
Fajnie i niefajnie jest, jeśli można zaznać chłodu dopiero wieczorem. Przy czym w dzień niebo było ołowiano – bure, skłaniało do płaczu złożone parasole i nasycało paryskie coraz cieplejsze powietrze nieznośną wilgocią, od której niby od żelazka z nawilżaczem prostowały się wszystkie faldy na mojej przepracowanej od walki z kryzysem mózgownicy; uff!
Przetoczyłem się po stężałych od potu ludu pracującego tunelach metra i ostatkiem sil doczłapałem w chłodne wnętrze odremontowanego (wreszcie!) dworca Saint Lazare.
Wsiąść do pociągu byle jakiego.. może być w kierunku mojego kumpla Immortela. La Celle St. Cloud brzmiało ładnie i obiecywało chłód lasu, bo tam jest las i natura z wdzięczności za ocalenie odpłaca naturalnym chłodem.
Wsiadłem i zająłem miejsce pod jednym z sześciu otwierających się okien wagonu. Tak swoja droga dlaczego wagon posiadający po dziesięć okien z każdej strony ma tylko po trzy okna z opuszczanymi szybami?
Pociąg żwawo ruszył , ja opuściłem wolete otwartego okna i rozkoszowałem się miłym chłodem, patrząc spod przymrożonych powiek na gapowate miny tych pasażerów, którzy dopiero teraz zorientowali się, ze ICH okna są nieotwierane. Tak, jestem maluczkim i wrednym ludzikiem, który czerpie dodatkowa przyjemność z cudzego zakłopotania, lecz pocieszałem się, ze pozostałych pięciu cwaniaczków przy otwartych oknach miało te same pełne złośliwej satysfakcji rozanielone gęby.
Pociąg był przyspieszony i zatrzymał się dopiero naLa Défense. Popatrzyłem przez okno i ujrzałem Araba, który trzymając się z dala od tłumu oczekujących kręcił boba z haszu i po chwili skonstatowałem, ze facet ukrywając karalny proceder przed współoczekującymi nie zauważył, ze jest w oku kamery dworcowej. Ryknąłem śmiechem prowokując uśmiechy współczucia niezorientowanych pasażerów wagonu. Niestety nie mogłem im wyjaśnić, pokazać powodu mojej uciechy, bo wiadomo ze we Francji tradycyjnie co drugi, to flik po cywilnemu. Machnąłem ręką na spoconych i niezorientowanych i rozejrzałem się po najbliższym otoczeniu. Naprzeciwko mnie siedziała paniusia, tak na oko rycząca czterdziecha trzymająca w wypielęgnowanych dłoniach książkę, patrzyła się na mnie oniemiała (ach, prawda, przecież przed chwila śmiałem się dosyć głośno!) i miała ochotę nawiać, lecz otwarte okno było zbyt wielkim skarbem..
Marc LevyLa premièr nuit – przeczytałemna głos, bo i tak miała mnie za szaleńca, a więc..
AprèsLe Premier Jour– wyszeptała nieśmiało i zaraz zasłoniła usta książką, przerażona, ze prowokuje wariata.
Przypomina mi pani Scarlett - zagadnąłem pojednawczo i raczej szeptem teatralnym, który sprowokował krostowatego blondyna siedzącego obok niej do nerwowych chrząknięć będących zapewne próbą zaprotestowania przed moja ekspansja, moim dość niewyszukanym sposobem zawierania znajomości, no nie na ulicy, ale w wagonie nagrzanym letnim skwarem podparyskiej aglomeracji.
Scarlett O'Hara? - zapytała ośmielona moim miłym tembrem głosu.
Nie Mademoiselle, Scarlett Johansson – teraz to już olałem Krostowatego i trochę jemu na złość bezczelnie podrywałem paniusie, która owszem była ryczącą, ale jak to mówią „z łózka bym nie wygonił”.
Ładnie się zarumieniła i wyraźnie odetchnęła widząc, a raczej słysząc, ze staram się być miły, po prostu. A pociąg już pędził do La Celle St. Cloud..
Jade do La Celle.. - powiedzialem patrząc na pojawiające się już zapowiedzi ogromnych lasów za oknem pociągu, który niby żywa istota pędził coraz szybciej i wydawało się, ze coraz to i weselej, opuszczając cywilizacyjne piekło i zagłębiając się w pierwotne puszcze.
Jade tam ponieważ zmęczył mnie dzisiaj Paryż i choć na chwile muszę zagłębić się w lasy – parki La Celle..bo tam jest cisza, chłód, bo tam nie widać tej kryzysowej gonitwy, bo mam na dzisiaj dosyć.. - gadałem do okna, lecz czułem, ze kobieta mnie słucha. Spojrzałem jej prosto w oczy i znalazłem w nich zrozumienie.
Wyszliśmy z pociągu w chłód malej stacji razem, dyskutując o Marku Levy, dopiero potem, na leśnej porębie..
Suzanne, mam na imię Suzanne
Stan, mam na imię Stan
Chyba nie pójdziemy odwiedzić Immortela, chociaż to poeta i pewnie by zaraz coś stosownego zadeklamował.
(...)
Pierwsza Nagroda w konkursie na najlepsze opowiadanie o Powstaniu Warszawskim organizowane przez salon24.pl za 2014 rok
Zapraszam na mój blog:
https://robertzjamajkisite.wordpress.com/
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura