Wbrew wszelkim oczekiwaniom opinii publicznej Dmitrij Miedwiediew przedłużył dynastię Putinów w elekcyjnej dyktaturze Rosji. Bardzo prawdopodobne jest, że Rosją nadal rządził będzie Putin pociągając za wszystkie sznurki.
Być może było to powód, dla którego przekazał on władzę swojemu byłemu asystentowi i zastępcy, cichemu ciułaczowi, niepracującemu w zasięgu kamer. Dmitrij przez ostatnie miesiące po namaszczeniu był w mediach Rosyjskich kreowany na polityka nowoczesnego, wręcz liberalnego i mającego zapewnić Rosji jeszcze większy rozwój. Wbrew oczekiwaniom liberalizmu i nowoczesności brak, zanim jeszcze został on prezydentem przejął część obowiązków i rozpoczął kontynuację polityki Putina. Mieliśmy więc wyborczą farsę w której kandydat Partii Komunistycznej protestował przeciwko łamaniu zasad demokracji.
Chciałbym jednak bliżej przyjrzeć się samym wyborom. Niewielu znanych dziennikarzy, którzy mają przebicie wśród mediów, zwróciło uwagę na praktyczną rezygnację Rosji z obserwatorów OBWE. Pamiętam jaki szum medialny i jakie protesty, krzyki o degradacji politycznej naszego kraju. W Rosji natomiast zaproszono dosłownie kilkunastu obserwatorów co przy wielkości tego kraju jest zwyczajnym 'śmiechem na sali'. Ale po co komu demokratyczni obserwatorzy? Wystarczy, że wspomniana już PK wypuściła w teren pół miliona swoich obserwatorów. Ci zaś co logiczne dopatrzyli się szeregu uchybień, wliczając w to wycieczki z prawem do głosowania poza miejscem zamieszkania. Jedynym pocieszeniem pozostaje dla nas Andrzej Lepper, który także pojechał pilnować demokracji na wschodzie.
Przykre jest jedynie to, iż to kolejne w Rosji niedemokratyczne wybory po których nastąpi tydzień newsów o łamanych zasadach demokracji i cisza. Ile osób pamięta sposób przejęcie władzy przez Putina? Czy w dzisiejszym czasie medialnej papki jest jeszcze miejsce na głębszą refleksję? Chyba niestety nie...