Hartować można ciało, ale można też i ludzką świadomość, czy mówiąc innymi słowy opinię publiczną. Na przestrzeni ostatnich lat, w okresie od afery Rywina do afery hazardowej dokonała się w Polsce transformacja społecznej świadomości. Wrażliwość na różne sytuacje została przytępiona. Pewne fakty już nie bulwersują.
Joseph Paul Goebbels mawiał, iż kłamstwo powtarzane tysiąc razy staje się prawdą. Nie tylko… bo patologia powtarzająca się wielokrotnie staje się normą, a przynajmniej tak w procesie percepcji opinii publicznej jest odbierana. Kolejne polityczne skandale, afery z udziałem najwyższych dostojników państwowych, powszechność zjawiska korupcji – hartują opinię publiczną, sprawiają, iż ludzie już nie reagują negatywnie na zło, zatrącają samoobronny odruch dezaprobaty, zanika kontrola społeczna.
Niespełna dwa miesiące temu „Kataryna” nawiązała do wypowiedzi Adama Michnika, przed komisją śledczą, w sprawie afery Rywina: – (…) „Poza wymiarem konkretnym ta sprawa, niech mi wolno będzie powiedzieć, ma wymiar bardziej ogólny. Ta sprawa ujawnia głęboki konflikt, który dzieli Polskę, który dzieli nas, Polaków. Ten podział biegnie pomiędzy Polską ludzi uczciwych a Polską skorumpowaną, Polską łapówek, Polską mętnej, zagmatwanej mafijnej kombinacji. Tak, to są dwie różne Polski. Dziś fundamentalny podział w Polsce to jest podział wedle stosunku do korupcji”.– mówił przed siedmioma laty Michnik.
Fajnie by było, gdyby ten podział jeszcze był, ale go raczej nie ma… Był na pewno, gdy pięć lat temu partie Polski posierpniowej: Prawo i Sprawiedliwość oraz Platforma Obywatelska, pod hasłami sanacji państwa, odnowy moralnej społeczeństwa – wydawałoby się, że raczej zgodnie – szły razem po władzę. Dziś jednak już ten konflikt, ta zasadnicza polaryzacja zostały zatarte. Nie istnieją już dwie Polski, jest tylko jedna – skorumpowana, zawładnięta przez rozmaite układy polityczno-biznesowo-przestępcze Polska, a przynajmniej ona wiedzie zdecydowany prym. Ludzie uczciwi są niestety w głębokiej defensywie. Wręcz boją się ujawnić, bo ich uczciwość może zostać napiętnowana, wyśmiana, stać się przedmiotem zbiorowych drwin.
Na tym polega wielki paradoks polskich przemian, ujawniający się ewidentnie po dwudziestu latach od ich zainicjowania, że uczciwi ludzie musieli „zejść do podziemia”; że uczciwość nie jest dziś cnotą, a przywarą, wadą, mankamentem utrudniającym osobisty rozwój, zawodową karierę, że uczciwość bywa traktowana nie jak norma, tylko jak patologia. Uczciwość jest w mniejszości.
Tak naprawdę to nie wiemy, jak społeczeństwo postrzega nieuczciwych, skorumpowanych polityków. Znane są przypadki – choćby w trakcie ostatnich wyborów parlamentarnych – gdzie media rozpisywały się na temat malwersacji finansowych poszczególnych kandydatów na posłów, czy senatorów, a później uzyskiwali oni przytłaczające poparcie wyborców w trakcie głosowania. Jak wytłumaczyć takie sytuacje…?
W ludziach jest coś takiego, jak empatia – nie tylko, kiedy komuś współczują, ale również wówczas, gdy starają się wytłumaczyć czyjeś działanie, zrozumieć je, zracjonalizować. W języku potocznym, tak często się przecież mówi: – „wszyscy biorą”, „tylko ryba nie bierze”, grabie grabią zawsze do siebie”.
W ten sposób dokonuje się relatywizacji, a nawet usprawiedliwiania postaw skorumpowanych polityków, urzędników, czy innych funkcjonariuszy państwowych. Pojawiają się (co jest w tej sytuacji najgorsze) skłonności do naśladownictwa. Rożne osoby na wieść o tym, że ktoś wziął „pod stołem” za nieformalne załatwienie jakiejś sprawy tak zwaną „walizkę z pieniędzmi” – oficjalnie może i nawet zachowanie takie potępiają, ale w swoim wnętrzu, w swojej jaźni, w skrytej rozmowie samego ze sobą mówią: – „nie ma się co dziwić, przecież ja zrobiłbym tak samo”. Czasami pogląd taki wymyka się nawet poza sferę indywidualnego myślenia i przedostaje na ulice, czy do sklepowych kolejek – występując w konwersacjach zwykłych ludzi.
W obiegowej opinii publicznej funkcjonuje założenie, iż „pieniądze nie śmierdzą”. Rzecz jednak właśnie w tym, że śmierdzą… Pieniądze pochodzące z korupcji, czy innych form przestępczości śmierdzą, wydzielają zapach cuchnący gorzej od wydzielin skunksa. Na tym polega fałszywość tego demoralizującego powiedzenia; podobnie zresztą, jak ma to miejsce z rybami i grabiami: – „szlachetna ryba pod prąd płynie”, a grabie służą do zagrabiania śmieci lub oddzielania ziaren od plew.
Polska opinia publiczna staje się coraz bardziej zahartowana, odporna na zło zachodzące w świcie polityki. Kolejne afery i skandale stopniowo (ale coraz mocniej) wyłączają wrażliwość społeczeństwa. Nadzieje na uczciwą Polskę, które zostały rozbudzone w wyniku afery Rywina bardzo szybko zgasły, a zawiedli niestety również i Ci, którzy mieli budować inną Polskę (żeby nie używać numerów kolejnych Rzeczpospolitych). W konsekwencji tego procesu dziś już ludzie nie wierzą w hasła naprawy Państwa, odnowy moralnej, przejrzystej polityki, czy walki z korupcją. Nie bulwersują się też, ani nie obrażają, gdy w sferze publicznej, czy nawet w ich otoczeniu zachodzą patologiczne zjawiska. Opinia publiczna się zahartowała.
Romano Manka-Wlodarczyk
Autor jest socjologiem, zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki oraz obserwacją uczestniczącą. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia, a także hermeneutyka. Jest redaktorem naczelnym Czasopisma Eksperckiego Fundacji FIBRE oraz członkiem zarządu tej organizacji. Pełni również funkcję dyrektora zarządzającego Instytutu Administracja.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka