludzką sympatią i okazywanym poważaniem „licznie zgromadzonej publiczności” uprzednio sprawdzonej i dobranej.
I wcale nie jest mi do śmiechu – gdy Kownacki z Kamińskim na zmianę czują się i zachowują jak rzeczywiści prezydenci – dając dowody, że to co oni mają do powiedzenia jest tym samym co powie Lech Kaczyński, bo to oni – na zmianę, w zależności od przesilenia wpływów w Kancelarii – kreując wizerunek prezydenta podejmują za niego decyzje.
I wcale nie jest mi do śmiechu - gdy widzę, jak wpływy Jarosława na brata raz są większe, raz mniejsze – co niewątpliwie oznacza, że coś do powiedzenia raz zyskuje raz traci Maria Kaczyńska, a czego przejawem jest obecność lub znikanie określonych ludzi, zwłaszcza pań z Kancelarii Prezydenta.
I wcale nie jest mi do śmiechu, szczególnie gdy kontakty Polski z nowowybranym prezydentem Stanów Zjednoczonych zaczynamy od ośmieszenia Polski przez Pałac Prezydencki, konieczności złożenia oficjalnego dementi przez Amerykanów wobec równie oficjalnego komunikatu Kancelarii Prezydenta RP.
Nie jest mi do śmiechu – bo byłam zwolenniczką powołania Urzędu Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej dla podniesienia rangi i prestiżu Polski w świecie.
A dziś patrząc na to co miało być powodem do dumy narodowej – a stało się elementem humorystycznym polskiej władzy, co nieustannie wymaga wyjaśnień, tłumaczeń z większych lub mniejszych gaf i kompromitacji, co z pewnością nie kojarzy się z powagą, godnością, szacunkiem , autorytetem – czuję zbędność tego urzędu. Stał się on balastem, symbolem braku wiedzy, kompetencji i etyki. Stał się polskim wstydem.
Dziś, u progu Święta Niepodległości nie zamierzam uczestniczyć w fecie wyprawianej przez ludzi, którzy rok temu zabezpieczali swój osobisty interes rzutem na taśmę, w ostatniej chwili swoich rządów powołując człowieka, przeciw któremu toczy się w IPN dochodzenie o uznanie go za przestępcę komunistycznego - Andrzeja Kryże na stanowisko, z którego nie może być dożywotnio zwolniony, które daje mu doskonałe pieniądze i jeszcze doskonalszą nietykalność.
A równocześnie odmawiają prawa do uczestnictwa w ŚWIĘCIE WSZYSTKICH POLAKÓW ludziom, których zasługi w uzyskaniu niepodległości mojej Ojczyzny są nieporównanie większe niż ich samych.
Oficjalne obchody 90—tej rocznicy Uzyskania Niepodległości , te z udziałem wszystkich władz Polski, przed Grobem Nieznanego Żołnierza – to nasze wspólne obchody.
Reszta, cała ta „gala”, jest wyrazem magalomanii nie tylko Lecha Kaczyńskiego, ale przede wszystkim utrzymujących go w fałszywym przekonaniu własnej wielkości, jego dworaków – którzy, jak za komuny, pokażą narodowi, jak za publiczne pieniądze bawi się elita władzy.
Wśród gości „gali” nie będzie Angeli Merkel, która zapowiedziała obecność jedynie na części oficjalnej – co też Kancelaria Prezydenta usiłowała zmanipulować a Kownacki kłamał zapewniając, że weźmie ona udział w balu, kłamał chcąc wykazać jakim to szacunkiem w świecie cieszy się nasz prezydent.
A jakim się cieszy?
Kto odpowiedział na prezydenckie zaproszenie?
Oto kto będzie na prezydenckiej „gali”: Będą prezydenci: Gruzji - Micheil Saakashwili, Litwy - Valdas Adamkus, Ukrainy - Wiktor Juszczenko, a także premier Czech - Mirek Topolanek i ewentualnie: Afganistanu, Chorwacji, Czarnogóry, Estonii, Łotwy, Macedonii, Serbii, Słowacji, Słowenii, Węgier a także przewodniczący Prezydium Bośni i Hercegowiny.
No i czy po to jest nam potrzebny urząd Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej?
Virtual Pet Cat for Myspace Renata Rudecka-Kalinowska
Gdybyśmy przyjęli założenia czysto moralne, to byśmy nigdy niczego nie mieli/Jarosław Kaczyński/
"Będę konsekwentny w odzyskiwaniu dla ludzi PiS urzędu po urzędzie, przedsiębiorstwa po przedsiębiorstwie, agendy po agendzie. Odzyskamy te miejsca, których obsada zależy od państwa. PiS musi tam rządzić. Trzeba jasno powiedzieć, że 16 miesięcy po wygranej PiS żaden działacz czy zwolennik naszej partii, który wykrwawiał się w naszych kampaniach wyborczych, nie może cierpieć głodu i niedostatku. Ci ludzie muszą w satysfakcjonujący sposób przejąć władzę w części sektora podlegającej rządowi".
/Jacek Kurski na Zjeździe Wyborczym PiS,4 marca 2007w Gdańsku:/
&
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka