Renata Rudecka-Kalinowska Renata Rudecka-Kalinowska
2592
BLOG

Przyszła kryska na Matyska - czyli kolej na Warzechę

Renata Rudecka-Kalinowska Renata Rudecka-Kalinowska Polityka Obserwuj notkę 82

 

Czyli amatorskie wazeliniarstwo w starciu z doświadczeniem propagandy.

Sakiewicz: „Mój kłopot z Łukaszem Warzechą jest taki, że Łukasz jest sympatyczny, czasem odważny ale niestety nie mówi prawdy.”

Łukasz nakłamałeś ludziom, to teraz miej odwagę przeprosić”.

Ani mi ani też autorką filmu nie przyszłoby do głowy żeby robić film dla PiS-u”.

/pisownia oraz błędy w odmianie rzeczownika "autorka"  w liczbie mnogiej: "autorki" - oryginalne/

Warzecha: „...nie napisałem nigdzie, że „film nie może być dobry bo jest z »Gazety Polskiej«”. Napisałem, że tak będą go odbierać nieprzekonani, że skreślą go przed obejrzeniem. Zakładam, że jest Pan wystarczająco rozgarnięty, aby zrozumieć ten prosty przekaz. Jeśli przedstawia go Pan fałszywie, wnioskuję, że robi to Pan celowo”.

„Z dużą przykrością stwierdzam, że Pana tekścik opiera się na kłamstwie i to Pan powinien mnie przeprosić.”

 

Możliwości są trzy:

Albo: konflikt jest udawany by udowadniać pluralizm w środowisku pisowskim

Albo: Sakiewicz eliminuje konkurencję – Warzecha zbędny jak Migalski

Albo: Warzecha próbuje odzyskać pozycję dziennikarza obiektywnego

 

Możliwość pierwsza: konflikt jest udawany by udowadniać pluralizm poglądów i obiektywizm w środowisku pisowskim

Cytat z Sakiewicza: „Otóż 9. kwietnia wieczorem zostałem w trybie nagłym usunięty przez PiS-owskich urzedników z TVP. Wprawdzie nikt nigdy nie podał powodów tej decyzji (mój program w ciągu trzech miesięcy miał 400 proc. wzrostu ogladalności), ale dla mnie było jasne, że zostałem ukrany za krytykę prób zbliżania PiS-u do SLD. W TVP wprowadzono wtedy dla mnie coś w rodzaju nieformalnego zakazu. W tym czasie Warzecha brylował w najlepsze w PiS-owskiej telewizji. Po 10 kwietnia "Gazeta Polska" mimo decyzji sztabu wyborczego PiS-u, tejże partii i mimo cichej zgody elit (od lewa do prawa) drążyła temat Smoleński. W rezultacie byliśmy jedynym liczącym się pismem któremu wtedy Kaczyński nie udzielił wywiadu (była to śwaidoma decyzja sztabu). Po zakończonej kampanii wyborczej Kaczyński przystąpił do sprawy Smoleńska, którą my zajmowaliśmy się od trzech miesięcy. To Warzecha i jemu podobni kupili partyjną linię PiS-u z okolic kampanii wyborczej i dzisiaj płaczą, że Kaczyński bardziej zgadza się z nami, a nie z jego przyjaciółmi z PJN (to chyba też jakaś partia).”

Cytat ten dowodzi dwóch rzeczy.

Po pierwsze, głębokich uzgodnień wewnątrz PiS pozwalających na dogodną zmianę frontu w każdej chwili, przy zachowaniu pozornej neutralności Gazety Polskiej – w co oczywiście nikt nie uwierzył.

Po drugie, w kręgach sakiewiczowych propagandystów zauważono odchylenie ideologiczne od linii i bazy Warzechy w stronę PJN i jego twórczyń.

Można sądzić, że toczy się gra pozorująca konflikt w celu ułatwienia zmiany frontu całej strategii PiS przed nadchodzącymi wyborami parlamentarnymi. Strategii, w której katastrofa smoleńska zostanie głównym dźwigarem dla Kaczyńskiego i PiS – ale nada jej się charakter szerszy , wykraczający poza dotąd stosowaną praktykę ograniczania się do pisowskich „smoleńskich wdów”, „ruskiej trumny”, „zbrodni” i „zamachu”,

W tej sytuacji szufladkowanie przez Warzechę, jako tworu na zlecenie polityczne Gazety Polskiej filmu „Mgła”, rozwala całą ideę , której celem jest stworzenie właśnie szerszego kontekstu do zawłaszczenia całej katastrofy.

Paradoksalnie stwarza więc możliwość wyjaśnień, uzasadnień, przekonywań, że film Lichockiej i Dłużewskiej – to przykład obiektywizmu, niesłusznie i niesprawiedliwie pomawianego o jednostronność i stronniczość. Im większa zrobi się awantura na linii Sakiewicz-Warzecha – tym bardziej będzie możliwa obrona „Mgły”, jako filmu zawierającego obiektywną prawdę.

 

Możliwość druga: Sakiewicz eliminuje konkurencję – Warzecha zbędny jak Migalski

W kręgach sakiewiczowych propagandystów zauważono odchylenie ideologiczne od linii i bazy Warzechy w stronę PJN i jego twórczyń.

I podobnie, jak postąpiono z Markiem Migalskim - postanowiono „wykończyć” dziennikarza, którego chwiejność zagraża bezpieczeństwu całego pomysłu na rozpoczętą kampanię wyborczą. Cierpliwie odczekano do momentu, gdy Warzecha sam się podłożył swoim tekstem o filmie, jak Migalski pamiętnym listem. Zresztą analogie między postępowaniem wobec Migalskiego i Warzechy są oczywiste. Wazeliniarstwo Warzechy podobnie jak wazeliniarstwo Migalskiego wobec Kaczyńskiego i PiS – uznane zostały, jak widać, za szyte zbyt grubymi nićmi, ujawniające nieszczerość i koniunkturalizm, a tym samym mające charakter przekonywania przekonanych, zniechęcające jednak nieprzekonanych do PiS, na których wszakże propagandzie pisowskiej najbardziej zależy. Na dodatek zachodzi obawa, że zyskując wiarygodność czytelników, Warzecha przeflancuje ich na grunt popierania PJN. Zatem Warzecha został przez Sakiewicza nazwany kłamcą i zażądano od niego przeprosin, co w języku polityki oznacza: koniec z panem, panie Warzecha.

 

Albo: Warzecha próbuje odzyskać pozycję dziennikarza obiektywnego

Jednakże cała sprawa zaczyna się od tekstu Warzechy. Jest więc wielce prawdopodobne, że zmieniający dotychczas fronty polityczne w miarę otrzymywania korzystnych propozycji Łukasz Warzecha – uznał, że z tej pisowskiej mąki chleba nie będzie, a Lichocko-Dłużewsko-Sakiewiczowa „Mgła” nie jest w stanie zamglić starego wizerunku samego Kaczyńskiego ani jego PiS, wprowadzając na scenę polityki całkowicie nowy, wiarygodny, (który to już) ich wizerunek.

Postanowił więc, rozejrzawszy się bacznie na boki, stworzyć samemu sobie komfortową sytuację, która w miarę rozwoju, pozwoli mu delikatnie się przemieszczać w kierunku zwycięzcy, bez względu na to, kto nim się okaże.

Taktyka przywracania wizerunku obiektywnego dziennikarza samemu sobie, zastosowana przez Warzechę może okazać się dla Warzechy zgubna – jeśli przyjmiemy słowa Sakiewicza jako rzeczywistość a nie grę.

Ale jeśli to jest gra – taktyka przyjęta przez obu panów może stać się elementem kreowania pozornego pluralizmu poglądów wewnątrz PiS i może być kolejnym oszustwem wyborczym, nie mniejszym niż trauma, prochy i łagodność Kaczyńskiego wymyślone przez Joannę Kluzik-Rostkowską podczas kampanii prezydenckiej.

 

Podsumowując: Istnieje jeszcze możliwość czwarta. Zarówno Sakiewicz, jak i Warzecha grają wyłącznie o swoje, przygotowując sobie grunt na „po wyborach”, gdy zarówno PiS, jak i PJN po przegranych jesienią tego roku wyborach, nie będą w stanie zapewnić żadnemu z nich dotychczasowej, wielce komfortowej i bardzo opłacalnej pozycji.

 

http://lukaszwarzecha.salon24.pl/266032,to-pan-klamie-panie-sakiewicz#comment_3782845

http://tomaszsakiewicz.salon24.pl/

http://tomaszsakiewicz.salon24.pl/266109,kocham-pana-panie-warzecha

 

 

Virtual Pet Cat for Myspace Renata Rudecka-Kalinowska   Gdybyśmy przyjęli założenia czysto moralne, to byśmy nigdy niczego nie mieli/Jarosław Kaczyński/     "Będę konsekwentny w odzyskiwaniu dla ludzi PiS urzędu po urzędzie, przedsiębiorstwa po przedsiębiorstwie, agendy po agendzie. Odzyskamy te miejsca, których obsada zależy od państwa. PiS musi tam rządzić. Trzeba jasno powiedzieć, że 16 miesięcy po wygranej PiS żaden działacz czy zwolennik naszej partii, który wykrwawiał się w naszych kampaniach wyborczych, nie może cierpieć głodu i niedostatku. Ci ludzie muszą w satysfakcjonujący sposób przejąć władzę w części sektora podlegającej rządowi". /Jacek Kurski na Zjeździe Wyborczym PiS,4 marca 2007w Gdańsku:/   &amp

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (82)

Inne tematy w dziale Polityka