Retiarius Retiarius
440
BLOG

Akt terroru – ostatnia broń Niemiec w walce z Polską?

Retiarius Retiarius Polityka Obserwuj notkę 6
Jakkolwiek moje rozważania mogą się wydać – całkiem słusznie – absurdalne i nie do przyjęcia, to jednak nie sposób z góry wykluczać zdarzeń, które jakkolwiek nieprawdopodobne, nie są niemożliwe. Bez zbędnego budowania napięcia zapytam wprost – czy przeprowadzenie w Polsce, na kilka dni przed wyborami, ataku terrorystycznego mogłoby przysłużyć się niemieckim interesom przyczyniając się do utraty władzy przez Zjednoczoną Prawicę?

Debata na temat „korupcyjnej sprzedaży wiz Schengen na dużą skalę” obrazuje poziom niemieckiej determinacji w walce z usamodzielniającą się Polską i dowodzi narastającej w Niemczech frustracji w obliczu przewidywanej porażki polityka namaszczonego przez Ursulę von der Layen na polskiego premiera. Towarzyszy jej zaskakujące przyspieszenie prac nad paktem migracyjnym, projektem, któremu zdecydowanie sprzeciwiają się politycy Zjednoczonej Prawicy. Te niemiecko-unijne działania wydają się być raczej niekorzystne dla walczącej o władzę w Polsce opozycji. Dlaczego Niemcy, chcąc wygranej Donalda Tuska, zdają się robić wiele by wygrał Jarosław Kaczyński?  Czy Niemcy, w obliczu niepowodzenia ataku za pomocą „zboża i Ukrainy” postanowią sięgnąć po jakąś „wunderwaffe”?

Powtórzę pytanie – czy przeprowadzenie w Polsce, na kilka dni przed wyborami, ataku terrorystycznego mogłoby przysłużyć się niemieckim interesom przyczyniając się do utraty władzy przez Zjednoczoną Prawicę?

11 marca 2004 r., na kilka dni przed wyborami w Hiszpanii, doszło w Madrycie do serii zamachów bombowych, w których zginęło blisko 200 osób. Bezpośrednim następstwem tragedii była wyborcza porażka rządzącej i będącej faworytem Partii Ludowej Jose Marii Aznara. Do władzy doszli lewicowcy z PSOE. Oczywiście nie da się jednoznacznie stwierdzić, że zamachy były tym wydarzeniem, które przechyliło szalę zwycięstwa na stronę opozycji. Mając jednak na uwadze poparcie udzielane przez prawicowy rząd Amerykanom i jego zaangażowanie militarne w Iraku, można domniemywać, że obarczenie odpowiedzialnością za zamach baskijskich separatystów tylko dolało oliwy do ognia podejrzeń, że to islamscy fundamentaliści karzą Hiszpanię za jej proamerykańską politykę.

Nie ukrywam, że bywam trochę poirytowany podkreślaniem przez niektórych polityków polskiej prawicy, że skuteczne przeciwstawianie się nielegalnej imigracji czyni z Polski kraj bez zamachów. Zapewne jest to czynnik istotny, ale nie jedyny. Czy eksponowanie tego faktu i wiązanie go ze stanowczym sprzeciwem wobec nielegalnej imigracji oraz wzięcie na sztandary hasła „Bezpieczna Polska” (pomijamy aspekt zagrożenia militarnego) nie mogą zostać potraktowane jako „zaproszenie” do zburzenia tej narracji?

Wyobraźmy sobie następujący scenariusz: 12 października ma miejsce w Polsce seria 3-4 zamachów terrorystycznych. Są ofiary, zabici i ranni. Niechętne Polsce media bezlitośnie obnażają niezdolność władz do zapewnienia bezpieczeństwa obywatelom. Co więcej, od razu znajdują winnych (uwiarygadniając rozdmuchane do niebywałych rozmiarów kłamstwo o „korupcyjnej sprzedaży wiz”) - to imigranci, którzy dostali się do Polski dzięki „polskim wizom kupionym na bazarze w Afryce”. Fundament, na którym Zjednoczona Prawica zbudowała swoją kampanię legnie w gruzach.     

Powyższy scenariusz, jakkolwiek nie niemożliwy, wydaje się być – na szczęście – nieprawdopodobny. Dlaczego? Wszelkie przygotowania do zamachów trwają dłuższy czas – musielibyśmy założyć, że właściwe niemieckie służby, już od jakiegoś czasu realizowały swoisty Plan „B” i przygotowywały zamachy. Tego typu przygotowania narażone byłyby na wykrycie. To zaś groziłoby dalszym wzrostem nastrojów antyniemieckich i umocnieniem się poparcia dla rządzącej w Polsce koalicji. Ale samodzielne działanie Niemiec to tylko jeden scenariusz. Możliwych wariantów jest znacznie więcej. Niezmiennie dobre relacje niemiecko-rosyjskie podpowiadają jeden z nich.

Czy jednak zamach terrorystyczny – wydarzenie, które zawsze może przybrać nieoczekiwany obrót, trudne do kontrolowania w 100 % -  nie jest mimo wszystko, także jeśli idzie o jego wyborcze konsekwencje (wzrost niechęci do imigrantów może obrócić się przeciwko Platformie) działaniem zbyt ryzykownym i obarczonym sporym marginesem błędu, także co do oceny jego skutków? Pewnie tak. Z drugiej wszak strony, czy w obliczu nieuchronnej porażki obozu proniemieckiego (i w konsekwencji prorosyjskiego) nie da znać o sobie „niemieckie szaleństwo” – nieliczące się z niczym oddanie się takiej czy innej idei – i droga do terrorystycznego „rozwiązania kwestii polskiej” nie zostanie otwarta?


Retiarius
O mnie Retiarius

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka