Polska to kraj, w którym nic już nie może dziwić. Władza w rocznicę bitwy warszawskiej wystawia pomnik bolszewikom, pachołki Moskwy nazywani są ludźmi honoru, niszczyciel demokracji i prześladowca polskich patriotów bohaterem narodowym.
12 maja mieliśmy rocznicę zamachu majowego, który śmiało można nazwać trzydniową wojną domową, biorąc pod uwagę intensywność walk i liczbę zabitych. Niestety stosunek do tego wydarzenia nie tylko mainstreamu, ale również historyków i publicystów, jest jednostronny. Niemalże od lewa do prawa przewija się stwierdzenie, że zamach majowy w gruncie rzeczy był potrzebny, bo zapobiegł zupełnej katastrofie, a być może nawet rozpadowi państwa polskiego. Ci wszyscy, którzy głoszą takie hasła, zwyczajnie powtarzają propagandę piłsudczykowską, jaką w 1926 roku, wsączał w głowy warszawiaków Bolesław Wieniawa-Długoszowski, organizując pikiety i manifestacje. Okazało się, że akcja zaufanego zausznika marszałka przyniosła spodziewany efekt, bo wywołana wtedy u mieszkańców Warszawy psychoza strachu spowodowała, że przychylniej odnosili się do zamachowców. Podobnie dziś Polacy są we wszystkich mediach i nie tylko w mediach przekonywani, jakim to dobrodziejstwem był zamach majowy.
Najbardziej smutne, czego doświadczamy dzisiaj, jest zupełne przemilczanie ofiar. Ci ludzie polegli, broniąc swojej ojczyzny, demokracji i porządku publicznego, a dziś są niewygodnym balastem, stojącym na drodze w budowaniu legendy Piłsudskiego, więc lepiej ich zapomnieć. Rugowany z pamięci Polaków jest również los generałów wiernych przysiędze i dowodzących wojskami rządowymi, którzy po zamachu majowym byli bezprawnie osadzeni w więzieniach, gdzie poddawano ich torturom zarówno fizycznym, jak i psychicznym, a kilku z nich pozbawiono życia.
Gdy mowa o przyczynach zamachu, najczęściej pojawiają się stwierdzenia, że Piłsudski ratował Polskę przed anarchią i zagrożeniem ze strony Niemiec i ZSRR. W rzeczywistości tą ideologiczną opowiastką próbuje się przykryć faktyczny cel, jaki miał Piłsudski, czyli przejęcie kontroli nad armią i dzięki niej uzyskanie władzy w państwie oraz, co chyba najważniejsze, wymiecenie kadry dowódczej wywodzącej się z CK Armii, która była najlepiej wykształcona i posiadała największe doświadczenie frontowe. Zwolennicy Piłsudskiego twierdzą natomiast, że demonstracja wojskowa w Warszawie miała być pewnego rodzaju pokojowym plebiscytem poparcia dla marszałka.
Mało kto wie, a jeżeli wie, to już z pewnością nie chce o tym głośno mówić, że decyzja o zbrojnym przejęciu władzy miała też podłoże personalne. W armii najważniejsze stanowiska zajmowali znienawidzeni przez Piłsudskiego generałowie: Rozwadowski, Zagórski, Sikorski, Józef i Stanisław Hallerowie; natomiast rządem kierował Wincenty Witos, świadek załamania i depresji Piłsudskiego w sierpniu 1920 roku, na którego ręce marszałek złożył dymisję z piastowanych wówczas funkcji państwowych i wojskowych. Był to również czas, w którym rozgorzał spór o faktycznego autora zwycięstwa nad bolszewikami w 1920 roku. Ujawnione przez Mariana Kukiela (szefa Wojskowego Biura Historycznego) dokumenty wskazywały na kluczową rolę gen. Rozwadowskiego. Jak zatem widać gra toczyła się również o pamięć. Wygrana zamachowców w 1926 roku pozwoliła Piłsudskiemu zawłaszczyć chwałę jedynego zwycięzcy roku 1920, choć prawda wyglądała nieco inaczej.
Z oficerów broniących legalnej władzy propaganda piłsudczykowska starała się zrobić zbrodniarzy. Rozpętano ohydną kampanię oszczerstw skierowanych przede wszystkim pod adresem gen. Rozwadowskiego i gen. Zagórskiego. Nienawiść piłsudczyków wobec tych dwóch oficerów gorszyła nawet zwolenników marszałka. Niestety te oszczerstwa powielane są do dnia dzisiejszego. Większość artykułów poświęconych zamachowi majowemu, jakie pojawiły się w ostatnich dniach, podtrzymuje propagandę sanacyjną. Weźmy pierwszy z brzegu artykułu o zamachu majowym sprzed tygodnia w „Uważam rze”, stosunkowo nowym i rzekomo prawicowym tygodniku, ale o wyraźnie piłsudczykowskiej linii. Pojawia się tam wątek zrzucenia bomb na plac Saski. Zagórski przedstawiony niczym diabeł, który niszczy stolicę i morduje ludność cywilną. Oczywiście, że była to odpowiedź na regularny ostrzał artyleryjski pozycji rządowych w mieście w tym Belwederu, jaki prowadzili zamachowcy, szanowna autorka artykułu już nie raczyła wspomnieć. No cóż, jak widać pociski obrońców demokracji wyrządzały spustoszenie, a pociski zamachowców już nie. W artykule słowem nie powiedziano też, co zrobiono po przewrocie z generałami wiernymi przysiędze. I takie są artykuły w większości z gazet , niektóre są jeszcze bardziej tendencyjne i utrzymane w duchu sanacyjnym.
Powszechnie króluje opinia, że zamach majowy miał być wojskową demonstracją, ale pokojową. Przeczą temu relacje socjalistów, np. Adama Pragiera, który twierdził, że jeszcze przed zamachem piłsudczycy przygotowywali plany wysadzenia węzła kolejowego w Pruszkowie. Przeczy temu również relacja Piłsudskiego, który oficjalnie twierdził, że grupa generałów z Rozwadowskim na czele buntuje prezydenta przeciwko niemu. Marszałek musiał zatem brać pod uwagę opór legalnych władz w razie ewentualnego zbrojnego wystąpienia.
Jeden z blogerów, będący apologetą Piłsudskiego, przytoczył wątek roli komunistów w zamachu. Rzeczywiście komuniści liczyli na wybuch wojny domowej w Polsce. Poparcia udzielili piłsudczykom, mając w pamięci socjalistyczne sympatie marszałka. Pertraktacje z piłsudczykami komuniści rozpoczęli już w kwietniu. Płk Modelski zdobył informację o rozmowach komunistów z komendantem Związku Strzeleckiego mjr. Kazimierzem Kierzkowskim.
Zamach majowy nie zmienił się jednak w regularną wojnę domową, czego chcieli komuniści, ale nie dzięki Piłsudskiemu, co próbuje nam wmawiać wspomniany przeze mnie wyżej bloger, tylko dzięki prezydentowi Wojciechowskiemu i generałom broniącym legalnej władzy. To właśnie oni, ci opluwani przez piłsudczyznę oficerowie, poddali się, choć do Warszawy już zaczęły przybywać pułki poznańskie i pomorskie. Doskonale zdawali sobie sprawę, że kapitulacja będzie oznaczała dla nich nie tylko koniec kariery w wojsku, ale także będzie oznaczała poświęcenie życia. Pisał o tym w korespondencji do kuzyna gen. Rozwadowski.
Zamach majowy był zbrodnią na narodzie polskim. Pochłonął 379 zabitych i setki rannych. W następnych latach dołączyły do tej liczby kolejne ofiary, mordowani, więzieni i bici przez sanacyjnych oprawców, tylko dlatego, że byli przeciwnikami marszałka. Sumienie Piłsudskiego obciąża również śmierć oficerów, w tym generałów Rozwadowskiego i Zagórskiego.
Demokracja została zniszczona, z wojska usunięto najbardziej doświadczonych i zasłużonych w wojnach o granice generałów. Ogółem z armii wyrzucono 107 wyższych oficerów, co było dla niej ciosem olbrzymim, choć bagatelizowanym dziś przez badaczy. W to miejsce rozpoczęto tworzenie armii kolesiów – byłych legionistów.
Dziś należy oddać hołd i szacunek wszystkim broniącym legalnej władzy. Nie chce się o nich pamiętać, bo są solą w oku piłsudczykowskiej III RP. Nie możemy jednak zapominać o ich ofierze, tak jak nie możemy zapomnieć o postawie prezydenta Wojciechowskiego, premiera Witosa, gen. Rozwadowskiego, którzy ocalili Polskę przed wojną domową, poświęcając własne kariery i życie.
Inne tematy w dziale Kultura