Wczoraj w poznych godzinach wieczornych obwieszczono triumfalnie (w mediach) o podpisaniu tzw paktu fiskalnego. Premier jak zawsze w iscie pytyjskim wywodzie mowil o koniecznym kompromisie pomiedzy wizja polska a francuska. Kompromisie, ktorynawet wg slow premiera "nie zostal osiagniety w polowie drogi", a polega (chyba) na tym, ze od czasu do czasu Polska i inne kraje spoza Eurostrefy beda uczestniczyc w jakis spotkaniach grupy 25 sygnatariuszy paktu. Jednak we wszytskich analizach i dyskusjach brakuje mi informacji jaka jest faktyczna tresc podpisanych umow multilateralnych i dokad ow pakt doprowadzi Polske i Unie.
Z dotychczasowych komentarzy wylania sie obraz zagmatwanej konstrukcji decyzyjnej wg ktorej de facto 12 panstw strefy euro bedzie moglo decydowac o losie calej Wspolnoty (gdyz tak chyba nalezy rozumiec prawdopodobny zapis o tym, ze w eurogrupie decyzje zapadaja wiekszoscia 12 glosow (na 17 panstw) i obowiazuja takze pozostalych 8 (razem 25 panstw) sygnatariuszy. Jak wiec zabezpiecza sie istniejace dotychczas instytucje Unii przed utrata resztek znaczenia, gdy znacznie latwiej bedzie podejmowac decyzje przy uzyciu struktury paktu fiskalnego? Analogie do schylku I RP, gdy za fasada demokracji rzadzila oligarchia magnacka, narzucaja sie same. W nowej sytuacji veto bedzie raczej orezem bedacym na reke Niemcom i innym platnikom netto coraz mniej chetnie dajacym srodki na wyrownywanie warunkow zycia w krajach biedniejszych. Temu zapewne tez ma sluzyc zasada wiekszosci tuzina sygnatariuszy gdzie Niemcy - Francja wraz z Austria i Beneluxem (a wiec zamozne jadro Eurolandu) moga zablokowac wszelkie niekorzystne dla siebie decyzje.
Po raz kolejny okazalo sie (niestety), ze nasz premier porwal sie z motyka na Slonce i de facto przypieczetowal nowy ordnung w Europie. W efekcie moze okazac sie, ze Nicolas (o ile Francuzi nie podziekuja mu za dotychczasowe rzady) bedzie decydowal o tym, co dzieje sie w kraju nad Wisla, a premier czy minister nie beda nawet mieli szans na zlozenie dementi, jak to mialo miejsce wczoraj po wypowiedzi nowego szefa Parlamentu Europejskiego.