Między potrzebą dokumentowania czasów, kiedy to nobilitowane przez Kaczyńskiego chamstwo i głupota czują się uprawnione do zabierania głosu – a koniecznością dbania o estetykę dyskusji – rozpościera się obszar osobistej odpowiedzialności za słowo.
W przypadku portali internetowych dochodzi jeszcze element opłacalności prowadzenia portalu i utrzymania „linii programowej” narzucanej przez właścicieli, chcących wykazać się lojalnością polityczną wobec swoich obecnych lub potencjalnych w przyszłości mocodawców i sponsorów.
Najwyraźniej widać to na portalach Sakiewicza czy braci Karnowskich, gdzie poziom inwektyw, bluzgów, oszczerstw, insynuacji, pisanych najpodlejszym z możliwych językiem, sprowadził polszczyznę do poziomu odrażającej wolszczyzny. I nie mam na myśli tylko komentatorów, ale przede wszystkim zawodowe pióra „dziennikarzy niepokornych i niezależnych” posługujących się knajackim bełkotem, bo tylko taki jest zrozumiały dla ich użytkowników. Żeby nie było wątpliwości – użytkowników będących zwolennikami o członkami PiS.
Ten tekst piszą w sytuacji poprzedzającej dość znaczące zmiany w polskiej polityce. Stąd ta nasilona agresja środowiska PiS, stąd szalone nadzieje wyrażane w schizofrenicznych wizjach zemsty politycznej. Bije się pianę spraw nieważnych w oczekiwaniu na wydarzenie, które ma wstrząsnąć posadami państwa.
Referendum warszawskie.
Już za kilka dni.
To ostatnia deska ratunku dla Kaczyńskiego i PiS.
Bo oto dzięki straszliwej kompromitacji zeznających w Naczelnej Prokuraturze Wojskowej „ekspertów „ Macierewicza, którzy w obliczu prokuratora powiedzieli tragikomiczną prawdę o swoich ”kwalifikacjach” (zakładając, że nigdy ich zeznania nie zostaną upublicznione) - zatkały się ostatecznie dysze napędzające środowisko pisowskie tematem smoleńskim. Temat zdechł. I nie da się już na nim jechać dalej.
Wewnątrz PiS trwa cicha, zajadła wojna zmierzająca do usunięcia Kaczyńskiego. Stąd też cała jego nadzieja w referendum warszawskim. Pamiętacie jeszcze „Dziś Elbląg, jutro Warszawa, pojutrze cała Polska”?
Kaczyński musi coś rzucić na żer swoim wyznawcom, żeby utrzymać ich nadzieję i wiarę w sukces. W swój, a więc i ich sukces. I w swoją, a więc i ich zemstę na wszystkich, którzy każdego dnia uświadamiają im, że ta ich nobilitacja jest im dana tylko na chwilę, tylko na czas, gdy mają ten swój PiS i tego swojego Kaczyńskiego. A kiedy zniknie Kaczyński i PiS – znowu zapadną się w ciemność własnych kompleksów, nieudacznictwa, zawiści i nienawiści do lepszych od siebie.
Wiedzą to przede wszystkim wspomniani „dziennikarze niepokorni i niezależni” - bo co ich czeka, gdy te szmatławe portale, gazety, razem z tym czymś, co szumnie nazwano „telewizją „Republika” - padną z braku sponsora i kasy? Przecież żadne szanujące się medium nie zatrudni pisowskiego propagandysty czy propagandystki nazywających siebie dziennikarzami.
Dlatego tak wielkim nakładem sił i pieniędzy walczą o frekwencję w referendum, by przy nieświadomej pomocy zwolenników Hanny Gronkiewicz -Waltz, którzy zechcą pójść i głosować za jej pozostawieniem, jako Prezydenta Warszawy - było ono ważne.
Przegrane referendum warszawskie dla jego organizatorów a więc dla Kaczyńskiego w koalicji z SLDowskim Guziałem i Palikotem oznacza koniec ich wszystkich w polskiej polityce.
I to jest ta zasadnicza zmiana, jaka nas niebawem czeka.