Potwierdzenie przez zaprzeczenie…. Jeżeli przyjmiemy założenie, iż tak zwanego „układu” w ogóle nie było, to cała historia III Rzeczpospolitej staje się niezrozumiała. Pewne wydarzenia zjawiska, czy procesy nie dadzą się racjonalnie wytłumaczyć, tak jak nie da się wytłumaczyć faktu opadających z góry przedmiotów bez świadomości, iż w świecie działają prawa grawitacji. Brak dowodów nie przesądza jednak wcale o nierealności czegoś, tylko co najwyżej o nieempiryczności. Ale w rzeczywistości „układ” naprawdę występuje, i to na każdym szczeblu sprawowania władzy.
Stworzona przez Jarosława Kaczyńskiego kategoria „układu” prędzej zrobi karierę w socjologii, lub politologii, niż w kryminalistyce. Na gruncie prawa trzeba się posługiwać dowodami materialnymi. „Układ” należałoby więc złapać, dotknąć, i pokazać, aby społeczeństwo mogło w niego uwierzyć. Na gruncie zaś nauki wystarczy dowodzenie czysto racjonalne, idąc jeszcze dalej – abstrakcyjne. To, że czegoś nie możemy udowodnić, nie oznacza wcale, że tego nie ma… Gdy popatrzymy na „układ” w kategoriach pewnej konkretnej struktury, personalnej grupy, określonych międzyludzkich interakcji, to niesamowicie trudno jest wywieść jego istnienie.
Dla przykładu w sprawie afery Rywina sąd potwierdził fakt istnienia tak zwanej „grupy trzymającej władzę”, ale nie był w stanie stwierdzić, kto personalnie wchodził w jej skład. Nie oznacza to jednak wcale, iż „układu” nie było. Pojęcie „układu” jest o wiele bardziej przydatne, a zarazem prostsze w zastosowaniu, jako pewnego rodzaju instrument analizy, naukowy paradygmat, czynnik poznawczy – tłumaczący przebieg społeczno-politycznych zjawisk, niż hipoteza śledcza, stawiana przy okazji ścigania skorumpowanych polityków. W socjologii, czy politologii kategoria ta może więc zrobić wręcz oszałamiającą karierę. Bez, bowiem paradygmatu „układu” rzeczywistości społeczno-politycznej prawidłowo wyeksplikować się nie da.
„Układ” może okazać się niezbędny w wyjaśnianiu całej mozaiki rożnego rodzaju zjawisk politycznych, ekonomicznych, czy nawet w szerszym rozumieniu społecznych. Przyjęcie założenia, iż go nie ma byłoby naiwnością i już w punkcie wyjścia skazywało naukę na fałszywe wnioski. Manipulatorski zabieg tych, którzy cynicznie (wbrew swojej wiedzy) twierdzą, iż „układ” w realnej rzeczywistości nie występuje, polega właśnie na utożsamianiu formalnej sytuacji braku dowodów na istnienie czegoś z realnym barakiem istnienia, czyli zjednywaniu porządku realnego z empirycznym. Jest to stanowisko z naukowego punktu widzenia całkowicie niedopuszczalne. Pomiędzy, bowiem brakiem dowodów na coś, a brakiem istnienia czegoś jest kolosalna różnica… Brak dowodu nie przesądza wcale o nierealności poszczególnych struktur, relacji, czy mechanizmów działania, a jedynie co najwyżej o ich nieempiryczności (niejednokrotnie zresztą tylko względnej i czasowej).
Dzięki kategorii „układu” lepiej zrozumiemy historię III Rzeczpospolitej. Bez, bowiem przyjęcia paradygmatu „układu” – wszelkie wysiłki wszechstronnego wyjaśnienia pewnych zjawisk, wydarzeń, czy procesów okazują się po prostu bezskuteczne. Izolując je od perspektywy „układu” tracą one sens, stają się nielogiczne, wewnętrznie sprzeczne, niedorzeczne, niewytłumaczalne. „Układ” spełnia w procesie poznawczym rolę czynnika konstytuującego dla wielu społeczno-politycznych faktów. Bez wyjścia od założenia „układu” pewnych sytuacji, występujących w III Rzeczpospolitej wytłumaczyć nie sposób, tak samo jak nie sposób wytłumaczyć zjawiska opadających z góry przedmiotów bez postawienia wniosku, że w świecie działają siły grawitacyjne… „Układ” to punkt wyjścia dla badania całej historii III Rzeczpospolitej. Państwo polskie po 1989 roku zostało, bowiem ufundowane w oparciu o zakulisowe porozumienie układu (w znaczeniu dosłownym, konkretnym) i na jego fundamentach. Dlatego w patrzeniu na rzeczywistość społeczno-polityczną ostatnich dwudziestu lat, konsekwentnie trzeba stosować paradygmat „układu”.
Pomijając trudności procedur dowodzenia istnienia „układu” – fenomen ten dał o sobie znać we współczesnej Polsce przynajmniej kilkakrotnie. Żeby była jasność – dał o sobie znać ewidentnie, namacalnie, wchodząc właściwie na grunt empiryzmu.
Pierwszym spektakularnym efektem działania układu był okrągły stół i przeprowadzony w jego konsekwencji „podział łupów”. Podział stref wpływów pomiędzy obrzydliwych komunistycznych "towarzyszy", a nowe (w niektórych przypadkach równie obrzydliwe) solidarnościowe elity. Pomiędzy nomenklaturą a środowiskami reformatorskimi; służbami specjalnymi a mafią. Tak zwana „gruba kreska” wynikała właśnie z faktu stworzenia układu – o wiele silniejszego niż tylko siły dawnego PRL-u. To nie przypadek, iż do dziś nie rozliczono autorów stanu wojennego – generałów Kiszczaka oraz Jaruzelskiego. To nie przypadek, iż z takimi oporami ścigano, a następnie skazywano bossów polskiej mafii „Słowika”, „Pershinga”, czy „Baraniny”. Wydarzenia te miały oparcie w działalności układu i racjonalnie jedynie tak dają się wytłumaczyć.
Drugim ewidentnym przejawem funkcjonowania układu było odwołanie rządu Jana Olszewskiego. Faktyczna recydywa dawnych sił komunistycznych. Zablokowanie tak potrzebnych społeczeństwu odzyskującemu niepodległość – procesów lustracji oraz dekomunizacji. Kolejne odsłony działalności układu przypadły już na lata dwutysięczne. To właśnie układ uczynił z Lwa Rywina nieudolnego emisariusza układowych interesów i to właśnie układ próbował rozpaczliwie przez długi okres czasu tuszować tę sprawę. Ohydna próba zmonopolizowania oraz zawłaszczenia świata mediów, a także zinstrumentalizowania opinii publicznej zakończyła się jednak fiaskiem… ale tylko dlatego, że w łonie samego układu doszło do konfliktu interesów. Innym spektakularnym przykładem działalności układu ma aktualnie szansę się stać afera hazardowa. Czyli gra o wielkie pieniądze i gorszące akty uprawiania klientelizmu w polityce (nawet powagi cmentarza nie potrafiono uszanować). Najgorsze jest jednak to, że tych mniej ewidentnych przypadków działalności układu można wyliczyć o wiele więcej, a właściwie trwają one przez cały czas, po dziś dzień.
W Polsce od Gdańska po Tatry, i od Warszawy po ziemię lubuską funkcjonują różnego rodzaju „układy”. W każdej gminie, czy nawet w każdym sołectwie istnieje jakaś nieformalna „grupa trzymająca władzę” i próbuje dyktować warunki. Nieformalnych struktur, czy relacji nigdy do końca wyeliminować się nie da, bo tworzenie „układów”, to naturalny oraz spontaniczny, socjologiczny proces. Nie można jednak udawać, „zaklinać rzeczywistości”, iż „układów” nie ma. Wszystko jest ok. dopóki nie przeradzają się one w patologie. W Polsce niestety istnieje jakieś ponadnormatywne, niestandardowe przyzwolenie do tworzenia się „układów”, a następnie ich podtrzymywania. A wszystko zaczęło się w 1989 roku. Tymczasem dla trwałości państwa „układy” są śmiertelnym zagrożeniem.
Romano Manka-Wlodarczyk
Autor jest socjologiem, zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki oraz obserwacją uczestniczącą. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia, a także hermeneutyka. Jest redaktorem naczelnym Czasopisma Eksperckiego Fundacji FIBRE oraz członkiem zarządu tej organizacji. Pełni również funkcję dyrektora zarządzającego Instytutu Administracja.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka