Powraca pomysł, który komentowałem już jakiś czas temu, czyli rząd "fachowców" z lokomotywą PiS, Zbigniewem Ziobrą na czele.
Ten pomysł ma dla Kaczyńskiego wiele zalet.
Oszczędza nieco samego Kaczyńskiego, który może zrzucić część niepowodzeń na Ziobrę. Wytrąca też z ręki argument tym, których drażnią rządzący bliźniacy. "Chowa" trzy partie koalicyjne i ich porozumienie za kurtyną "fachowców", może mieć to znaczenie zwłaszcza dla tych zwolenników PiS, których najbardziej drażni porozumienie z Lepperem.
Kolejnym mocnym punktem tego planu jest utrącenie Ziobry. Ziobro od pewnego czasu króluje w statystykach poparcia dla polityków PiS i zapewne jest to trudne do zaakceptowania dla szefa tej partii. Sprawa Marcinkiewicza pokazała, że Kaczyński nie ścierpi żadnej , nawet czołobitnej konkurencji. Postawienie Ziobry na czele rządu pozwoli wycisnąć go jak cytrynkę - bo z ministerwstwa, gdzie jego kompetencje i wyniki mogły ocenić w zasadzie tylko łżeelity trafi na sam świecznik - a na premierowaniu zna się w Polsce każdy, nawet najgorszy lump.
Nie od rzeczy jest też fakt, że Kaczyński będzie miał więcej czasu na "kopanie" i ustawianie w szeregu podwładnych. Partyjne wojsko jakoś ostatnio straciło wojskowy dryl i najwyższy czas je zdyscyplinować - trudno jednak prowadzić musztrę, jeśli się dzień i noc siedzi w sztabie.
Pytanie tylko, czy Kaczyński będzie umiał zejść ze świecznika i podzielić się władzą? Jego dotychczasowe zachowanie sugeruje, że będzie to naprawdę trudna decyzja.
Nie wycinam notek, pod którymi są komentarze. Mogę natomiast zmienić a nawet znacznie zredukować ich treść.
Jest sto tysięcy dusz
a jedna ledwie rura
żołnierze wychodzą
cywilom i rannym się nie uda
upps
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka