
Bitwa z barbarzyńcami (płaskorzeźba z III w.n.e.)
kolekcja Ludovisi
Pax Romana (dawniej i dzisiaj)
Część pierwsza - Rzym
Antyczny kolos, co dławił Świat zachłannie,
dawał pokój w zamian za uznanie
własnych zbrodni i całkowite poddanie
zniewolonych ofiar.
Elity rzymskie wymyśliwszy Rzymskie Prawo
zadbały, by było ono łagodne dla Autorów
i surowe dla reszty Świata.
Trzymając w garści bat i brzęczące worki
złotych i srebrnych monet
Prawdziwi Rzymianie dbali o piękno
własnego imienia, mianując wykształconych,
ale zniewolonych Greków – kronikarzami,
wykształcając z własnych elit dziejopisów,
takich, jak Tacyt,
którzy dawali tylko świadectwo Prawdy subiektywnej,
widzianej z pozycji rzymskiej racji stanu.
Tylko naczelne Dobro, jakim był Rzym,
definiowało to, co może przetrwać na papirusach
i miedzianych zwojach Kapitolu.
A wszystko zaczęło się właściwie od klęsk, jakie zadali Rzymianom Celtowie i Hannibal Barca, genialny kartagiński generał, który nie potrafił jednak Rzymu dobić i skolonizować Miasta dla Kartaginy. Rzymianie, żeby przetrwać, musieli pokonać Celtów i przede wszystkim Kartaginę.
Celto – Galowie byli luźnym związkiem plemion i klanów. Nigdy nie wyewoluowali na tyle, by wykształcić władze centralne, dlatego podbicie ich terytorium było tylko kwestią czasu, bo wobec karnych i doskonale dowodzonych legionów rzymskich (zwłaszcza po reformie w 107rpne przeprowadzonej przez Mariusa) nie potrafili postawić jednolicie zorganizowanej armii.
To było i jest interesujące, ze dowodzeni przez słynnego Brennusa Celtowie potrafili stworzyć siły uderzeniowe i zniszczyć armie rzymskie w Bitwie nad Alią, a nie potrafili się zorganizować, by bronić swego terytorium. Mało tego, bo walczyli jako sojusznicy Rzymu przeciw innym Celtom, podbijając rodzime ziemie dla Rzymu, jako najemnicy rzymscy, za garść srebrników niemalże, niewoląc współbraci. Nie pierwszy i nie ostatni to przykład w historii cywilizacji, kiedy to wróg zewnętrzny wykorzystał wewnętrzne animozje regionalne, by podbić i zniewolić ościenny naród, wykorzystując przy tym efektywnie ich własnych rodaków. Jednak podbój Galii zakończył serią kampanii dopiero Juliusz Cezar, składając potem obszerne zeznania na temat tego monstrualnego ludobójstwa w dziele „Wojna z Galami”. Było to ludobójstwo, bo eksterminowano doszczętnie wiele klanów i plemion celtyckich (około miliona galijskich mężczyzn, kobiet i dzieci zginęło lub poszło w niewolę), metodami, jakimi potem posługiwali się historycznie nazwani ludobójcy, jak niejeden dzisiejszy „strateg” by napisał: załatwiając raz na zawsze „problem celtycki”. Była to zbrodnia, bo popełniona z niskich pobudek, mord traktowany jako szczebel w karierze politycznej i choć historycy piali i pieją nad geniuszem Cezara, to należy pamiętać o tym, ze był to genialny ludobójca, który jednocześnie potrafił wybaczać swym rzymskim nieprzyjaciołom, ale to byli Rzymianie i Lud wpatrzony w Cezara, jak w boga by to źle odebrał. Ale tak to już jest, gdy ktoś zabija kilkanaście osób, to wieszają go jako seryjnego morderce, zamachowcy nawet gdy zabijają potwora, to giną jako zamachowcy. Prawdziwe ludobójcze potwory, mające na sumieniu miliony niewinnych istnień zostają tymczasem herosami i bohaterami narodowymi. I inny omen to to, że prawdopodobnie tam gdzie stoi dumnie dzisiaj budynek Trybunału Sztrasburskiego dokonano jednej z seryjnych Zbrodni Ludobójstwa na Galach..
Od imienia Cezara wzięła się inna nazwa Imperatora i jakby popatrzeć dokładnie, to żaden Cesarz czystych rak nie miał i nie tylko o Rzymian chodzi, lecz to Brutus trafił do historii jako synonim zbrodni - zdrady..
Z Kartaginą sprawa była o tyle trudniejsza, że od potomków Fenicjan Rzymianie uczyli się niemal wszystkich świństw, kłamstw, całego braku honoru i poszanowania dla bliźnich, zwanego ogólnie uprawianiem polityki w wymiarze imperialnym, a nawet nauczyli się rzeczy przy tym kuriozalnie normalnej: walki morskiej. Przegrywali początkowo sromotnie, jednak najpierw udało im się odbić (podbić) Sycylię i to paradoksalnie dzięki... zwycięstwu nad Rzymem króla Pyrrusa, a potem właśnie Hannibal nauczył do tego stopnia Rzymian walki na polu bitwy i poza nim: wygrywania wzajemnych animozji dla siebie, walki cieni (skrytobójstwa), by ponieść sromotną porażkę i smakować tuż przed samobójczą śmiercią klęskę zadaną Kartaginie na jej ziemi pod Zaną przez Scypiona zwanego po tym zwycięstwie Afrykańskim.
Rzymianie, gdy zarówno Celtowie, jak i Kartagińczycy byli od nich militarnie silniejsi, płacili bez szemrania haracze, a gdy tylko mieli ku temu okazję, to potrafili nieźle namieszać (uczyli się od starych Fenicjan) dyplomatycznie, przekupując kogo tylko można było, by opóźnić widmo kolejnych klęsk. Nie byli wtedy, ani potem Prawdziwymi Rzymianami, bo bliżej im było do bandy przekupnych handlarzy, gotowych oddać własne kobiety dla spodziewanego zysku..
Potem, już po pokonaniu swych śmiertelnych wrogów ubrali swe niezbyt szlachetne czyny w legendy, jak ta „O gęsiach Kapitolińskich” opowiedziana przez Tytusa Liwiusza. Lecz to nie gęsi uratowały Rzym, tylko wozy ze złotem, które wojownicy celtyccy wywieźli z bezbronnego, pełnego strachu Miasta.
Historia Wiecznego Miasta opowiadana w ten sposób jest odarta z nimbu wielkości. I tak wygląda cząstka prawdy, tej zwykłej, niepoprawnej..
cdn..
StanKubik&RobertzJamajki
Pierwsza Nagroda w konkursie na najlepsze opowiadanie o Powstaniu Warszawskim organizowane przez salon24.pl za 2014 rok
Zapraszam na mój blog:
https://robertzjamajkisite.wordpress.com/
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura