Pamiętacie te „zamachy bombowe” przed wyborami? To sianie paniki i straszenie ludzi?
A całkiem niedawne dziwne awarie pozbawiające prądu i ogrzewania całe dzielnice miast? Obliczone tak, by wywołały złość ludzi w tym samym czasie, w którym sporo Polaków chorowało na grypę?
A jak nie tak, to może przestraszyć tych, których przestraszyć najłatwiej, po wsiach i małych miasteczkach „czarną wołgą” lub „rzeźnikiem”?
Coś mi się widzi, ze w miarę zbliżania się wyborów coraz więcej takich pomysłów ktoś wcieli w życie.
Słyszę i czytam: Kryzys finansowy mamy odczuć najbardziej w przyszłym roku. Trzeba przygotować się na ogromne podwyżki cen. ZUSowi zabraknie na emerytury. Czeka nas kolejna fala bezrobocia.
Przesadzam?
Być może.
Ale to nie ja wymyślam te katastroficzne wizje.
To nie ja wtłukuję do głów najmniej rozumiejących, najbiedniejszych ludzi wizję pozbawienia ich emerytur, perspektywę nędzy, jaka nieuchronnie ich czeka.
Nie ja każdego dnia dbam o to by odpowiednia porcja takich „niusów” została wlana w ludzkie umysły, niszcząc ich poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji.
Nie ja kojarzę w mediach przedstawicieli partii rządzącej z bezpośrednio przed lub bezpośrednio po informacji ich dotyczącej, zwłaszcza gdy nie da się zatrzeć jej pozytywnej wymowy, z czymś strasznym, okrutnym, podłym, przestępczym.
Nie ja okraszam to natychmiast wypowiedzią któregoś z „prawych i sprawiedliwych” , który z namaszczeniem dla własnej elokwencji straszliwie kaleczoną polszczyzną pieprzy trzy po trzy głodne kawałki, obwieszczając wszem i wobec nędzne prawdy objawione.
Nie ja w programach publicystycznych zakrzykuję, zawrzaskuję innych rozmówców starannie dbając o to by im przerwać wypowiedź, by nie dać dokończyć im myśli, zdania – bo mogłoby się okazać, że mają rację.
To nie ja wpadam w ekstazę i euforię, gdy uda znaleźć się bodaj najmniejszy zarzut pod adresem rządzących. I nie mnie wypieki na gębie wyskakują gdy ogłaszam niechybny koniec obecnych rządów i moją własną świetlaną perspektywę.
To nie moi ludzie o inteligencji kucharek z kantyny LWP i fryzjerów z podmiejskich razur i takiejż wiedzy, prezentują siebie jako zbawców narodu uciemiężonego przez złodziei i sprzedających Polskę, chociaż przed chwilą mieli pretensje do obecnego rządu, że... nie sprzedał stoczni .
To nie moim dziełem jest nieustanne wykazywanie że Kaczyński chciał, ale mu nie dali. Że genialny strateg, że jedyny, który miał WIZJĘ POLSKI. Chociaż ten genialny strateg był gorszym premierem niż tak wykpiwany przez pisowców „Kaziu” Marcinkiewicz, którego poparcie społeczne było na poziomie, o jakim sam J.Kaczyński nawet pomarzyć nie mógł. I jak można przypuszczać, gdyby nie „kazałem go wyrzucić” brata J.Kaczyńskiego – to kto wie, czy Marcinkiewicz ze swoim rządem nie dotrwałby do końca kadencji. Ale to oznaczałoby koniec Kaczyńskich – także w samej partii, w PiS.
Więc płacimy wciąż za ambicje i dążenie do władzy za wszelką cenę. Za wygodne życie na koszt podatnika. Za to, że u władzy mają być nie ci, których Polacy chcą i popierają, nie ci których rządy wprowadzają równowagę i spokój, pozwalają cieszyć się codziennością nienajlepszą ale i nienajgorszą, krok po kroku polepszającą się - ale ci, którzy straszeniem, skłócaniem, sianiem niepokoju i nienawiści, bredniami politycznymi, hucpą, kłamstwem, rżnięciem mądrych (nawet Ludwik Dorn kpi ze znajomości prawa szefa PiS) i wszystkowiedzących, poprzez zawłaszczone przez nich ogólnopolskie media, poprzez szeregi uzależnionych od siebie dziennikarzy, tworzą nam obraz Polski, jako państwa, nie nie państwa, wszak państwa według nich już nie ma, jako miejsca na ziemi rodem z najczarniejszego horroru.
Kto, poza „wujkiem dobrą radą” i dzwoniącą do „Szkła kontaktowego” „panią Krysią”da się na to nabrać?
Kto, poza widzącymi dla siebie osobiste korzyści z takiego stanu rzeczy może to popierać?
Przecież nie ja.
Virtual Pet Cat for Myspace Renata Rudecka-Kalinowska
Gdybyśmy przyjęli założenia czysto moralne, to byśmy nigdy niczego nie mieli/Jarosław Kaczyński/
"Będę konsekwentny w odzyskiwaniu dla ludzi PiS urzędu po urzędzie, przedsiębiorstwa po przedsiębiorstwie, agendy po agendzie. Odzyskamy te miejsca, których obsada zależy od państwa. PiS musi tam rządzić. Trzeba jasno powiedzieć, że 16 miesięcy po wygranej PiS żaden działacz czy zwolennik naszej partii, który wykrwawiał się w naszych kampaniach wyborczych, nie może cierpieć głodu i niedostatku. Ci ludzie muszą w satysfakcjonujący sposób przejąć władzę w części sektora podlegającej rządowi".
/Jacek Kurski na Zjeździe Wyborczym PiS,4 marca 2007w Gdańsku:/
&
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka