rewident rewident
1566
BLOG

Magic Negro idzie w odstawkę

rewident rewident Polityka Obserwuj notkę 65

 

Dwa lata temu większość krajów entuzjastycznie przywitała wybór Baracka Obamy na prezydenta Stanów Zjednoczonych. Europa, Rosja i Chiny liczyły na „nowe otwarcie” we wzajemnych stosunkach z jedynym światowym supermocarstwem. Nowy demokratyczny prezydent cieszył się na początku swojej kadencji olbrzymim, bo sięgającym 70%, poparciem opinii publicznej. Amerykanie, którzy w większość ulegli kampanijnym sloganom Obamy („yes we can”) liczyli na „wielką zmianę” i szybką poprawę jakości życia oraz dynamiczny rozwój gospodarki.

Jak można się było spodziewać, z wielkich planów nowej administracji zostały nici. Gospodarka rozwija się w ślamazarnym tempie i – co najważniejsze – tworzy zbyt mało nowych miejsc pracy, aby zredukować fatalne skutki kryzysu ekonomicznego lat 2008-2009. Stopień akceptacji dla Obamy spadł do 46%, co przy 48% ocen negatywnych oznacza, że Republikanie odniosą znaczące zwycięstwo w jutrzejszych wyborach do Senatu i Izby Reprezentantów. Jest już prawie pewne, że osiągną większość w Izbie Reprezentantów i zmniejszą przewagę Demokratów w Senacie.

Ostatnie badania opinii publicznej pokazują, że wśród wszystkich zdeklarowanych wyborców Republikanie wygrywają 49% do 43%, a wśród wyborców niezależnych, którzy tak naprawdę decydują o wynikach wyborów, miażdżą Demokratów stosunkiem głosów 60% do 31%. Ponadto 84% wyborców jest niezadowolonych ze stanu gospodarki, która jest głównym tematem kampanii wyborczej.

Skąd zatem taka zmiana nastrojów i dlaczego gwiazda wszystkich stacji telewizyjnych sprzed dwóch lat Barrack Hussein Obama, poniesie tak spektakularną porażkę? Dlaczego opinia publiczna odrzuciła czarnoskórego prezydenta  w sposób tak zdecydowany? Hipotez pojawia się kilka, jednak na szczególną uwagę zasługuje tylko jedna z nich.

Aby zrozumieć fenomen Obamy należy przeanalizować okoliczności, w których zostawał prezydentem USA. Wybory w 2008 roku odbyły się kilka tygodni po bankructwie banku Lehman Brothers w atmosferze medialnej histerii i w apogeum kryzysu finansowego. Jeszcze dwa miesiące wcześniej kandydat republikanów John McCain miał realne szanse na zwycięstwo. Jednak dopiero upadek jednak z największych amerykańskich banków przypieczętował sukces kandydata demokratów.

Do dziś nie wiadomo dlaczego szef nowojorskiego oddziału rezerwy Federalnej Timothy Geithner nie uratował Lehman Brothers. Skoro kosztem bilionów dolarów można było wyciągnąć z tarapatów kilka giełdowych gigantów takich jak Goldman Sachs, Bank of America, Citigroup czy AIG, dodruk kilkuset miliardów dolarów nie powinien być dla administracji amerykańskiej wielkim problemem. Można przypuszczać, że bankierom z Wall Street bardziej na rękę był słaby prezydent, niż zdecydowany, nieprzekupny i odwołujący się do pryncypialnych wartości kandydat Republikanów John McCain. Skoordynowane z terminem wyborów pokazowe bankructwo wywołało na elektoracie efekt piorunujący i uruchomiło korzystną dla nowojorskich bankierów dynamikę wyborczą.

Kilka miesięcy temu rzeczony Goldman Sachs zapłacił 550 milionów dolarów kary w ramach ugody z nadzorem giełdowym, który nie rozpoczął dochodzenia w sprawie o oszustwo związane z emisją instrumentów opartych na ryzykownych kredytach hipotecznych (tzw subprime loans). Skoro duży, otoczony wianuszkiem najlepiej opłacanych prawników, bank inwestycyjny płaci ponad pół miliarda dolarów kary, można uznać, że rekiny Wall Street były realnie zagrożone przez lawinę procesów sądowych wytoczonych przez oszukanych klientów. Tym bardziej musieli się obawiać mocnego szeryfa na stanowisku prezydenta USA.

Dwa lata temu nowojorscy miliarderzy przymknęli oko na brak kompetencji Obamy, na jego zabiedzony elektorat złożony głownie z mniejszości etnicznych (dziś tylko 38% Białych popiera prezydenta) oraz osób upośledzonej społecznie. W 2008 roku 70% dotacji od nowojorskiej finansjery trafiało do Demokratów, a sztab Obamy posiadał olbrzymią przewagę finansową nad swoim oponentem. Do akcji oczywiście włączyły się suto opłacane media, które wyreżyserowały ogólnokrajowy spektakl na cześć Baracka Obamy. Wielu dziennikarzy otwarcie ujawniło swoje preferencje wyborcze, a informacje o niektórych zdarzeniach – jak na przykład okrutne morderstwo białego Marines dokonane przez jego czarnoskórych podwładnych – zostały usunięte z mediów.

Tak więc, socjalizujący kandydat o niejasnej przeszłości został prezydentem najpotężniejszego kraju Świata. Bankierzy otrzymali potrzebny im immunitet i po pewnym czasie demokratyczna administracja przestała im być potrzebna. Jakiś rok temu rozpoczął się proces „odwracania” wyborców od Obamy poprzez postępująca krytykę jego posunięć w mainstreamowych mediach. W ostatnim czasie prezydent jest ostro atakowany już we wszystkich związanych z biznesem dziennikach informacyjnych. Prezesi korporacji wyrażają dezaprobatę dla jego polityki. Strumień pieniądza został przekserowany do Republikanów i to Demokratom dziś zaczyna brakować środków na kampanię. Nowojorska finansjera idzie po swój kolejny „wielki szlem”.

Ataki na Obamę przybierają formę, która jeszcze dwa lata temu byłaby uznana za czysty rasizm. Rush Limbaugh, wpływowy prawicowy komentator nakręcił klip, w którym wyśmiewa prezydenta nazywając go „Magic Negro”. Słowo „Negro” ma niezwykle negatywny i rasistowski wydźwięk, niemniej jednak Limbaugh nie został poddany ostracyzmowi przez główne amerykańskie media. Co więcej jest zapraszany do wielu programów publicystycznych i udziela wywiadów, w których – skądinąd słusznie – bezlitośnie smaga Obamę i rozlicza jego nieudolne działania.

Faktem jest, że amerykański biznes ma już szczerze dość nie tylko roszczeniowego zaplecza wyborczego Obamy. Program obecnej administracji to zbiór nonsensownych, socjalizujących postulatów, z których najważniejszy to pompowanie setek miliardów dolarów w gospodarkę. Dlatego największe korporacje, które w formie gotówki zgromadziły prawie dwa tysiące miliardów dolarów (dotyczy spółek z indeksu S&P 500) wstrzymują się z tworzeniem nowych miejsc pracy, bo nie mają pewności czy władza nie wprowadzi nowych podatków, czy jakichś szkodliwych zmian do krajowego ustawodawstwa. Oczywiście duży wpływ na zachowanie managerów w dużych firmach ma również ogólna atmosfera niepewności, wyczekiwania oraz strumień negatywnych informacji płynących z mediów.

Losy wyborów są już przesądzone, bo Wall Street chce ubezwłasnowolnić Obamę poprzez odebranie mu inicjatywy ustawodawczej w Izbie Reprezentantów i Senacie. Zwycięstwo Republikanów będzie miało jednak wpływ nie tylko na politykę krajową, ale również rozkład sił w układzie globalnym. Ameryka stanie się bardzie ekspansywna, a Europa Zachodnia oraz Rosja wiele na tym stracą. Dla Polski jest to duża szansa, bo przez ostatnie dwa lata byliśmy tylko – przy akceptacji pseudo rządu Tuska – strefą buforową między Niemcami a Rosją. Powrót Amerykanów do dużej polityki międzynarodowej będzie oznaczał również powrót do Europy Środkowej.

Kiedyś odzyskaliśmy wolność dzięki ofensywnym działaniom Ronalda Reagana. Dziś mamy szansę na odzyskanie podmiotowości dzięki chciwym bankierom z Wall Street. Jest to dość smutna konstatacja, ale tak właśnie wygląda Real Politik. Oczywiście wszystko jeszcze może się zdarzyć, a podniesienie statusu Polski zależy głównie od nas samych. Jednak losy Baracka Obamy są już przesądzone. Magic Negro zrobił swoje – Magic Negro może odejść.

 

  

 

http://www.bloomberg.com/news/2010-09-14/wall-street-banking-on-republicans-to-push-legislative-goals.html - poparcie wielkich banków dla Republikanów rośnie

http://www.foxnews.com/politics/index.html - ostatnie wyniki badania opinii publicznej

http://www.cnbc.com/id/39943286 - analiza w przeddzień wyborów

rewident
O mnie rewident

Jestem finansistą, który stara się nie zapominać o historii, psychologii, polityce i poezji... "Bo kto nie kochał kraju żadnego i nie żył chociaż przez chwilę jego ognia drżeniem, chociaż i w dniu potopu w tę miłość nie wierzył, to temu żadna ziemia nie będzie zbawieniem"

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (65)

Inne tematy w dziale Polityka