W szkolnym dowcipie, na pytanie pani: Co mamy z gęsi? - mały Jasio odpowiada: Szmalec.
Z Marka Migalskiego nawet szmalcu nie mamy.
Europoseł PiS Marek Migalski nawet jako bloger szmalcu nam, czyli Salonowi 24 nie przynosi. Zadbał bowiem o to by produkować się na drugim swoim blogu na onet.pl, gdzie mężnie znosi wyzwiska, inwektywy i szczere myśli na swój temat komentującej onetowej braci – ale w zamian każda jego nowa notka jest promowana na stronie głównej onet.pl ze stosownym linkiem do bloga pana Marka na tymże onecie. Szmalec zatem z blogowania Migalskiego ma przede wszystkim onet no i pan Marek oczywiście. Takie szmalcowe sprzężenie zwrotne.
Salon 24, jako platforma blogowa służąca wymianie poglądów razem z wiernymi panu Markowi komentatorami dzielnie broniącymi pana Marka przed wszelkim lewactwem i bolszewią tudzież innym peło – pozostaje w enuncjacjach pana Marka i na jego temat – miejscem nieznanym
Migalski właściwie poza zaprzyjaźnianiem się z panią Senyszyn podczas wspólnych lotów na linii Bruksela- Kraków i odwrotnie, jest jedynie blogerem. Nie tam jakimś naukowcem, politologiem czy europosłem europosłującym Polsce – ale właśnie etatowym blogerem.
Blog Migalskiego jest bowiem jego głównym dziełem politycznym, w którym zawierają się myśli, poglądy, wiedza i inteligencja pana Marka. Ilość tematów poruszanych przez Migalskiego jest siłą rzeczy ograniczona do aktualnie wytyczonej jedynie słusznej linii partyjnej, wyznaczanej na bieżąco przez instrukcje szefa PiS w odniesieniu do tak zwanej bieżączki. Sposób przedstawiania tematów – kwalifikuje Migalskiego w rankingu blogerów politycznych mniej więcej w środku średniego pisowskiego poziomu. Charakterystyczne odwołania się poprzez nie odbiegające od normy inwektywy do języka i retoryki pisowskiej czyni z jego blogu miejsce tyleż agresywnej, co niezbyt mądrej propagandy, bardziej obliczonej na utrzymanie zwolenników niż na pozyskanie nowych. Jego blog jest miejscem budowania własnego zaplecza politycznego – w myśl zasady: nieważne kim są, jacy są , byle byli.
Daremnie na blogu Migalskiego szukać informacji o tym co się dzieje w PE, o trendach, tematach, pracy i współpracy z przedstawicielami innych państw, o przyjaźniach plotkach, poszukiwaniu partnerów dla Polski, podejmowaniu wspólnych działań, promocji Polski czy zwyczajnego zbliżania Polaków z innymi nacjami wspólnej Europy.
Daremnie szukać myśli filozoficznej, pogłębionej analizy politycznej, prognoz dalekosiężnych, rozwijania idei i wizji Polski.
Nie, tego „szmalcu” tam nie ma.
Czasem przywali Buzkowi, zawsze przywali PO, obowiązkowo pochwali PiS, dając przy okazji lekko pogardliwego prztyczka samym Kaczyńskim. A to opowie nam, jako o rewelacji świeżutkiej, jak zeszłoroczne bułeczki, o „kwitach” na Jaruzelskiego, o których nie wiedzą tylko roczniki właśnie odkrywające, że istnieje coś takiego, jak polityka, oraz kilku ekspertów różnych opcji, za odpowiednią stawkę głęboko nad nimi do późnych godzin nocnych dywagujących;
A to zawezwie Ludwika Dorna do pokajania się przed Kaczyńskim, który wszak wielkim wodzem jest, ale byłby większym, gdyby znów mu jakieś przystawki dały się zjeść. A to zapała stosownym na czas pisania niewielkiego tekstu oburzeniem na prokuraturę w tym „państwie prawa wyjątkowego”, która nie podziela jego poglądu na to, co według Migalskiego złamaniem prawa jest a według prokuratury nie jest.
I ….skomentuje. Odpowie swoim czytelnikom.
Migalski bezbłędnie wyczuwa najbardziej, jakby tu powiedzieć a nie obrazić, SWÓJ elektorat. Z reguły odpowiada tym, którzy właśnie przed chwilą, jeszcze spoceni od walenia pałami innych komentatorów, przybiegają wiernie do Migalskiego oczekując od niego pogłaskania po główce. I dostają. Dostają kilka słów, jak autograf na książce, której czują się współautorami.
Zadziwia mnie w Migalskim jego cwaniacki spryt.
Jego umiejętność pchania się.
Jego dar nie przejmowania się tym, co ludziom z klasą wydaje się tandetne, poniżej poziomu, co jest taką pachciarską zapobiegliwością w dążeniu do uczepienia się kolejnego szczebla drabiny – a co nikomu poza nim samym nie służy.
Zadziwia mnie, bowiem Migalski uosabia świat zaniżonych wartości. Zbudowany według własnej skali i własnej hierarchii, w którym Migalski zajmuje stosunkowo wysoką pozycję. Ten świat funkcjonuje obok normalnego świata, z ustalonymi od wieków zasadami , systemem wyróżnień, tradycyjnego pojmowania pojęć i wartości. Świat Migalskiego, wyabstrahowany i całkowicie odrębny stara się ten normalny świat zdominować narzucić mu to swoje zaniżenie wiedzy, norm moralnych i obyczajowych.
Przeciętność, średniactwo, wyrosłe na gruncie łatwych karier politycznych, zdaje się w Polsce być górnym pułapem świata celebrites, któremu do życia w luksusie niepotrzebna jest wiedzą, mądrość i przyzwoitość. Ba, nawet jest przeszkodą.
To świat, który nie przynosi pożytków społecznych, nie rozwija, nie buduje, nie daje..
Ale umie brać i mieć.
Szmalec.
Virtual Pet Cat for Myspace Renata Rudecka-Kalinowska
Gdybyśmy przyjęli założenia czysto moralne, to byśmy nigdy niczego nie mieli/Jarosław Kaczyński/
"Będę konsekwentny w odzyskiwaniu dla ludzi PiS urzędu po urzędzie, przedsiębiorstwa po przedsiębiorstwie, agendy po agendzie. Odzyskamy te miejsca, których obsada zależy od państwa. PiS musi tam rządzić. Trzeba jasno powiedzieć, że 16 miesięcy po wygranej PiS żaden działacz czy zwolennik naszej partii, który wykrwawiał się w naszych kampaniach wyborczych, nie może cierpieć głodu i niedostatku. Ci ludzie muszą w satysfakcjonujący sposób przejąć władzę w części sektora podlegającej rządowi".
/Jacek Kurski na Zjeździe Wyborczym PiS,4 marca 2007w Gdańsku:/
&
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka