Kurier z Munster Kurier z Munster
304
BLOG

Mity wokół upadku rządu Olszewskiego…

Kurier z Munster Kurier z Munster Polityka Obserwuj notkę 44

               Waldemar Pawlak przedstawił na forum Salonu24 własną, subiektywną interpretację wydarzeń na temat odwołania rządu premiera Jana Olszewskiego 4 czerwca 1992 roku , która choć wywołała wielkie zainteresowanie, to jednak jest z gruntu fałszywa. W rzeczywistości, bowiem gabinet Olszewskiego dysponował o wiele bardziej szerokim zapleczem politycznym niż się to powszechnie wydaje.

Parlament wyłoniony w trakcie wyborów w 1991 roku był bardzo rozdrobniony, siłą więc rzeczy konstruowanie jakiejkolwiek trwałej większości było bardzo trudne. Jednakże ugrupowania centroprawicowe (ZCHN, KPN, PC, PL, NSZZ „Solidarność”, CHD, UPR), na które rząd Olszewskiego mógł w wielu strategicznych głosowaniach liczyć – dysponowały razem (wystarczającymi do bieżącego zarządzania)  około 220 głosami. Plus PSL, który nawiązał z rządem Olszewskiego „ciche porozumienie” i wspierał go w najważniejszych parlamentarnych bataliach, za co ludowcom trzeba było zapłacić – może nie tak bardzo eksponowanymi, ale jednak intratnymi oraz wpływowymi – stanowiskami w administracji centralnej, jak i wojewódzkiej (o tym wątku jakoś dziwnym zbiegiem okoliczności Waldemar Pawlak w swoich notkach zapomniał napisać). Siła więc całej centroprawicy razem z PSL-em wynosiła w granicach 270 głosów. Do tego trzeba dodać popierającą zawsze, co do zasady rząd mniejszość niemiecką, która liczyła wówczas siedmiu posłów, a także silną grupę parlamentarzystów niezrzeszonych. Rząd Olszewskiego miał się zatem do czego odwołać.

Poszerzenie rządu o UD oraz KLD było w praktyce niemożliwe, gdyż programy tych partii zawierały dalece odmienne postulaty niż linia realizowana przez ówczesny rząd, a przede wszystkim dlatego, iż zraziłoby to do rządu antyliberalne KPN oraz PSL. Wprawdzie Jan Olszewski prowadził negocjacje z przedstawicielami UD i KLD o możliwości poszerzenia rządu, ale był to tylko zabieg czysto taktyczny i wizerunkowy. Z drugiej strony KPN, choć popierał gabinet Olszewskiego, to nie chciał do niego wchodzić, gdyż zbijał sondażowe punkty na opozycyjności, a PSL de facto w koalicji był (dzierżył wiele stanowisk).

Aby rozwiać wszelkie wątpliwości na temat siły zaplecza politycznego rządu Jana Olszewskiego wystarczy zadąć sobie hipotetyczne pytanie: – jak potoczyłyby się jego losy, gdyby nie zrealizował ustawy lustracyjnej, a lider PSL – Waldemar Pawlak nie otrzymał w dość szczególnych okolicznościach propozycji objęcia funkcji premiera? Czy KPN i ludowcy zagłosowaliby wówczas za odwołaniem rządu? Oczywiście, że nie! W normalnej sytuacji potrzeba rozszerzania zaplecza parlamentarnego rządu nie była więc tak paląca.

Błąd Olszewskiego tkwił gdzie indziej… Politycy jego obozu wiedząc o wniosku o odwołanie rządu zgłoszonym przez tak zwaną „małą koalicję”, chcieli się jakby dodatkowo zabezpieczyć i sięgnęli do „teczek”. W rzeczywistości było to zagranie (niezależnie od szczytności idei lustracyjnej) dość nikczemne i przyniosło rezultat przeciwny od zamierzonego. Rozsierdzony widokiem własnej „teczki” Moczulski postanowił skończyć z Olszewskim, a wystraszony Lech Wałęsa, aby dokonać wyłomu w zapleczu parlamentarnym rządu, działając w szczególnych warunkach zabiegania o polityczne życie, zaproponował funkcję premiera niezwykle łakomemu na „stołki” PSL-owi. Nikt jednak nie oczekiwał, że Pawlak skonstruuje nowy gabinet. Chodziło jedynie o odsuniecie od archiwów MSW ekipy Olszewskiego, a później  zręczne „spławienie” Pawlaka i oddanie władzy w ręce UD. Co się też stało.

Odwołaniem rządu Jana Olszewskiego kierowały  naganne,  partykularne  motywy – z jednej strony lęku przed „teczkami”, a z drugiej cynicznego koniunkturalizmu PSL, a styl całej operacji był iście „gangsterski”. Beneficjentem zaś zaistniałej sytuacji stali się w największym stopniu postkomuniści. Niech się postsolidarnościowe elity zastanowią dlaczego później przegrały wybory parlamentarne, a Lech Wałęsa niech sobie odpowie na pytanie – dlaczego poniósł klęskę w wyborach prezydenckich?! Być może zabrakło mu właśnie tych paru procent  głosów ze strony elektoratu Olszewskiego…

 

Romano Manka-Wlodarczyk

Autor jest socjologiem, zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki oraz obserwacją uczestniczącą. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia, a także hermeneutyka. Jest redaktorem naczelnym Czasopisma Eksperckiego Fundacji FIBRE oraz członkiem zarządu tej organizacji. Pełni również funkcję dyrektora zarządzającego Instytutu Administracja.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (44)

Inne tematy w dziale Polityka