Odrzucenie projektów ustaw o „związkach partnerskich” to bez wątpienia sukces Polaków mających poglądy konserwatywne i reprezentującego ich interesy Prawa i Sprawiedliwości.
I żeby było jasne – niczego nie zawdzięczamy tu 46 posłom PO głosującym wbrew (?) stanowisku szefa partii !!! O tej grupie, nazywanej „konserwatystami”, pisałem kilka razy. Zdania nie zmieniłem – konserwatyzm to pewna całościowa postawa. Ocena kilkuletnich rządów PO („dorobek” ustawodawczy i „osiągnięcia” w polityce wewnętrznej i zagranicznej oraz sposób i metody rządzenia) nie pozwala, na nazwanie wspierających je posłów konserwatystami.
Może dziwić znak zapytania – przecież premier powiedział … . To już nie jest ważne. Większe znaczenie będzie miało to, co dopiero powiedzą. Bo ewidentną korzyścią jest już samo wypromowanie tematu i skuteczne „przykrycie” problemu służby zdrowia (minister Arłukowicz) i kolej-nych (nomen omen), równie „przyziemnych” problemów.
Z przekazów zarysowuje się taki obraz: w PO jest silna i niezależna frakcja konserwatywna, która uniemożliwia tej partii (chwilowo – opornych trzeba będzie przekonać) wprowadzanie niezbędnych (zjawisko społeczne) zmian. Innymi słowy – Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek (czy raczej, z proporcji sądząc, odwrotnie). Premier poniósł porażkę. PO przegrała głosowanie. I co z tego? Nic. I nie łudźmy się, że dojdzie do rozłamu w PO. Jeśli z analizy tego głosowania wysnujemy tylko takie wnioski, to za jakiś czas temat powróci, może już z innym finałem.
Wynik dzisiejszego głosowania jest optymistyczny nie dlatego, że premier i jego partia przegrali; nie dlatego, że w PO zarysowuje się, zdaniem niektórych, rozłam. Ten wynik napawa otuchą bo zdaje się być dowodem na to, że „mainstream” traci przysłowiowy „rząd dusz”, a praca niezależnych od władzy mediów i organizacji przynosi pozytywne efekty.
Sukces Polski nie zależy od rozłamu w PO, zależy od nas.
Inne tematy w dziale Polityka