Wieszają już niektórzy blogerzy psy na Klichu Edmundzie (dobrze, że nie jego samego) za jego postawę nie tylko w trakcie konferencji, ale przed nią i po niej też. Nic w tym dziwnego.
Obserwując pana płk. Edmunda Klicha i jego poczynania zdziwiła mnie pierwsza scysja z prokuratorami. Niezbyt dobrze ją zrozumiałem z doniesień prasowych, ale czytając wywiad z p. Klichem zrozumiałem (mam nadzieję), o co w tym chodzi. Otóż pan Klich dostał telefon z Rosji zanim powiadomiono go przez służby rządowe naszego kraju. Umówił się z Rosjanami, zanim dostał "delegację" od naszego rządu. Najprawdopodobniej wtedy dogadany został "Załącznik 13" jako podstawa do działań. Dlaczego?
Kolejny aspekt tej awantury to wsytąpienie Klicha w Moskwie, proponujące na szefa polskiej komisji jakiegoś pułkownika z prokuratury (nie ważne jest jego nazwisko). Pan pułkownik został mianowany, a wtedy Klich wyskoczył z argumentem, że on jako cywil nie może podlegać wojskowemu prokuratorowi, bo... "Załącznik 13" na to nie pozwala. Forsował wtedy swoją kandydaturę na szefa komisji. Wybuchła awantura, Klich wrócił do Polski, złożył samokrytykę i poleciał jedynie jako akredytowany do Moskwy, ale odsunął od wpływu na śledzwo polskich prokuratorów! Tylko Edmund Klich jest partnerem dla MAK.
Oczywiście Rosjanie jako świetni stratedzy dostrzegli to i wykorzystali: Klich był dopuszczany do wszystkich tajemnic prac MAK (tak mu się wydawało), wracał do Polski i cedził wiadomości na zasadzie "wiem, ale nie powiem". Wystawili go na konferencję - zaszczyty, stół prezydialny, słuchaweczki na uszach, prasa spija słowa z jego ust. Trochę Klich na konferencji fiknął koziołka nie tak jak Rosjanie chcieli, więc go generalica Anodina zgasiła.
No i teraz wystawili Klicha: mówił, że zna wszystkie szczagóły i że rozmowy w kokpicie były na 16 minut przed lądowaniem. A tutaj Rosjanie wycięli mu numer: musiał odszczekać to publicznie! Przyznać, że nie znał wszystkiego, że była rozmowa na minutę przed katastrofą.
I KTO TERAZ UWIERZY EDMUNDOWI KLICHOWI, JEŚLI BY CHCIAŁ FIKNĄĆ RAZ JESZCZE I POWIEDZIEĆ COŚ, CZEGO ROSJANIE NIE POZWALAJĄ MU POWIEDZIEĆ?
Warto było towarzyszu* pułkowniku?
* "Edmund Klich (ur. w 1946) – pułkownik pilot Wojska Polskiego w stanie spoczynku [...] Szkole Lotniczej w Dęblinie"Od 1961 związany z lotnictwem. Służył w jednostkach lotniczych Sił Powietrznych i Wyższej Oficerskiej Szkole Lotniczej w Dęblinie na stanowiskach od instruktora-pilota do zastępcy dowódcy pułku i starszego inspektora bezpieczeństwa lotów.
za: http://pl.wikipedia.org/wiki/Edmund_Klich
Do roku 1989 praktycznie nie zdarzało się, by do stopni oficerskich w Ludowym Wojsku Polskim (o tym "Ludowym" Wikipedia jakoś zapomniała...) dochodziły osoby nie będące członkami partii. Jeśli płk Klich nie był w partii, to możemy towarzysza pułkownika zmienić na obywatela pułkownika. To jednak nie to samo, co pan pułkownik.