Kurier z Munster Kurier z Munster
229
BLOG

A jednak się kręci… w Polsce „lewe” interesy!

Kurier z Munster Kurier z Munster Polityka Obserwuj notkę 36

 

Kataryna napisała w swoim ostatnim tekście pod tytułem „Od Michnika do Gadomskiego” o drodze, jaką przeszła polska elita polityczna począwszy od afery Rywina, a skończywszy na hazardowej. To jednak bardzo uproszczona analiza, a dobrane tam przykłady są dość niefortunne. Gadomski nie powiedział nic nowego. Liberałowie mówią to samo nieprzerwanie od początku lat dziewięćdziesiątych. Jego tekst świetnie wpisuje się w konwencję, że aby zrobić jakiś poważny biznes, to pierwszy milion trzeba ukraść. To Gadomski jest bardziej szczery dzisiaj niż Michnik siedem lat temu. Ich pogląd jest jednak w gruncie rzeczy taki sam, tyle tylko, iż Gadomski wykazał więcej odwagi, aby go publicznie wyartykułować. Taki sposób myślenia dominuje w środowiskach mainstreamowych i nie tylko.

Czy świadomość polskiej elity politycznej przeszła jakąś ewolucję? I tak i nie… Paradygmat postrzegania rzeczywistości jest wciąż taki sam: – Idziemy po władzę, bo tam są wpływy i pieniądze. Trzeba się obłowić. O jakim Państwie Wy mówicie?! Jaka moralność?! Wszystko da się załatwić.  

„Oni mieli Polskę w” (…) w pięciu literach – wyznał Oleksy w rozmowie z Gudzowatym, nagranej przez ochronę tego ostatniego. To niestety brutalne, ale nikt trafniej niż Oleksy nie opisał sposobu myślenia polskiej elity. Oleksy, wprawdzie odnosi swoje słowa do wyraźnego adresata – środowisk lewicowych, ale ich kontekst można rozszerzyć na cały polski establishment nie tylko polityczny. Mieli w pięciu literach i nadal mają…

Formalnie (choć to oczywiście pozory), to nawet dziś jest lepiej, bo negatywni bohaterowie afery hazardowej ponieśli przynajmniej jakieś konsekwencje. Odwołano ich lub zmuszono do rezygnacji z intratnych "stołków". Tymczasem Leszek Miller nie rozliczył żadnego ze swoich ministrów. Do dziś zresztą on, jak i całe SLD uważa, że żadnej afery Rywina nie było. Że to tylko sejmowa komisja śledcza, jak i całe te media rozdmuchały tą sprawę.

W latach dziewięćdziesiątych wcale nie było lepiej. Kapitalizm polityczny Wiesława Walendziaka stał się sensem poczynań dla wielu funkcjonariuszy publicznych. Biznesowe sidła tak zwanej „czerwonej pajęczyny”. Działalność fundacji Jolanty Kwaśniewskiej. Nikt o tym wówczas nie mówił, ani nie pisał. Warto sobie w tym miejscu przypomnieć (choć rzecz wcale nie dotyczyła korupcji, ale pokazuje ten sam mechanizm funkcjonowania opinii publicznej), jak potraktowano Rafała Kasprówa i Jacka Łęskiego – dziennikarzy „Życia”, którzy odważyli się opisać rzekome wakacje prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego z rosyjskim szpiegiem Władimirem Ałganowem, w ośrodku sportowym w Cetniewie?! A jak opinia publiczna zareagowała na pijackie występy Kwaśniewskiego na polskich cmentarzach w Charkowie?! Z oceną innych obszarów aktywności politycznej było dokładnie tak samo. O pewnych sprawach się po prostu nawet nie mówiło. Istniała niepisana cenzura. Zmowa milczenia.

Afera Rywina była przełomem! Ale jej znaczenie jest nieco inne niż się jej zazwyczaj powszechnie przypisuje. Stanowiła ona dla polskiej polityki mniej więcej to samo, co odkrycie Galileusza dla nauki. Pokazała, że jednak się kręci… w Polsce „lewe” interesy. Wydarzenie to nie zerwało z korupcją, ale zmusiło elitę do przyznania, że zjawisko takie naprawdę w Polsce występuje. Dla wielu ludzi naiwnie wierzących w transparentność życia publicznego i wysoką jakość politycznego establishmentu było to zaiste autentycznym szokiem. Dlatego dziś afera hazardowa nie działa już na zasadzie rewelacji. Nie niesie w swej treści informacji nowej, a tylko potwierdza to co już wiemy.

Widok zamężnej kobiety w objęciach kochanka bulwersuje za pierwszym razem, za drugim co najwyżej zdumiewa, za trzecim już tylko dziwi, a za czwartym jest traktowany jako sytuacja całkowicie normalna… Opinia publiczna hartuje się podobnie, jak żelazo i w tym sensie Kataryna ma rację. Jest w świadomości społecznej droga prowadząca od patologii do normy. Ewolucja ta polega na procesie, w którym upowszechnienie patologii powoduje, iż ludzie zaczynają ją postrzegać jako normę, jako naturalne zjawisko, a nawet co jest o wiele gorsze wartościować pozytywnie. Mechanizm ten dotyczy jednak nie samej świadomości elity, lecz całej przestrzeni życia społecznego. Elita nie przeszła w tym względzie żadnej poważniejszej transformacji, gdyż jej sposób myślenia jest od początku lat dziewięćdziesiątych niezmiennie taki sam.

Ostatnie lata PZPR-u charakteryzowały się oportunizmem i bezideowością. Nikt już wówczas nie podniecał się socjalistycznymi dogmatami Lenina, Marksa, czy Engelsa. Głównym motywem publicznego zaangażowania był interes – prywatny, osobisty. Z drugiej strony z ubóstwianego na początku lat dziewięćdziesiątych liberalizmu wytransferowano jego najgorsze strony, czyli społeczny atomizm, egoizm i dążenie do zysku za wszelką cenę. Dlatego dziś Gadomski nie potępia Sobiesiaka, a „Gazeta Wyborcza” to publikuje. Niestety wyznanie Gadomskiego jest szczere i klasyczne dla sposobu myślenia establishmentu… To raczej Michnik siedem lat temu, podczas afery Rywina zgrywał przed nami „głupa”…

Zaraz po szkole podstawowej mój nauczyciel od historii opowiedział mi taką oto sytuację… Powiedział słuchaj Roman: – Ktoś dostał się przypadkowo na „salony” i podsłuchał o czym rozmawia tak zwana elita. Był zdruzgotany! Chodziło im tylko o seks i pieniądze. Wtedy chyba w to nie uwierzyłem.

Jednak w  2001 roku organizowałem w Gnieźnie imprezę z cyklu kampanii proeuropejskiej patronowanej przez UKIE. Zatchnąłem się z permanentną korupcją na szczeblu centralnych urzędów. W hotelu „Pietrak” zakwaterowana była tak zwana elita, show-biznes nie pierwszej, lecz może co najwyżej trzeciej ligi. Chodziło im tylko o seks i pieniądze…

Nie przeceniajmy znaczenia afery Rywina dla społeczeństwa. Jest ona tematem fascynującym, ważnym, ale jedynie dla wtajemniczonych, dla koneserów. Zdecydowana natomiast większość Polaków nawet nie wie dokładnie o co tam chodziło. Nie rozumie całej tej sprawy. Wyczuwa tylko intuicyjnie, że coś działo się nie tak. Ludzie się tym nie interesują. Oleksy powiedział prawdę, że oni mieli Polskę w pięciu literach, ale z drugiej strony ludzie mają zarówno ich, jak i Polskę też w pięciu literach, bo zły przykład płynie zawsze od góry…

Największą porażką polskich przemian po 1989 roku jest fakt, iż nie zdołano zbudować społeczeństwa prawdziwie obywatelskiego. A może wcale nie chciano… W sytuacjach próby ludzie w Polsce zachowują się podobnie, jak w legendarnym miasteczku „Dzikiego zachodu” – Hadleyville, w słynnym westernie Freda Zinnemanna, pod tytułem „W samo południe”. W autentycznym społeczeństwie obywatelskim Will Kane nigdy nie pozostałby sam. Za jego plecami stanęliby ludzie… Tysiące ludzi…

 

Romano Manka-Wlodarczyk

Autor jest socjologiem, zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki oraz obserwacją uczestniczącą. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia, a także hermeneutyka. Jest redaktorem naczelnym Czasopisma Eksperckiego Fundacji FIBRE oraz członkiem zarządu tej organizacji. Pełni również funkcję dyrektora zarządzającego Instytutu Administracja.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (36)

Inne tematy w dziale Polityka