Ponieważ kolega Wojtek poświęcił mi już dwa swoje posty (http://dobrezycie.salon24.pl/111790,kasro-maruti, http://dobrezycie.salon24.pl/113166,podobno-jow-y-to-system-dla-oligarchow), a pisanie komentarzy pod jego postami nieco mi się znudziło (bo nie odpowiada merytorycznie, tylko wypisuje obelgi lub opowieści nie na temat), to postanowiłem zebrać swoje uwagi w jedno miejsce. Nie dla kolegi Wojtka, ale dla innych, którzy mogli już stracić orientację o co chodzi w tej całej dyskusji.
Czytając posty na S24 i różne artykuły, wywiady, wypowiedzi i wyniki badań zauważyłem, że sporej części osób – podobnie jak mi - przeszkadza w systemie wyborczym obowiązującym w Polsce zbytnie jego upartyjnienie doprowadzające do tego, że władze partii establishmentu (za takie uważam partie, które mają obecnie swoich przedstawicieli w parlamencie lub korzystają z dotacji budżetowych) mają większy wpływ na wyniki wyborów niż sami wyborcy. Wszyscy narzekamy na to, że politycy obiecują i nawet nie usiłują dotrzymać obietnic po wyborach, że przywożeni są w teczce kandydaci z centrali usuwając lokalnych sprawdzonych działaczy, że wybierani są przedziwni ludzie tylko dlatego, że akurat są w partii, która miała więcej głosów w całym kraju, że niezależni kandydaci nie mają szans w wyborach w zderzeniu z machiną partyjną… Co uderza w tych uwagach? Brak właściwej reprezentacji wyborców. I to właśnie jest – moim zdaniem – największy problem, a nie sposób obliczania głosów.
Zaproponowałem kilka rozwiązań, które – niezależnie od sposobu obliczania głosów – zapewnić powinny zwiększenie wagi wyborców i ich głosów kosztem partii politycznych. Wiem, że partia polityczna to takie stowarzyszenie obywateli, które ma na celu sprawowanie władzy, ale jakoś do partii wszelakich nie należy władza, która w demokracji przysługuje niepodzielnie wyborcom (dokładniej: Narodowi – art. 4 ust. 1 Konstytucji RP). Ale opierając się na zapisie ustępu 2 tegoż artykułu stwierdzam, że władza przysługuje Narodowi bezpośrednio lub przez przedstawicieli, a więc jasno z tego wynika, że poseł jest przedstawicielem Narodu, a nie partii tudzież siebie samego.
Zacząć należy od tego, od czego ryba się psuje, czyli od partii.
Obecny układ jest co najmniej dziwny – partie, które ulokują swoich przedstawicieli w parlamencie lub partia musi uzyskać w wyborach do Sejmu, tworząc samodzielnie komitet wyborczy, co najmniej 3% ważnie oddanych głosów na jej okręgowe listy kandydatów w skali kraju bądź 6 % ważnie oddanych głosów w skali kraju, jeżeli kandyduje w koalicji. Oznacza to, że wszyscy podatnicy finansują działanie partii politycznych, nawet tych, których nie popierają. A dlaczego? Jakie to ratio legis stoi za tym przepisem? Bo unikanie jakiś przekrętów finansowych? To tak jakby zabronić posiadania wartościowych przedmiotów, żeby nie kusić złodzieja…
Moim zdaniem, nie powinno być ograniczeń w definiowaniu źródeł finansowania partii poza jednym – partie nie mogą być finansowane przez podmioty, w których udział mają jednostki finansów publicznych lub przez same jednostki finansów publicznych. Mówiąc krótko – partiom od publicznych pieniędzy wara! Niech utrzymują się same, skoro są takie świetne jak głoszą. Jedyną zasadą obowiązującą w tym finansowaniu powinna być absolutna przejrzystość finansowania – każdy może w Internecie sprawdzić kto i w jakiej kwocie sfinansował daną partię.
Podobna zasada jawności powinna obowiązywać w stosunku do wydatków partii, a jedyne ograniczenia jakie wydają mi się rozsądne dotyczyć mogą limitów wydatków w trakcie kampanii wyborczej oraz zakazu dokonywania pewnych wydatków (kwestia do dyskusji – jakich wydatków? Bilbordy, spoty, plakaty, ulotki?). Celem takiego ograniczenia miałoby być wyrównanie szans kandydatom niezależnym. Ale proszę o komentarze i propozycje (wraz z uzasadnieniem) – ja tu widzę zakaz umieszczania bilbordów, spotów telewizyjnych i radiowych. Są to najdroższe formy komunikacji i mało efektywne (jak w 30 sekund przekazać wyborcom swój program? Można co najwyżej rzucić ze 3 hasła). Myślałem też o zakazie plakatowania (mam wciąż przed oczami ulice zaśmiecone plakatami), ale chyba tutaj idę za daleko (patrz powyżej: zakaz posiadania drogocennych przedmiotów…)
Na pierwszy post to tyle, ciąg dalszy będzie dotyczyć już samych zasad wybierania przedstawicieli.
Inne tematy w dziale Polityka