Do wiadomości najważniejszych osób odpowiedzialnych za bezpieczeństwo państwa docierają informacje o planach ekstremistycznych ugrupowań, zmierzających do zakłócenia lub wręcz uniemożliwienia przebiegu legalnej manifestacji odwołującej się do ważnego dla Polski wydarzenia – odzyskania niepodległości po latach zaborów. Bardzo niepokojące jest to, że ekstremiści zamierzają sprowadzić w tym celu bojówki z Niemiec – mając na uwadze historyczne zaszłości i współczesną politykę Niemiec można to uznać za świadomą prowokację. Bez wątpienia owe zapowiedzi mają utrudnić organizację Marszu Niepodległości: stawiają one organizatorów w trudnym położeniu „współwinnych” ewentualnych zamieszek i mogą zniechęcić niektóre osoby gotowe wziąć udział w marszu. Co robią w takiej sytuacji władze wolnego państwa? Bezwzględnie, z wykorzystaniem wszystkich dostępnych środków eliminują zagrożenie, włącznie z zatrzymaniem na granicy bojówek z Niemiec. Takie działanie da pożądany z punktu widzenia interesów państwa i narodu efekt – godne i spokojne uczczenie ważnej dla Polaków rocznicy.
Ale co w sytuacji gdy władza kieruje się interesem własnym, swojej wąsko rozumianej wspólnoty – partii a ściślej tych, którzy sprawują nad nią kontrolę? Wówczas, a pokazuje to cały okres rządów PO, w interesie władzy leży eskalacja napięcia i prowokowanie konfliktu celem zdyskredytowania środowisk niepodległościowych. Brak stosownej reakcji policji na bandyckie zachowanie niektórych z przybyłych Niemców, brak woli usunięcia osób utrudniających przeprowadzenie legalnej manifestacji i wreszcie pojawienie się informacji o delegalizacji Marszu Niepodległości potwierdzają przekonanie, że celem władz było eskalowanie już występujących bezprawnych zachowań i prowokowanie nowych. Podkreślam, organy państwa powołane do strzeżenia prawa w istocie działały tak, by eskalować przypadki łamania prawa! Ostatnia wiadomość o zwolnieniu bodaj 50 z zatrzymanych obcokrajowców (Niemcy i jeden Belg) stawia w niejasnym świetle policję lub wymiar sprawiedliwości – albo aż tylu ludzi zatrzymano całkowicie bezpodstawnie, albo zwolniono ich z powodów politycznych. Można przyjąć z dużą dozą prawdopodobieństwa, że jeśli wśród zatrzymanych znajdą się osoby związane z ruchem narodowym, kibicowskim lub działacze Prawa i Sprawiedliwości to im właśnie postawione zostaną zarzuty – warto przypomnieć, że „Staruchowi” jakiś czas temu przedłużono areszt. Nie liczmy na rzeczywiste poszukiwanie osób, które złamały prawo. Poszukiwany będzie przysłowiowy za komuny „człowiek” na którego znajdzie się taki czy inny paragraf. Choć może, w drodze „aktu łaski” lub z czystej kalkulacji (Niemców puszczają, Polaków wsadzają), skończy się na maksymalnym propagandowym wykorzystaniu wydarzeń z 11 Listopada bez spektakularnych wyroków. I rzecz jasna na politycznym skonsumowaniu owej propagandy w postaci ustawodawstwa ograniczającego prawo do zgromadzeń, itp.
Tu dochodzimy do sprawy „media a Marsz Niepodległości”. Osoby starsze przypominają sobie czasy stanu wojennego. Brutalnie i kłamliwie dyskredytujemy organizatorów, budujemy atmosferę zagrożenia (bez podania jego rzeczywistych źródeł) i w końcu przedstawiamy przebieg wydarzeń w sposób nieprawdziwy, zgodny z założonymi celami propagandowymi. Nowością w dzisiejszym świecie jest Internet i nieliczne, acz bardzo ważne, inne niezależne media. Tylko dzięki Internetowi, kilku prasowym rodzynkom oraz Telewizji Trwam osoby nie uczestniczące w Marszu Niepodległości mogły poznać relację inną, aniżeli „rządowa”. W sposób naturalny (mając na uwadze ów fakt oraz dotychczasowe działania PO w tej sferze) można przyjąć, że za priorytet rządzący przyjmą wprowadzenie daleko idących ograniczeń w swobodzie korzystania z Internetu. Intrygujące jaką zbudują w tym celu „nadbudowę”. Może sięgną po jakieś środki techniczne. W tym kontekście bardzo dobrze widać, pisali o tym inni, potrzebę zbudowania mediów reprezentujących interesy środowisk niepodległościowych i konserwatywnych.
Z wolności zostali nam ludzie zdolni do samodzielnego myślenia i odczuwający potrzebę bycia wolnymi oraz zinstytucjonalizowana, legalna opozycja. To już chyba ostatni dzwonek. Cieszy reakcja prezesa Jarosława Kaczyńskiego na to co wydarzyło się w Warszawie 11 Listopada. Myślę, że Prawo i Sprawiedliwość nie może, a chyba tak jest, żyć obawą o „szkody” jakie może przynieść tej partii jej utożsamianie ze środowiskami uznawanymi za „radykalne” (Solidarni 2010, kibice, środowisko „Gazety Polskiej”) – w logice PO, KAŻDE środowisko sprzyjające PiS-owi jest „radykalne”, a gdy już te środowiska zostaną zmarginalizowane to ostatecznym zagrożeniem dla porządku publicznego będzie … samo „radykalne” i „ekstremistyczne” Prawo i Sprawiedliwość.
W polityce zagranicznej czekam na jeden elementarny przejaw wolności - na stosowne działania polskich europosłów w Parlamencie Europejskim.
Inne tematy w dziale Polityka