Po co są procedury?
I dlaczego ściga się ministra Klicha za ich ewentualny brak lub nieprzestrzeganie? Dlaczego rosyjski bałagan i ewentualne błędy kontrolerów na wieży są tak ważne dla przeciwników raportu MAK?
O co chodzi w tym dogrzebywaniu się szczegółów, skoro one nie zmienią faktu katastrofy i odpowiedzialności za nią przede wszystkim „Najważniejszego Pasażera”, ludzi, którymi się posługiwał w wywieraniu nacisków na pilotów i samych pilotów z dowódcą na czele?
To wszystko jest szukaniem post factum tego, co mogłoby, ale nie posłużyło, do NIEWYKONANIA POLECEŃ nieodpowiedzialnego, pozbawionego rozsądku, nastawionego na kolejne „wykonanie zadania” umniejszenia wagi spotkania Donalda Tuska z Władymirem Putinem trzy dni wcześniej w Katyniu - „Głównego Pasażera”.
O czym mówią te niezliczone teksty i wypowiedzi skupiające się nie na tym, co o katastrofie zadecydowało – ale na tym co jej nie przeszkodziło?
Mówią głównie o tym, że państwo powinno mieć wypracowane sposoby działania, metody postępowania, procedury, które chronić będą obywateli. W tym także obywateli całkowicie pozbawionych poczucia realizmu i odpowiedzialności za własne czyny. W tym także ludzi, którym ambicje i napompowane butą ego dyktują decyzje szalone. W tym także ludzi władzy, a nawet głównodowodzącego polską armią, jeśli przypadkiem zdarzy się nam na tej funkcji człowiek taki, jak Lech Kaczyński.
I nie jest żadnym usprawiedliwieniem państwa fakt, że nikt nie zakładał, nawet w najczarniejszych wizjach, że nam się coś takiego może przydarzyć. Nie jest żadnym usprawiedliwieniem, że z całą powagą powierza się odpowiedzialność nie tylko za jeden lot, ale i za czterdziestomilionowy naród ludziom, którzy nie powinni zajmować się niczym więcej niż własnym zdrowiem. Nie jest usprawiedliwieniem, że nie korzysta się z istniejących procedur i przepisów Konstytucji, by chronić państwo i obywateli przed skutkami lekkomyślności, nieodpowiedzialności lub wręcz choroby ludzi, których możliwości decyzyjne są ogromne, a mogą, jak pokazało życie, być katastrofalne.
Gra zwana polityką pozwala klasie politycznej na lekceważenie społeczeństwa i rozgrywanie spraw ponad ich głowami, we własnym gronie, ale najwyższą stawką jesteśmy w tej grze my – obywatele. I nie jest ważne, czy miejsca przy stoliku zajęli : mąż stanu, erudyta, głupek, wariat lub szachraj. Nie jest ważne dla nich samych.
Ważne powinno być dla nas.
To my rzucamy na stolik graczy stawki – ale oni je licytują. To na nas spadają koszty tej gry. To my będziemy bulić za bluff graczy, za ich podbijanie stawek, za ich szulerkę. Płacimy żywym, przez nas wypracowanym, wydartym nam pieniądzem. Płacimy za wojny, za pokój, za szalejące żywioły przyrody i chorych ambicji Płacimy za komfort życia graczy i za skutki katastrof, jakie powodują. Płacimy za to, że ich świat z naszym światem łączy jedynie ta nić, ten strumień pieniędzy, jaki od nas do nich płynie. To my decydujemy, kogo w tym ich świecie umieszczamy, kto będzie z naszej woli, z naszego wyboru i za nasze pieniądze budować luksus swojego życia, dorabiając się w ciągu krótkiego czasu pozycji i majątku, które pozwolą mu od naszego świata oderwać się raz na zawsze – jemu i jego rodzinie.
Nie dziwmy się zatem, że to oni tworzą prawo, procedury, metody postępowania, które służą przede wszystkim klasie politycznej, ale do ich przestrzegania zobowiązują jedynie nas. Oni sami, ludzie władzy, czują się z tych procedur zwolnieni, są ponad nimi.
Czyż wysyłanie do kokpitu pilotów prezydenckich wysłanników Kazany i Błasika nie dowodzi tego?
Czyż wymuszanie na pilocie lądowania w Gruzji nie dowodzi tego?
Czyż obarczanie pilota winą i upokarzanie go za to, że procedur podczas lotu do Gruzji przestrzegał – nie dowodzi tego?
Więc pytam, jakich złamanych procedur szukacie?
Tych, które nie pozwoliłyby Lechowi i Jarosławowi Kaczyńskim stawiać się ponad nimi?
Virtual Pet Cat for Myspace Renata Rudecka-Kalinowska
Gdybyśmy przyjęli założenia czysto moralne, to byśmy nigdy niczego nie mieli/Jarosław Kaczyński/
"Będę konsekwentny w odzyskiwaniu dla ludzi PiS urzędu po urzędzie, przedsiębiorstwa po przedsiębiorstwie, agendy po agendzie. Odzyskamy te miejsca, których obsada zależy od państwa. PiS musi tam rządzić. Trzeba jasno powiedzieć, że 16 miesięcy po wygranej PiS żaden działacz czy zwolennik naszej partii, który wykrwawiał się w naszych kampaniach wyborczych, nie może cierpieć głodu i niedostatku. Ci ludzie muszą w satysfakcjonujący sposób przejąć władzę w części sektora podlegającej rządowi".
/Jacek Kurski na Zjeździe Wyborczym PiS,4 marca 2007w Gdańsku:/
&
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka