Pan Bóg ma wobec ludzi swoje plany. Śmierć prezydenta Lecha Kaczyńskiego i najznamienitszych dzieci polskiej ziemi jest ofiarą, którą czasami w historii trzeba ponieść, aby mieć na czym budować przyszłość. Skoro polska elita polityczna nie umiała pojednać się na politycznych salonach będzie musiała zrobić to nad grobami. Polska jest jedna! Naród jest jeden! Dziś tkwienie w historycznych okopach nie ma już najmniejszego sensu.
Życiowe dramaty są zazwyczaj chwilami wielkiego smutku. Stanowią również silne impulsy skłaniające do głębokiej refleksji. Czy III Rzeczpospolita była dobrym Państwem? Czy ufundowano ją na zdrowych fundamentach?
Lech Kaczyński anonsował się w czasie ostatnich wyborów prezydenckich, jako prezydent IV Rzeczpospolitej. Wyjdzie jednak na to, że był ostatnim trzeciej, bo jego śmierć zamyka pewien etap, ale stanowi również (a przynajmniej powinna stanowić) wstęp do nowego – sanacji moralnej i instytucjonalnej Państwa, powrotu idei w służbie publicznej, a także solidarności społecznej.
Samolot TU – 154, którym swoje oficjalne podróże odbywała rządowa elita posiadał znaczenie symboliczne. Znamionował epokę postkomunizmu, który niestety (przede wszystkim w wymiarze świadomościowym) dominował w III Rzeczpospolitej. Dziś ten samolot jest już wrakiem…
Małostkowość politycznej elity
W 1999 roku podczas jednej z pielgrzymek do Polski, papież Jan Paweł II zabrał prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego do swojego papamobile. Był to przejaw wielkości człowieka. W taki sposób zachowują się ludzie wielcy, prawdziwi mężowie stanu. A może w tym geście ukryte zostało jakieś głębsze znaczenie…?! Sygnał, iż nadszedł czas na dokonanie historycznego pojednania, zaprzestania politycznych waśni.
Niespełna dziesięć lat później prezydent i premier „wydzierali sobie z rąk” rządowy samolot. Nie byli w stanie razem polecieć na szczyt Unii Europejskiej do Brukseli. Prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu odmówiono w upokarzający sposób udostępnienia maszyny. Sytuacja ta (oprócz swej kuriozalności) stanowiła namacalny przykład upadku politycznej elity, braku zasad, niskiej klasy, choć gdyby dziś podobna historia się powtórzyła być może byłoby to zbawienne w skutkach.
A to zastanawianie się, czy zababrać na pokład gen. Wojciecha Jaruzelskiego, na planowane obchody sześćdziesiątej piątej rocznicy pokonania faszystowskiego totalitaryzmu do Moskwy…?!
W ocenie historii nie zgadzam się z Jaruzelskim radykalnie, politycznie dzieli nas prawdziwa przepaść, ale gdybym był prezydentem wysłałbym po niego dodatkowo samochód, aby przywiózł go na lotnisko i sam pomógłbym mu wejść do samolotu.
W polityce trzeba mieć zdolność do prezentowania wielkich gestów. Umieć wznieść się ponad podziałami. Odsunąć od siebie nienawiść. Zakopać polityczne spory. Podejmować kompromis. To cechy mężów stanu, najwybitniejszych przywódców. Niestety polskiej elicie politycznej, w całej dwudziestoletniej historii III Rzeczpospolitej tych przymiotów brakowało. Rządzili nami po prostu mali ludzie.
Czas na „grubą kreskę”…
Rozliczanie przeszłości miało sens dwadzieścia lat temu, kiedy usiłowano budować fundamenty niepodległego Państwa. Wówczas należało „upiora komunizmu przebić osinowym kołkiem”. Wyeliminować ludzi dawnego systemu raz na zawsze z życia publicznego. Przeprowadzić procesy lustracji i dekomunizacji. Oczyścić strefę aktywności społeczno-politycznej.
Teraz jednak jest już na to za późno. Dziś w coraz większym stopniu do głosu dochodzi nowe pokolenie, urodzone w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Kogo lustrować? Napieralskiego, Olejniczaka, Arłukowicza, Kamińskiego, Hofmana, Nitrasa.
Grzebanie w teczkach po latach, to tak, jak plądrowanie grobowców Faraonów. Zabija tych, którzy do nich wchodzą… Najwyższy czas zamknąć ten etap. Oddzielić przeszłość od teraźniejszości i przyszłości „grubą kreską”. Wybrać drogę historycznego pojednania. Różnić się, ale nie dzielić. Skoncentrować polityczne wysiłki na realnych, aktualnych problemach. Być razem. Szanować się nawzajem.
Idee i pragmatyzm
Rzeczpospolita potrzebuje nowej politycznej elity. Ideowej, ale i pragmatycznej w sensie wybierania tego co najlepsze dla Państwa. Posiadającej dalekosiężną polityczną wizję, a przede wszystkim zdolną do kreowania odważnych reform. Wolną od zaściankowości i destrukcyjnego oportunizmu. Potrafiącą myśleć w sposób wolny, niezależny i niezdeterminowany. Nastawioną na konstruktywny kompromis, a nie walkę. Nowe Państwo muszą budować nowi ludzie, prezentujący postawy na TAK.
Śmierć prezydenta Lecha Kaczyńskiego może stanowić tu pewien przełom i doprowadzić do zmian pokoleniowych oraz świadomościowych. Kaczyński świetnie nadaje się na symbol, pomnik, moralny punkt odniesienia, bo to był (przy wszystkich zastrzeżeniach do niego) człowiek głęboko uczciwy i ideowy.
Stara elita musi natomiast odejść. Mówiąc brutalnie w przenośni (bo nie należy tego traktować dosłownie): – musi wręcz „wymrzeć”, bo już nic dobrego dla Państwa nie jest w stanie zrobić. Polacy po obaleniu komunizmu znaleźli się w sytuacji podobnej do staro-biblijnych Izraelitów, gdzie Mojżesz idąc do ziemi obiecanej błąkał się przez czterdzieści lat po pustyni, czekając, aż wymrą dwa pokolenia niewolników, aby do ziemi obiecanej, ziemi Kanaan wprowadzić już ludzi wolnych, którzy mieli zbudować nowe Państwo.
Sanacja moralna i instytucjonalna
W przyszłej Rzeczpospolitej (sprawą wtórną jest jej numer) trzeba z równym nasileniem budować etos, jak i instytucje. Doszczętnie zniszczyć korupcję, wyeliminować nieuczciwość w życiu publicznym, zlikwidować inne niebezpieczne patologie. Stworzyć kanon służby Państwu. Nadać mądre, dobre prawa. Wzmocnić siłę oddziaływania obyczaju. Zreformować ustrój, a także gospodarkę. Wznosić sprawne, cieszące się społeczną estymą instytucje. Poprawić edukację. Obudzić społeczeństwo do działania. Wyzwolić w nim taką energię oraz entuzjazm, jak w sierpniu 1980 roku.
Przywrócić znaczenie moralności. Zmarginalizować przestępczość. Postawić na silny i czytelny system prezydencki. Stworzyć silną, nowoczesną armię. Powołać gwardię narodową na bazie patriotycznego harcerstwa, organizacji strzeleckich, a także jednostek Ochotniczej Straży Pożarnej
Nie mam nic przeciwko temu, aby patronem takiej sanacji Państwa stał się prezydent Lech Kaczyński. Jego biografia do takiej roli znakomicie pasuje. Być może taki właśnie byłby jego testament…. Wykonajmy go razem!
Romano Manka-Wlodarczyk
Autor jest socjologiem, zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki oraz obserwacją uczestniczącą. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia, a także hermeneutyka. Jest redaktorem naczelnym Czasopisma Eksperckiego Fundacji FIBRE oraz członkiem zarządu tej organizacji. Pełni również funkcję dyrektora zarządzającego Instytutu Administracja.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka