Dla tych z nas, którzy śledzili wypowiedzi Chodorkowskiego przez ostatnie kilka lat wydaje się jasne, że jego przekonania, duch i zasady tylko się wzmocniły. Kiedy pierwszy raz został więźniem politycznym, uznano to za symbol złej drogi obranej przez Rosję: zniknęło państwo prawa, zaczęły się czasy ataków na korporacje i państwowej kradzieży, a Kreml pierwszy raz poczuł smak wykorzystywania skradzionej własności jako broni w energetyce. Dziś, po sześciu latach niesprawiedliwości, Chodorkowski wyrasta jako znaczący głos polityczny i symbol rosyjskiego sumienia.
Oświadczenia te powstawały przez wiele ostatnich miesięcy, niedawno podkreślił je jeszcze artykuł z
Wiedomosti, który odpowiadał na zapowiedzi reform i liberalizacji przedstawione przez prezydenta Mierdwiediewa kilka tygodni wcześniej. Zdaniem Chodorkowskiego w tandemokracji Putina i Miedwiediewa prezydent odgrywa po prostu rolę "dobrego gliny w teatralnej szopce", a kiedy mówi o potrzebie stworzenia prawdziwego społeczeństwa obywatelskiego i zainicjowanej oddolnie reformy bez odrzucenia istniejącego dziś systemu autorytarnego, to jest to wyłącznie wprawka retoryczna.
Prawdziwa modernizacja w Rosji zostanie osiągnięta nie przez kolejną nieskuteczną dyrektywę pionowej władzy, ale, jak zauważa Chodorkowski ruch wymuszony przez miliony. Miedwiediew obiecał czytać odpowiedzi obywateli na artykuł o stanie państwa, i w ramach wywiązywania się z tej obietnicy powiedział ostatnio mediom, że
czytał tekst Chodorkowskiego.
Choć wyraża on poglądy polityczne, jego ambicje są moralne, nie osobiste. W odpowiedziach na pytania czytelników portalu Gazeta.ru Chodorkowski
pisze, że ma "nadzieję wbrew nadziei", iż uda mu się wyjść z więzienia, być z rodziną i dziećmi, jeszcze zanim wydorośleją. Pisze też, że "daleko mi do bycia bohaterem... dziś jestem tylko więźniem. Ani więcej, ani mniej". Nie ma jednak żadnych złudzeń co do politycznej natury swojego procesu. "Jeśli ma się on toczyć zgodnie z prawem, skończy się szybko. Ale to stanie się, kiedy oni przestaną się bać, a to znaczy nigdy. (...) Rosja zawsze będzie istniała a zmiana władzy jest nieunikniona".
W międzyczasie w moskiewskim sądzie codziennie trwa dalej teatr absurdu. Chodorkowski odpowiada tam w kolejnym pokazowym procesie, w którym oskarżono go o defraudację całej ropy wyprodukowanej przez firmę Jukos - zarzuty te są nie tylko bezpodstawne i absurdalne, lecz także sprzeczne z wyrokiem z pierwszego procesu. Ta sztuka teatralna mogłaby nosić tytuł "Czekając na Putina", jako że prokuratorzy marnują kolejne dnie, w trakcie których sędzia czeka na telefoniczny rozkaz z góry.
Dni mijają na sądowej obstrukcji, a tymczasem powracają przegapione urodziny, święta bez obecności ojca, nieodbyte kolacje rocznicowe, weekendy niespędzone w domu i nadwyrężone przyjaźnie. Wszystkie te straty nadają słowom Chodorkowskiego coraz głębszego znaczenia, a dla Rosjan są jak zimny prysznic. Czy to nie odpowiedni moment, by zaczęła na nie reagować społeczność międzynarodowa?