Największą ofiarą afery hazardowej będzie wbrew oczekiwaniom przewodniczący SLD Grzegorz Napieralski. Bartosz Arłukowicz tak się, bowiem wypromował w sejmowej komisji śledczej, że już uchodzi za najbardziej popularną twarz lewicy i zbiegiem czasu wewnątrzpartyjni oponenci Napieralskiego zachcą zapewne ten fakt wykorzystać. W ten oto sposób komisja hazardowa jedną ze swoich pozamerytorycznych (ale tym samym politycznych) ról już więc spełniła – wypromowała nowego lidera lewicy. Arłukowicz osiągnął wizerunkowo większy sukces niż kiedyś Ziobro czy Rokita w sprawie Rywina.
Mówi się, że Zbigniew Chlebowski i Mirosław Drzewiecki stali się ofiarami afery hazardowej. Bzdura! Ofiarą może być, bowiem jedynie ktoś kto jest niewinny, a ponosi prawne, czy polityczne konsekwencję określonych wydarzeń. Chlebowski oraz Drzewiecki bez skazy tymczasem nie są. Robili przecież nielegalne „interesiki” na cmentarzu z „szemranymi” dolnośląskimi biznesmenami. W tym znaczeniu nie mogą być zatem traktowani, jako ofiary. Podobnie i wszyscy inni politycy Platformy Obywatelskiej, którzy uwikłali się w zakulisowy, nielegalny lobbing na rzecz hazardu, albo „czyszczenie” sprawy. To nie są ofiary…
W polityce czasami konkretne wydarzenia mają o wiele dalej idące konsekwencje niżby to wynikało z ich bezpośredniego przebiegu. Skutki określonych działań dotykają niejednokrotnie tych, którzy nie mieli z nimi nic wspólnego. Afery powodują, iż na scenie politycznej oprócz podejrzanych pojawiają się również efektowni (nie mylić z efektywnymi) śledczy, spychając wizerunkowo na margines swoich dotychczasowych liderów partyjnych.
Arłukowicz jeszcze żadnej wielkiej tajemnicy w sprawie hazardowego lobbingu nie odkrył, a już stał się gwiazdą. Błyszczy nie tylko na tle wyjątkowo mało elokwentnych parlamentarzystów Platformy Obywatelskiej (Sekuły, Urbaniaka, Neumanna), ale przede wszystkim w wizerunkowym zestawieniu z apatycznym i nieatrakcyjnym medialnie Napieralskim.
W sensie politycznym ta druga okoliczność może się okazać istotniejsza od pierwszej. Zarówno, bowiem działacze, jak i wyborcy lewicy poszukują gorączkowo swojego nowego, partyjnego lidera. Arłukowicz zaś wpisuje się w te oczekiwania, jak „ulał”. I jeżeli się nic innego nie wydarzy, to pewnie niebawem zastąpi mało przekonywującego Napieralskiego na miejscu przewodniczącego SLD. Bez afery hazardowej być może taka perspektywa nigdy by nie zaistniała.
Romano Manka-Wlodarczyk
Autor jest socjologiem, zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki oraz obserwacją uczestniczącą. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia, a także hermeneutyka. Jest redaktorem naczelnym Czasopisma Eksperckiego Fundacji FIBRE oraz członkiem zarządu tej organizacji. Pełni również funkcję dyrektora zarządzającego Instytutu Administracja.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka