Renata Rudecka-Kalinowska Renata Rudecka-Kalinowska
903
BLOG

Polityka "na zakładkę"

Renata Rudecka-Kalinowska Renata Rudecka-Kalinowska Polityka Obserwuj notkę 34

 

Różnica między PZPR a PiS polega na tym, że ta pierwsza zmieniała ekipy rządzące pozostawiając nietkniętą nazwę – a ta druga zmienia nazwy pozostawiając nietkniętą ekipę rządzącą.

W tym zdaniu, pozornie jasnym i czytelnym – tkwi jednak niezmiernie ważny problem - słowo: zmieniała. Kto zmieniał? Bo ktoś musiał tych zmian i w jednej i w drugie partii dokonywać.

Ktoś, kto naprawdę rządził i PZPR i PiS. Być może nawet ci sami ludzie.

Jakkolwiek tam jest – mamy do czynienia z kolejną zmianą fasady. Według schematu, który dokładnie określiła Jadwiga Staniszkis, mówiąc (pewnie znów nieświadomie i zupełnie niechcący ujawniając tajemnice kuchni pisowskiej, jak wtedy, gdy palnęła o prochach zażywanych przez Kaczyńskiego) o słuszności zasady działania nowo powstałego stowarzyszenia Joanny Kluzik-Rostkowskiej, działania „na zakładkę”. Tą „zakładką” mają być członkowie PiS, którzy pozostają w partii, równocześnie stając się członkami założycielami wspomnianego stowarzyszenia.

To schemat szczegółowo przećwiczony przy tworzeniu w 2001 roku „Prawa i Sprawiedliwości” „na zakładkę” z równocześnie funkcjonującym Porozumieniem Centrum, które przeżyło w tej przetrwalnikowej formie aż do lipca 2007 roku, kiedy po umorzeniu samemu sobie wszelkich długów wobec państwa polskiego przez swoich właścicieli, czyli przez upadający właśnie i schodzący w niesławie z polskiej sceny politycznej, rząd Kaczyńskiego, zmarło śmiercią cichą i wstydliwie przemilczaną, nawet bez „sztandar wyprowadzić”.

Wtedy, w 2001roku u podstaw powołania PiS legł zamysł wprowadzenia do pałacu Prezydenckiego Lecha Kaczyńskiego a jego brata Jarosława na urząd premiera RP. Jedno lub drugie, albo jedno i drugie. Dualizm bliźniaków gwarantował potężne wpływy polityczne, nawet jeśli tylko jeden z konceptów by się powiódł.

Partią, która promowałaby kandydaturę Lecha Kaczyńskiego – nie mogło być obciążone aferami biznesowo-finansowymi Porozumienie Centrum. I nawet nie dlatego, że obciążyłyby one swoimi zaszłościami, szczególnie aferą „Telegrafu”, czyste konto polityczne kandydata. Ale dlatego, by uniknąć zainteresowania nimi, chwilowo „ugłaskanych” poprzez wpływowych ludzi, instytucji państwa powołanych do zajmowania się sprawami niejasnych biznesów.: prokuratur, izb skarbowych, wyspecjalizowanych agend rządowych śledzących styk biznesu z polityką.

Tamte argumenty, stojące za zmianą nazwy PC na PiS wydają się całkiem oczywiste i zrozumiale, zwłaszcza po skazaniu przez sąd za lewe interesy z Bagsikiem i Gąsiorowskim, w co zamieszane były pieniądze z FOZZ, jednego z ludzi Kaczyńskich Macieja Zalewskiego, który, jak Rywin poszedł „bohatersko” siedzieć na trzy lata, ale mocodawców nie sypnął.

Co więc jest przyczyną obecnych działań podjętych przez tych samych ludzi zmierzających do powtórzenia operacji? Tego liftingu starego PC przekształconego w PiS, w twór nowy o bliżej jeszcze niesprecyzowanej nazwie, chwilowo zastąpionej sloganem wyborczym „Polska jest najważniejsza”?

Pomijając oczywistość, jaką jest wola dążenia do władzy i nieprzeparte dążenie do wpływów politycznych – bezpośrednią przyczyną jest fakt, że skończyła się użyteczność samego Kaczyńskiego. Stał się nieprzydatny. Nie ma dualizmu braci Kaczyńskich, a ten pojedynczy traci poparcie i nie daje gwarancji na osiąganie celów.

Potrzeba zatem wykonać manewr z zamianą „na zakładkę” starego w nowe. Wprzęgając w przedsięwzięcie eks-pisowskie manipulantki kłamstwem, sprawdzone w kampanii wyborczej, przydając im sprawdzonych również w oszukiwaniu wyborców, pisowskich spin-doktorow – stosując psychomanipulację emocjami na fali „skrzywdzenia” wyrzuconych z PiS pań – zbudować „nowy” twór polityczny ze starych, ale starannie dobranych członków.

Wizerunek nowej partii ma być wizerunkiem odmiennym od PiS i Kaczyńskich. Ma uwodzić kompetencją, spokojem, twardą, ale nieagresywną opozycyjnością wobec rządu, ideowością i pragmatyzmem. Ma mieć twarz Kluzik-Rostkowskiej ale i Pawła Kowala. Bo to Kowal będzie szefem tej partii, kiedy przyjdzie czas wyborów.

To na niego a nie na Zbigniewa Ziobrę przeznaczonego jedynie do robinia czystek personalnych w PiS, do czego nadaje się idealnie – stawiają rządzący w PC i w PiS.

W 2015 roku wybory prezydenckie zbiegną się z wyborami parlamentarnymi. Tak więc czasu jest dostatecznie dużo, tyle samo mniej więcej, co wtedy gdy przekształcano PC w PiS. Wystarczy, by zbudować dostatecznie silną formację, uwolnioną od balastu agresji, ośmieszającego zadęcia i sztuczności pustej retoryki Jarosława Kaczyńskiego ale wspartą „kontynuacją idei Lecha Kaczyńskiego” - partię spadkobierców tej łatwostrawnej wersji light braci Kaczyńskich.

Czy kogokolwiek zdziwiłaby wówczas perspektywa po ewentualnych wygranych wyborach parlamentarnych objęcia teki premiera przez Pawła Kowala?

A czy ktokolwiek nadawałby się bardziej do objęcia prezydentury, pojmowanej jako kontynuacja dzieła Lecha Kaczyńskiego – niż  prawniczka,wciągnięta w politykę podczas kampanii wyborczej przez Kluzik-Rostkowską,umiejąca zadbać o własny interes, posiadająca mocne zaplecze finansowe, odpowiedni wiek, i jeszcze bardziej odpowiednie koneksje rodzinne poprzez swojego męża, prezentująca zestaw cech charakterologicznych idealnie ją predestynujących do roli i pokładanych w niej nadziei. - pierwsza w Polsce kobieta-prezydent, córka tragicznie zmarlej prezydenckiej pary - Marta Dubieniecka?

Że fantazjuję? Że to absurd?

A dlaczego?

Przecież zawsze w ostateczności można powtórzyć numer z 2005 roku handlując przed II turą – wtedy udanie z Lepperem, nieudanie z Napieralskim w tym roku.

A z kim w 2015 roku?

A z kim się da.

Przecież to nieważne – przecież tylko „Polska jest najważniejsza”.

I tylko nie ma odpowiedzi na postawione na początku pytanie: Kim są ludzie, którzy dokonują na naszych oczach tego kolejnego szwindlu politycznego?

Virtual Pet Cat for Myspace Renata Rudecka-Kalinowska   Gdybyśmy przyjęli założenia czysto moralne, to byśmy nigdy niczego nie mieli/Jarosław Kaczyński/     "Będę konsekwentny w odzyskiwaniu dla ludzi PiS urzędu po urzędzie, przedsiębiorstwa po przedsiębiorstwie, agendy po agendzie. Odzyskamy te miejsca, których obsada zależy od państwa. PiS musi tam rządzić. Trzeba jasno powiedzieć, że 16 miesięcy po wygranej PiS żaden działacz czy zwolennik naszej partii, który wykrwawiał się w naszych kampaniach wyborczych, nie może cierpieć głodu i niedostatku. Ci ludzie muszą w satysfakcjonujący sposób przejąć władzę w części sektora podlegającej rządowi". /Jacek Kurski na Zjeździe Wyborczym PiS,4 marca 2007w Gdańsku:/   &amp

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (34)

Inne tematy w dziale Polityka