Nie mam zwyczaju palenia kalendarzy z poprzednich lat. Sprawdziłem… 18 lipca 2009 roku, to była sobota. Nie oznaczałoby to nic dziwnego, gdyby nie fakt, że tego właśnie dnia wiceminister Kapica spotkał się z hazardowym biznesmenem Janem Koskiem, aby go poinformować, iż spędzające sektorowi tak zwanych „jednorękich bandytów” sen z oczu dopłaty, jednak znajdą się w projekcie ustawy o grach losowych i zakładach wzajemnych. Termin, jak na załatwianie spraw służbowych, co najmniej dziwny. A swoją drogą ciekawe czy każdy obywatel może liczyć na przywilej składania wizyt wiceministrom polskiego rządu w dni ustawowo wolne od pracy…?!
Kapica rozmawia z Koskiem w sobotę 18 lipca, a według wersji byłego szefa CBA Mariusza Kamińskiego dzień wcześniej podjęto decyzję o przywróceniu do ustawy hazardowej dopłat, na skutek kolejnej zmiany stanowiska przez szefa ministerstwa sportu Mirosława Drzewieckiego. Czy minister Kapica nie mógł poczekać z tym do poniedziałku…?! Skąd wziął się pośpiech w informowaniu o całej sprawie Jana Koska? Hazardowi biznesmeni zostali o ponownym wprowadzeniu dopłat poinformowani błyskawicznie. Można powiedzieć, że nawet szybciej od premiera. Potraktowano ich priorytetowo.
2 września Drzewiecki formalnie opowiada się za wprowadzeniem dopłat. Do ministerstwa finansów kieruje specjalne pismo. Po co ten cały cyrk?! Przecież dopłaty już od półtora miesiąca są w projekcie nowelizacji ustawy o grach losowych i zakładach wzajemnych. Sęk jednak w tym, że nie ma samego projektu, bo premier Tusk kazał go pisać od nowa… Ciekawe czy o tym fakcie hazardowi biznesmeni zostali równie szybko poinformowani?
Jeżeli Drzewiecki zezna przed sejmową komisją śledczą, że nic nie wiedział o powrocie dopłat 17 lipca, to wróżę mu duże sukcesy w pisaniu bajek dla naiwnych, bo nawet dzieci by w taką „ściemę” nie uwierzyły. Jeśli zaś Drzewiecki przyzna, iż posiadał w tej kwestii wiedzę od 17 lipca, to trzeba go zapytać po kiego pisał do ministerstwa finansów pismo w dniu 2 września?! Ale oczywiste jest, że Drzewiecki o wszystkim wiedział. Poinformował go o tym sam Ryszard Sobiesiak w ramach tak zwanego „prostowania”, co zapowiadał w rozmowie z Koskiem, bezpośrednio po spotkaniu tego ostatniego z Jackiem Kapicą.
Mariusz Kamiński nie wymyślił sobie 17 lipca. Nie "wyciągnął z rękawa" tej daty bez żadnego pokrycia. Nie opowiedział komisji śledczej o czymś, co w ogóle nie miało miejsca w rzeczywistości. Podobne zachowanie musiałoby być równoznaczne z wnioskiem, że były szef CBA jest idiotą… Już same rozmowy Koska z Sobiesiakiem zaraz po spotkaniu z Kapicą, nazajutrz po ponownym wprowadzeniu dopłat, które zapewne zostały nagrane przez CBA – potwierdzają, iż 17 lipca jest faktem.
To ważna data. Tego dnia Drzewiecki bez jakiegokolwiek pisma zmienił stanowisko w sprawie dopłat. Ministerstwo Finansów przyjęło to „na słowo” mimo, iż korespondencja resortu zajmującego się sportem z 30 czerwca wyrażała kompletnie odmienne oczekiwanie. Drzewiecki nie miał jednak czasu na bawienie się w pisma, bo 14 lipca, czyli trzy dni wcześniej do kancelarii premiera wpłynęło pismo byłego prezesa toru wyścigów konnych Marka Przybyłowicza, w sprawie nieprawidłowości procesu legislacyjnego, w pracach nad ustawą hazardową. Powtórne wprowadzenie dopłat miało pokazać, że wszystko jest w porządku. Co jednak z kolei wydarzyło się pomiędzy 17 a 30 lipca, że premier Tusk nakazał pisać od nowa projekt ustawy, zalecając ogromny rygoryzm? Samo wprowadzenie dopłat do starego projektu nowelizacji nie wystarczyło. Trzeba było go „skasować” i zacząć wszystko od nowa. Może już wtedy poszedł jakiś „przeciek” o działaniach operacyjno-rozpoznawczych CBA…
Załóżmy na chwilę hipotetycznie, iż Drzewiecki rzeczywiście nie wiedział, że 30 lipca Tusk kazał pisać nową ustawę i 2 września swoje kolejne pismo do ministerstwa finansów skierował w dobrej wierze. Dlaczego go, jako szefa jednego z merytorycznie najbardziej właściwych resortów nie poinformowano o tak ważnej okoliczności? Z ostrożności…? Oznaczałoby to, że Tusk już wtedy wiedział o nieprawidłowościach, a 14 sierpnia odgrywał przed Kamińskim tylko „teatr”. Zresztą Kamińskiemu też nic nie powiedział o przygotowywanej od nowa ustawie. Nie mógł powiedzieć, bo w ten sposób przyznałby się, iż wiedział wcześniej o nieprawidłowościach. Albo po prostu nic o nowym projekcie nie wspomniał, gdyż go wcale nie było, a fakt ten wymyślono dopiero później z tak zwaną mocą wsteczną, aby „czyścić” aferę.
Jeżeli natomiast Drzewiecki posiadał wiedzę, iż od 30 lipca rozpoczęto od nowa pracę nad nowelizacją ustawy hazardowej, to jeszcze gorzej. To oznacza, że pismo z 2 września stanowiło jedynie cześć wymyślonego przez sztab antykryzysowy Platformy Obywatelskiej planu ratunkowego, a premier Donald Tusk we wszystkich tych działaniach aktywnie partycypował oraz brał udział w odkręcaniu afery.
Romano Manka-Wlodarczyk
Autor jest socjologiem, zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki oraz obserwacją uczestniczącą. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia, a także hermeneutyka. Jest redaktorem naczelnym Czasopisma Eksperckiego Fundacji FIBRE oraz członkiem zarządu tej organizacji. Pełni również funkcję dyrektora zarządzającego Instytutu Administracja.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka