Twórca literackiej postaci Jamesa Bonda – Ian Fleming mawiał zawsze mniej więcej tak: – Jeżeli coś zdarzy się raz, to może być przypadek; jeżeli dwa razy zbieg okoliczności; ale jeżeli zdarzy się trzeci raz, to jest już celowe działanie. Tymczasem w przypadku komisji śledczej do spraw zbadania tak zwanej afery hazardowej, mamy już ze strony Platformy Obywatelskiej do czynienia z całą serią różnego rodzaju niejasnych działań. Każdy dobry detektyw powinien kierować się logiką, że wszystko, co dziwne, bądź trudne do wytłumaczenia jest podejrzane…
Łukasz Warzecha w swoim tekście usiłującym zantycypować poczynania PO wokół hazardowej komisji śledczej, wyłożył trzy w miarę spójne wewnętrznie teorie. Pierwsza to wojna w ramach tego co nazywamy „POPiS-em”, druga próba niedopuszczenia do ujawnienia kolejnych faktów, a trzecia intrygi polityczne wobec premiera Donalda Tuska ze strony przewodniczącego klubu parlamentarnego PO – Grzegorza Schetyny, obliczone na obniżenie wizerunku premiera. Dwie brzegowe teorie (pierwsza i trzecia) odpadają. Pierwsza może spełniać rolę tylko i wyłącznie towarzyszącą, uzupełniającą, epizodyczną, czegoś w rodzaju jakby takiego drugorzędnego motywu. Trzecią da się przeprowadzić w logicznym rozumowaniu jedynie przy przyjęciu założenia, że wszyscy przedstawiciele PO w sejmowej komisji śledczej grają przeciwko Tuskowi. Tak jednak nie jest. Tusk posiada zbyt silną pozycję, aby tak mogło się dziać. To on kontroluje Platformę i ma decydujący głos w najważniejszych sprawach. W praktyce najbardziej prawdopodobna jest tylko jedna teoria, biorąc pod uwagę kolejność ich przedstawienia przez Łukasza Warzechę – ta druga. Z tym, że gra toczy się o, o wiele większą stawkę niżby się to komukolwiek wydawało.
Za hazardem w Polsce kryją się dwie rzeczy: – wielkie pieniądze i mafia. W latach 2007 – 2008 „kasa” aż wylewała się z automatów… Pod „drugim dnem” znajdował się gigantyczny proceder „prania brudnych pieniędzy” i ogromne przestępcze interesy. Platforma – jak większość działających w Polsce partii politycznych – chciała coś z tego „tortu” ugryźć. W najlepszym dla niej przypadku ochotę taką mili indywidualnie jej czołowi politycy, choć teza, iż sam Donald Tusk o niczym nie wiedział, lub przynajmniej niczego się nie domyślał wydaje się mało przekonywująca. Zapewne wiedział i on, i Grzegorz Schetyna. Gdy się ma taką pozycję w partii, jak oni dwaj, to o takich sprawach się po prostu wie. Na salonach, w kuluarach, czy sejmowych korytarzach o czymś się przecież mówi…
Chlebowski i Drzewiecki podejmując rozmowy z szemranymi, hazardowymi biznesmenami zawiedli PO na istne „minowe pole”. W takich sytuacjach najczęściej rozstrzygają się różnego rodzaju interesy, padają deklaracje, obietnice, gwarancje, formułowane są rozmaite oczekiwania, a w następstwie tego wszystkiego podejmowane konkretne działania i uruchamiane kontakty. Opinia publiczna zna w tej chwili zapewne jedynie niewielką cześć, tego co się w rzeczywistości wydarzyło. Reszta pozostaje tajemnicą „pogrzebaną na cmentarzu”. Znamienny wydaje się zarejestrowany przez CBA fragment rozmowy, gdzie Chlebowski dość jednoznacznie uwypukla Sobisiakowi, że wszystko co się do tej pory działo w sprawie ustawy hazardowej, to wyłącznie efekt jego poselskiej działalności. (…) „Blokuję tę sprawę Rysiu już od roku, to wyłącznie moja zasługa” (…). Hipotetycznie między wierszami należy czytać: – to mi się należy najwięcej, to mi się należy największa cześć „działki”. A ile mieli dostać, bądź już dostali pozostali…? W polityce nie ma ludzi bezinteresownych, naiwnych, a jeżeli są to szybko giną. Nikt nie biega za darmo po gmachach ministerstw, czy sejmowych korytarzach.
Warto czasem posłuchać „Masy” – skruszonego gangstera, jak sam o sobie mówi. Kiedy wybuchła afera hazardowa, to „Masa” w jednym z popularnych programów telewizyjnych powiedział coś takiego: – jak powstanie w tej sprawie komisja śledcza, to już niewielu w Polsce polityków pozostanie. Cytując go precyzyjnie: – (…) „To już niewielu polityków by w Polsce pozostało” (…). Obserwując ostatnie poczynania Platformy Obywatelskiej nie można się oprzeć wrażeniu, że jej politycy wzięli sobie słowa znanego gangstera głęboko do serca. PO ma w tej sprawie wiele do stracenia. Przyjmując bardziej spiskową teorię – wiele do stracenia ma duża cześć klasy politycznej i rożnego rodzaju potężne, wpływowe układy. Mariusz Kamiński rozsyłając do najważniejszych osób w Państwie materiały dotyczące nielegalnego hazardowego lobbingu, otworzył swoistą „puszkę Pandory”. To co do tej pory poznała opinia publiczna, to najprawdopodobniej zaledwie mały fragment całej sytuacji, epizod, incydent, przysłowiowy „wierzchołek góry lodowej”. Gdyby, bowiem w tej sprawie ruszyło rzetelne, obiektywne i niezależne śledztwo, to należy się spodziewać, iż poleciałyby głowy, a Platforma Obywatelska być może przestała istnieć, albo zbliżyła się do sondażowego poziomu, jaki obecnie prezentuje SLD. Dlatego stratedzy PO z góry sobie założyli, że kompromitacja przy okazji prac sejmowej komisji śledczej im się po prostu opłaci. Nawet, gdyby notowania partii miały zbliżyć się, aż do magicznej granicy 5 proc., to i tak prace tego „przeszanownego”, parlamentarnego ciała będą torpedowane, bo alternatywa jest chyba o wiele gorsza.
Zarówno Donald Tusk, jak i Grzegorz Schetyna trzymają się od sprawy afery hazardowej z daleka. Nie udzielają się medialnie w tym temacie. Nie wypowiadają się. Unikają kamer. Ale to jest wszystko gra… Zabawa w złego i dobrego policjanta. Hipotezy dziennikarskie, iż za intrygą wykluczenia z komisji śledczej posłanki Beaty Kempy oraz posła Zbigniewa Wassermana kryje się Grzegorz Schetyna, a sam Donald Tusk nic o tym nie wiedział są Donaldowi Tuskowi bardzo na rękę. W ten sposób premier odcina się od całej sytuacji, dystansuje od jej głównego nurtu. Tak naprawdę jednak nic bez wiedzy Donalda Tuska w PO zdarzyć się nie mogło. Obaj z Grzegorzem Schetyną, być może obecnie za sobą nie przepadają, być może nawet zakulisowo dość mocno rywalizują, ale póki co, to w sprawie afery hazardowej posiadają w miarę wspólny interes. Bo jak jeden z nich poszedłby na dno, to w aktualnej sytuacji politycznej pociągnął za sobą również i drugiego… Sejmowa Komisja Śledcza pewnie tej sprawy rozwikłać w wyznaczonym okresie jej prac już nie zdąży, ale jak napisał Sebastian Faulks, w swojej książce o przygodach „Agenta 007”, zaprezentowanej w setną rocznicę urodzin Iana Fleminga i wydanej pod takim samym tytułem: – „Piekło poczeka”.
Romano Manka-Wlodarczyk
Autor jest socjologiem, zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki oraz obserwacją uczestniczącą. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia, a także hermeneutyka. Jest redaktorem naczelnym Czasopisma Eksperckiego Fundacji FIBRE oraz członkiem zarządu tej organizacji. Pełni również funkcję dyrektora zarządzającego Instytutu Administracja.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka