RobertzJamajki RobertzJamajki
191
BLOG

Arnaque polonaise

RobertzJamajki RobertzJamajki Kultura Obserwuj notkę 0


Mohamed Bassaabi postanowił zostać producentem muzyki karaoke i w tym celu zaordynował wybudowanie na tyłach swojej knajpy "Perla Pustyni" kabiny izofonicznej, nazywanej dalej szumnie "studio nagrań", które nomen omen sytuowane było tuz obok toalety knajpianej. W celu realizacji swojego marzenia pan Bassaabi najął inżyniera akustyka Jana K., polskiego emigranta, który za 1/3 normalnej sumy zrobił mu wstępne pomiary akustyczne wewnątrz knajpy i ambiansu zewnetrznego. Pan Mohamed zapłacił czekiem za te usluge circa about 1500€.
Pan K. przyjął z radością ów czek, a to z dwóch powodów:
po pierwsze zwróciła mu się inwestycja (fałszywy dyplom inżyniera, który udało mu się zarejestrować w INCE i został posiadaczem kodu APE Z720 - kod inz. akustyków);
po drugie, w jego apartamencie trwał przedłużający się remont, który opóźniał (jak zwykle) znajomy hydraulik pan Bolek (tez polski emigrant oczywista oczywistość).
Pan K. pomaszerował do domu i spowodował radość pana Bolka, który jak zwykle udawał ze pracuje i bezczelnie oświadczył, ze właśnie był w kłopocie bo nie miał funduszy na kontynuowanie tak zwanej pracy twórczej, skomplikowanej instalacji grzewczo-hydraulicznej. Prawda była taka, ze pan Bolek już przebalował dwie (2) zaliczki i potrzebował kasy na spłacenie awanturującego się byłego wspólnika.
Czek zmienił właściciela.
Pan Bolek wybył z budowy oficjalnie w celu zakupu materiałów, a nieoficjalnie posiedział w znajomej knajpie, gdzie na istniejącą krechę wypił kilka bébé uyski machając radośnie czekiem zimnemu, jak ryba barmanowi François, który dal wiarę, ze Bolek ma za co balować i na koniec tygodnia ureguluje dług. Potem fachowiec poczłapał do swojego zacisznego (i maksymalnie utajnionego przed wierzycielami) mieszkanka.
Tak minął poniedziałek.
We wtorek pan Bolek już nie odbierał telefonów od zniecierpliwionego pana K., odebrał za to telefon od swojego wspólnika (byłego), Jasia B., bezpaństwowca, który normalnie był bramkarzem w nocnym, prywatnym klubie na rue Dombasle (w Paryżu, w Paryżu..).
Jas B. wpadł jak zwykle "z drzwiami" do pana Bolka. Ten typ tak ma, przyzwyczajenie "profesjonalne", bo Jaś "dorabiał" na boku w "odbiorach długów". Zresztą dlatego został wspólnikiem pana Bolka. Poznali się w niezbyt miłych dla pana Bolka okolicznościach.
Pan Bolek nawet nie pamiętał komu i ile, ale za to uwierzył bez bicia, ze Jasiu "da rade" i jak będzie trzeba, to pana Bolka "dojedzie", jak furę, BMW X5, o posiadaniu której mógł sobie pomarzyć, a o kupieniu, to nawet nie próbował. Bo Jasiu był w rzeczywistości cienkim Bolkiem, w te klocki.
Dla pana Bolka jednak był w tych okolicznościach darem niebios. Coś tam Jasiowi spłacił, a potem "podkarmiał" go regularnie i czasem dawał mu zlecenia na nerwowych klientów. Jednak prawda czasu i Prawo było przeciwne tej „spółce”. Jaś bardzo szybko dowiedział się, ze istnieje różnica miedzy posterunkowym Michnikotem z jego rodzinnej, mazowieckiej wiochy (na Mazowszu), a inspektorem Narkozy z Komisariatu na rue de Vaugirard (Paryż Francja). Niewiedze owa przypłacił kilkoma latami odsiadki w podparyskim wiezieniu we Fresnes. Teraz właśnie wyszedł na przedterminowe zwolnienie i był "głodny"...pieniędzy oczywiście.
Czek pasował do sytuacji, jak ulał również panu Bolkowi, który był ścigany przez klientów za niewykonane roboty, prawnie i bezprawnie, bo roboty były i deklarowane i "na czarno". Gdzie wkraczała Temida, a gdzie "silne karki" nie muszę chyba tłumaczyć, a pan Bolek "umyślił sobie", ze Jasiu go osłoni przed "muodymi wilkami", bo Temidę miał tam, gdzie wszyscy cfani nieudacznicy.
Wtorek maszerował dalej razem z Jasiem B. i czekiem tkwiącym w malej kieszonce koszmarnej koszulki (podróba Lacoste).
Jasiu B. miał plan. W celi więziennej poznał Rashida Tharaki, który siedział za oszustwo. Pieniądze, które w opowieściach Rashida leżały co prawda nie na ulicy, bo w Banku, ale wystarczyło tylko je w kulturalny sposób wyłudzić, były łatwiejsze do zdobycia od iluzorycznych (w warunkach podwyższonego poziomu sécurité) pieniędzy "wybitych" z terroryzowanych przez Jasia (tez w opowieściach) "frajerów paryskich".

Jasiu spotkał się z Rashidem w knajpie...”Perla Pustyni”, gdzie trwaly na zapleczu radosne postukiwania młotków i brzęczenia wiertarek – powstawała z marzeń koncepcja pana Mohameda,

który krokiem zawodowego kelnera przypląsał był właśnie do stolika zajmowanego przez Jasia i Rashida pogrążanych w ustalaniu szczegółów przekrętu. Jasiu wysuplal z kieszonki t-shirta lekko przepocony czek na okaziciela (bez ordru), który stanowił warunek sinequanone dojścia do domniemanej fortuny obu (już teraz) wspólników.

Rashid i Mohamed, obaj jednocześnie skonstatowali, ze czek wystawił knajpiarz, lecz nawet powieka nie drgnęła na ich przyzwyczajonych do ukrywania zaskoczenia marokańskich facjatach,

lecz obaj wiedzieli, ze zrobią PRAWDZIWY „byznes”.

Rashid szybko przedstawił Jasiowi knajpiarza, jako trzeciego wspólnika, a pan Mohamed przysiadl się do ich stolika, no i się zaczęło nakręcanie makaronu na jasiowe ucho, który tylko kiwal glowa, ze niby uapie szczegóły skomplikowanej intrygi bankowej.

Po chwili Mohamad ryknął po berberyjsku w stronę zaplecza, skąd wynurzył się chudy Arab.

Po krotkiej wymianie chropowato brzmiących dla jasiowego ucha zdań nieznany Arab podreptał na zaplecze i wrócił z czekierka, z której wydarł jeden czek i wypisał na nim sumę 14 000€, zamieniając czek Jasia na ten „solidny”, jak stwierdził Rashid. W rzeczywistosci owym Arabem był jeden z robotnikow, kuzyn pana Mohameda i o dziwo również kuzyn Rashida, któremu akurat bank zamknal konto za spowodowanie litigu (wystawil czek bez pokrycia) i ktoremu zostala niewazna czekierka.

Jasio, który oczywiście o tym nie wiedział, był wniebowzięty, bo oto bowiem jeszcze nikogo nie oszukal, a już zarobił kilkanascie tysiecy „za frajer”.

Arabscy wspólnicy, zgodnie i w porozumieniu powierzyli mu ów „wielgachny” czek i kazali czekać na dalszy rozwój sytuacji. Wypili po kawie i rozeszli się, każdy w swoja stronę, a w rzeczywistości tylko Jasio, bo Mohamed z Rashidem jeszcze długo śmiali się po jego wyjściu.

 

Czy muszę pisać, co było dalej ?

 

Wasz ogórek sezonowy

Pierwsza Nagroda w konkursie na najlepsze opowiadanie o Powstaniu Warszawskim organizowane przez salon24.pl za 2014 rok Zapraszam na mój blog: https://robertzjamajkisite.wordpress.com/

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Kultura