rewident rewident
403
BLOG

Mucha najgłośniej bzyczy przed zdechnięciem

rewident rewident Polityka Obserwuj notkę 48

 

Nieliczni dziennikarze, którzy w ostatnich wyborach prezydenckich poparli Jarosława Kaczyńskiego załamują ręce. Zmiana retoryki prezesa ma zamknąć PiS w ramach „żelaznego elektoratu” i ograniczyć poparcie dla tej partii do 20%. Reżimowi publicyści twierdzą z kolei, że największa partia opozycyjna się zmarginalizuje, a politykę będzie uprawiać właściwie tylko rządząca PO. To utyskiwanie, narzekanie i analizowanie każdego słowa wypowiedzianego przez Jarosława Kaczyńskiego trwa już kilka dobrych tygodni. W tej sytuacji nawet zatwardziali zwolennicy PiS poczuli się zagrożeni. Jak się okazuje jednak żadna miana preferencji społecznych nie nastąpiła.

Pewnej miernikiem poparcia dla partii politycznych mogą być sondaże. Należy jednak pamiętać, ze są one obarczone dużym błędem (nie chcę powiedzieć celowo fałszowane) i należy je czytać bardzo ostrożnie. Zwykle różnica w poparciu obydwu partii jest zawyżona od kilku do kilkunastu procent na rzecz Platformy. Co ciekawe ten błąd jest w miarę stały dla konkretnych sondażowni. Okazuje się, że cztery sondaże, które pojawiły się po wyborach prezydenckich nie pokazują praktycznie żadnych zmian poparcia dla dwóch największych partii. Sondaż CBOS pokazuje wzrost liczby potencjalnych wyborców PO o 1% i identyczny spadek PiS. Wynik 41%-29% oznacza, że partie te dzieli około 5% różnicy. Z kolei Gfk Polonia przedstawiła wyniki badania, który całkowicie zaskoczył komentatorów (45% - PO, 39% - PiS). Ten wynik oznacza, ze PO straciło 4%, a Prawo i Sprawiedliwość zyskało 2% poparcia. Jest też Gazeta Wyborcza i jej niezawodny PBS, który „myli” się zwykle o około 10% na rzecz PO. Wynik 44% do 27% na rzecz Platformy nie może zatem tutaj dziwić. Czwartym sondażem jest mało wiarygodne badanie Wirtualnej Polski, które – co ciekawe - pokazuje wzrost poparcia dla PiS i spadek dla PO do poziomu odpowiednio 28% i 37%.

Z tego natłoku sprzecznych informacji wynika praktycznie tylko jeden wniosek. Zaostrzenie retoryki przez Jarosława Kaczyńskiego nie wpływa na poziom poparcia dla PO i PiS. Po katastrofie smoleńskiej, kiedy media na chwilę pokazały prawdziwy obraz prezydentury Lecha Kaczyńskiego, kilka procent wyborców przeszło na stronę PiS. Od tamtej pory nie dzieje się tutaj już zbyt wiele, a przepływy elektoratów są znikome. Dość powiedzieć, że między pierwszą i drugą turą wyborów prezydenckich zaledwie 1% głosujących na bezbarwnego Komorowskiego przeniosło swój głos na prowadzącego świetną kampanię Kaczyńskiego.

Wydaje się, ze można łatwo wyjaśnić taki stan rzeczy. Dzisiaj nie mamy do czynienia z walką czy współzawodnictwem dwóch klasycznych, w rozumieniu demokracji zachodniej, partii politycznych. Platforma Obywatelska jest grupą ludzi powołanych do reprezentowania establishmentu. Jest po prostu strażnikiem status quo. Prawo i Sprawiedliwość reprezentuje zaś interesy ludzi niezadowolonych, nie tylko z rządu Donalda Tuska, ale całej konstrukcji o nazwie III RP. Dlatego styl wypowiedzi, incydentalne zdarzenia czy spory, nie mają tutaj wielkiego znaczenia. Elektoraty będą trwały przy swoim. Zmiana może nastąpić jedynie w wyniku gwałtownego tąpnięcia w gospodarce i znacznego obniżenia warunków życia Polaków. I tego właśnie najbardziej boją się elity III RP.

W miarę jak wystąpienie scenariusza węgierskiego staje się coraz bardziej realne, w mainstreamowych mediach narasta poziom zdenerwowania i agresji. Dał temu wyraz redaktor Gazety Wyborczej Wojciech Mazowiecki. Napisał on artykuł, w którym nawołuje do usunięcia lidera opozycji z życia politycznego. Tekst pisany jest w kontekście kuriozalnej wypowiedzi jednego z szefów PO Palikota, który antycypuje śmierć Jarosława Kaczyńskiego. Słowem, elita już wie, że PiSu nie będzie w stanie pokonać w warunkach normalnej demokracji i nawołuje – na razie poprzez dziennikarzy i harcowników – do likwidacji opozycji.

Z tego typu histerycznych ataków Prawo i Sprawiedliwość i Jarosław Kaczyński mogą się tylko cieszyć. Bezradność władzy i zmieniające się warunki ekonomiczne prędzej czy później pogrążą zdegenerowany establishment. Zresztą on sam o tym wie i dlatego już dziś bije cepem na oślep. Nic z tego dobrego dla władzy nie wyniknie. Jak mawiał Stefan Kisielewski: ”mucha najgłośniej bzyczy przed zdechnięciem”.

 

 

http://www.tvn24.pl/12690,1668777,0,1,po-rosnie-lub-spada,wiadomosc.html

http://sondaz.wp.pl/index.html

http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80708,8255032,W__Mazowiecki__Jaroslaw_Kaczynski_musi_odejsc.html

rewident
O mnie rewident

Jestem finansistą, który stara się nie zapominać o historii, psychologii, polityce i poezji... "Bo kto nie kochał kraju żadnego i nie żył chociaż przez chwilę jego ognia drżeniem, chociaż i w dniu potopu w tę miłość nie wierzył, to temu żadna ziemia nie będzie zbawieniem"

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (48)

Inne tematy w dziale Polityka