Pewne poruszenie w mainstreamowych mediach wywołało powołanie Tomasza Nałęcza na intratne stanowisko prezydenckiego doradcy. Podobną propozycję współpracy otrzymał ważny polityk SLD Ryszard Kalisz. Komentatorzy starają się przekonać opinię publiczną, że te personalne ruchy nowego prezydenta mają na celu poszerzenia bazy wyborczej i realizację idei „prezydenta wszystkich Polaków”.
O ile chęć poszerzenia politycznego spektrum jest całkiem oczywistym działaniem rządzących, o tyle nośna koncepcja apolitycznego prezydenta czy „prezydenta wszystkich Polaków” jest już całkowicie fałszywą medialną narracją. Bronisław Komorowski zorientował się (albo został pouczony przez swoich sponsorów), że z punktu widzenia elit III RP idealną koalicją będzie układ PO-SLD. PSL, który w wyniku taktycznego sojuszu stał się podporą antypisowskiej koalicji, dziś traci na znaczeniu i zostanie po prostu wymieniony na „nowy model”. To, że SLD było już u władzy, nie ma większego znaczenia, bo usłużne media odświeżą wizerunek partii „młodych postępowców”, którzy już dzisiaj przebierają nogami, aby zająć jak najlepsze miejsce przy rządowym korycie.
PSL stał się już niepotrzebny z kilku przyczyn. Pierwsza, prozaiczna, to spadek poparcia dla tej partii. Druga, istotniejsza, to pseudo ideowy charakter tego ugrupowania, które wciąż w pewnym stopniu stara się reprezentować konserwatywny elektorat wiejski. Establishment bardzo nie lubi wszystkiego co kojarzy się ze wsią, polskim ludem i kościelną kruchtą, dlatego też chętnie wesprze zamianę PSL na lewicowe SLD. Po trzecie wreszcie, służby specjalne, duży biznes i oligarchowie, a więc prawdziwe zaplecze Platformy Obywatelskiej, były zawsze bliżej lekko oszlifowanej pezetpeerowskiej nomenklatury niż zeteselowskich działaczy w zabłoconych gumiakach. Mamy tu zatem zlepek różnych czynników, z których najważniejszym jest oczywiście gra o własne interesy grup kontrolujących dzisiaj III RP.
Analizowanie politycznych intencji prezydenta Komorowskiego, dywagacje nad „dorobkiem” i „profilem ideowym” Tomasza Nałęcza i innych współpracowników kancelarii jest wyrazem skrajnej naiwności. Poglądy nie mają tutaj żadnego znaczenia. Chodzi tylko o przygotowanie gruntu pod nowe polityczne rozdanie. Skoro w 2007 roku można było zmontować koalicję „miastowych” z „wsiokami” czy jak kto woli liberałów z etatystami, jutro będzie można rajfurzyć konserwatystom i lewakom. Ważna, aby zatrzymać znienawidzony PiS i nie dopuścić do naruszenia status quo.
PSL zresztą już pogodził się ze swoim losem. Pocieszny trefniś, poseł Kłopotek niedawno wyjęczał do kamery, że „do wyborów trzeba jeszcze wytrzymać”. Chłopi wiedzą, że nawet, jeśli nie wejdą de Sejmu, będą mogli jeszcze skorzystać z konfitur lokalnych, pożywić się na regionalnej pomocy unijnej czy obsadzić sporo stanowisk w ramach koalicji w sejmikach wojewódzkich. Są przecież jeszcze nieruchomości odziedziczone po PRLu, jest trochę zapomnianych spółek Skarbu Państwa, z których nikt przecież nie będzie wyrzucał zasłużonych działaczy.
W końcu PSLowi też należy się nagroda. Przez ostatnie 20 lat dobrze zapisał się w pamięci establishmentu. Partia chłopska zawsze pojawiała się wtedy, kiedy trzeba było zablokować ekspansję wrażych sił. Tak było, kiedy Pawlak dostawał „wolną rękę” od przerażonego Wałęsy w 1992 roku. Tak było, kiedy trzeba było wesprzeć SLD w 1993 roku i tak jest teraz, kiedy PSL dobrze spełnia rolę maszynki do głosowania rządzącej Platformy. Tak jak PZPR nigdy nie zapominała o swoich ludziach, nawet tych, co z „przyczyn osobistych” odeszli na boczny tor, tak dziś elity III RP nie pozwolą PSLowi umrzeć z głodu. Na tym to wszystko polega, drodzy komentatorzy.
Jestem finansistą, który stara się nie zapominać o historii, psychologii, polityce i poezji...
"Bo kto nie kochał kraju żadnego i nie żył chociaż przez chwilę jego ognia drżeniem, chociaż i w dniu potopu w tę miłość nie wierzył, to temu żadna ziemia nie będzie zbawieniem"
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka