Współczesne kryzysy, wiernie przypominają trzęsienia ziemi... Najpierw gospodarcze drgania odbiera finansowa giełda, działająca niczym sejsmograf. Potem komunikat o nadchodzącym zagrożeniu, rozchodzi się błyskawicznie, po elektronicznych łączach, ogarniając swym zasięgiem całe zinformatyzowane, światowe społeczeństwo. W efekcie - z kryzysem mamy już do czynienia, jeszcze przed jego właściwym, ostatecznym nadejściem... Najważniejsi ekonomiczni gracze, popadają w ogromną panikę i zaczynają pośpiesznie uciekać - "donikąd", całe zaś masy konsumentów tracą orientację, co się dzieje. Prawdziwy jednak kataklizm, nadciąga dopiero później.
Jeżeli wielkość trzęsienia ziemi jest odbiciem siły drgań, na podziałce sejsmografu, to rozmiary kryzysu najlepiej wyraża poziom poszczególnych wskaźników, na finansowej giełdzie. To nie przypadek, iż w 2008 roku na Word Street, aż tak mocno zatrzęsło notowaniami akcji konkretnych firm i wybuchło, tak ogromne zamieszanie. Miny czołowych ekspertów oraz doradców finansowych mówiły same za siebie, wyrażając jedno tylko znane, w podobnych sytuacjach uczucie: - strach. Skala, bowiem kryzysu, który nadciąga jest nieprawdopodobna.
W tym kontekście, niestety wymowna stała się opinia, znakomitego amerykańskiego ekonomisty - Alana Grosmana. Podczas spektakularnego przesłuchania, przed Kongresem USA, powiedział on dobitnie: - "Wolny rynek załamał się. To mnie zaszokowało. Do dziś nie mogę zrozumieć, co się stało. (...) To jest finansowe tsunami, które zdarza się najwyżej raz na sto lat!".
Aktualną ekonomiczną zapaść, porównuje się często z tą z lat trzydziestych dwudziestego wieku. Tyle tylko, iż wówczas nie było sieci, internetu, wielkokanałowej telewizji satelitarnej. Recesja, nie przenosiła się, więc aż tak szybko na poszczególne części globu, nie ogarniała, tak szeroko setek różnych dziedzin działalności. Dzisiejszy świat jest, jednak "opleciony" tysiącami razmaitych kabli, a przede wszystkim podłączony do cyberprzestrzeni. Tam zaś masowo głoszone jest "proroctwo ekonomicznej apokalipsy", które w jeszcze większym stopniu pogłębia realny, obiektywny kryzys. W dobie społeczeństwa informatycznego, tak zwany "efekt domina" - ulega wielokrotnemu spotęgowaniu, przez nerwowe zachowania ekspertów, nieodpowiedzialne działania rządów, populistyczne wezwania politycznych opozycji, a także paniczne i nieprzemyślane transakcje inwestorów. Jeszcze, zatem całkowicie nie nadszedł właściwy, realny, jak również w pełni obiektywny kryzys, a już jest głęboko obecny w indywidualnej, jednostkowej świadomości i determinuje tą zbiorową... Proces "wirtualnego pompowania" gospodarczego regresu, będzie się niestety nasilał, gdyż jest to zgodne z lękliwą naturą człowieka. Ludzie w obliczu zagrożenia najczęściej uciekają. To jest ta pierwsza, naturalna reakcja.
Światowa gospodarka stoi w obliczu, jednego z największych, w swojej historii kryzysów. W ciągu zaledwie ostatniego roku: - upadł bank inwestycyjny Lehman Brothers; nacjonalizacji uległy dwa kolejne finansowe rekiny: Fannie Mae i Freddie Mac; upaństwowiono globalnego giganta ubezpieczeniowego AIG; zbankrutował Washington Mutual - w rezultacie czego został przejęty przez Państwo; ekonomiczna plajta dotknęła cały szerek linii lotniczych, fabryk samochodów, hut, czy innych zakładów pracy. Swoje poważne, wewnętrzne problemy przeżywają, rozwinięte gospodarki - Wielkiej Brytanii, Francji, czy Niemiec. Radykalnie załamała się sytuacja w Islandii oraz na Ukrainie. Budżety poszczególnych Państw, zaczeły się zadłużać. Znacznie wzrosły ich deficyty.
To jednak dopiero pierwsze efekty i obraz skali gospodarczego żywiołu, jaki może w przyszłości nadejść. Zgodnie, bowiem z logiką sejsmografu - przyrząd ten, jedynie odbiera pierwsze drgania, a prawdziwe trzęsienie ziemi, nadchodzi dopiero później... Wirtualne, cyfrowe pieniądze, które we współczesnej gospodarce dominują na finansowych rynkach, nie będą już tak szybko wyskakiwały z bankomatów. Skończy się życie, na tak zwany "debet". Kredyty przestaną być, tak łatwo dostępne, jak niegdyś, podatki wzrosną, a inwestorzy zaczną pośpiesznie uciekać.
Suma wszystkich tych uwarunkowań, pociągnie za sobą radykalny spadek konsumpcji, a to z kolei wtórnie przyczyni się do gwałtownego upadku kolejnych firm i masowego wzrostu bezrobocia. Skrajnie zmniejszą się rozmiary dochodów budżetowych, konkretnych Państw, a tempo wzrostu gospodarczego, zacznie wyrażać się w wysokich minusach. Procesy te mogą zaowocować wielkim społecznym zamieszaniem, a także powszechną paniką. Siła kryzysu, który nadciąga jest niespotykana... Miliony dolarów i euro, wpompowane w amerykańską, czy też europejską gospodarkę - wcale go nie odwróciły, a jedynie nieco odsunęły moment ostatecznego nadejścia.
Romano Manka-Wlodarczyk
Autor jest socjologiem, zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki oraz obserwacją uczestniczącą. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia, a także hermeneutyka. Jest redaktorem naczelnym Czasopisma Eksperckiego Fundacji FIBRE oraz członkiem zarządu tej organizacji. Pełni również funkcję dyrektora zarządzającego Instytutu Administracja.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Gospodarka