Ronin. Ronin.
484
BLOG

W Tesco jak w Bejrucie ...

Ronin. Ronin. Rozmaitości Obserwuj notkę 18

 

Dzisiaj powiedziałem dość.
Dość "tradycji" , dość stereotypom , dość przedświątecznej histerii zakupów …
Ale od początku …
Tradycyjnie od paru dni obserwuję przedświąteczne szaleństwo w placówkach handlowych wszelkiego rodzaju … Od wielkopowierzchniowych hipermarketów po kiosk na rogu …różnią się jedynie skalą propagandy marketingowej wynikającą z możliwości … głównie finansowych.
Mniej więcej tak gdzieś od Dnia Kobiet nieśmiało jeszcze zaczęły pojawiać się w sieciówkach pierwsze jaskółki zbliżających się świąt … Gdzieś baranek wystawił głowę z pomiędzy fistaszków i czekolad , tu i tam pojawiły się kolorowe pisanki na patyczkach … czy inne wielkanocne symptomy nadchodzącej gorączki …
Z powodu braku czasu … a dokładnie dosyć późnych godzin powrotu do domu – omijały mnie ostatnio zakupy. Ale jak to mówią … Szczęście nie może trwać wiecznie. Wczoraj domowe centrum dowodzenia za pośrednictwem bezprzewodowej linii komórkowej wydało nie podlegający dyskusji rozkaz - „niezbędne zakupy – wykonać natychmiast” … To i nie bez walki ale wykonałem … Już na parkingu przed centrum handlowym zacząłem przeczuwać nadchodzące nieszczęście… 10 minut szukałem miejsca do zaparkowania. Kiedy już się udało … Nie było na całym wielkim … największym chyba w mieście parkingu – ani jednego wózka … Powinno mi to dać do myślenia … Ale nie. Żołnierz nie pęka :) Skierowałem się do inside … a właściwie skierowałem się ku wejściu a do środka niezależnie od mojej woli wciągnął mnie tłum wiernych zmierzających do swej świątyni zakupów … I stało się. Odwrót bez zrywania plomb i otwierania drzwi ewakuacyjnych był niemożliwy … Co ciekawe … Wleczony siłą bezwładności w tłumie rodaków zauważyłem że przez kolejne mijane drzwi napływają kolejne strumienie klientów które łączą się z głównym nurtem rzeki … I to wszystko jednostronnie … do inside jak pisałem … jak mniej więcej przed meczem na nowym zajebistym stadionie miejskim …
„Gdzie to się mieści „ pomyślałem … „I dlaczego nikt nie wychodzi” …? Pomyślałem zaraz.
Ale tak po prawdzie to za dużo czasu na myślenie nie miałem bo zanim się obejrzałem byłem przy wejściu do brytyjskiego hipermarketu. Zdążyłem po drodze złapać w przelocie oburącz – dwa koszyki aby zleconej aprowizacji nie upychać po kieszeniach …
Wewnątrz również szaleństwo ale bardziej przemyślane i usystematyzowane … Feria barw i zapachów … nienachlane reklamy produktów z miłą muzyką w tle … Hostessy jak marzenie zachęcają do spróbowania kiełbasy białej i delicji jagodowych … a stojące na środku głównych alejek kosze i palety z promocjami - skutecznie jak lodołamacze rozbijają falę napierających klientów w alejki boczne … idealnie kierując ruch tam gdzie bóg marketingu to  zaplanował …
No i git. Biegiem który przypominał slalom z przeszkodami napchałem oba koszyki żarciem zleconym przez bazę … Z lekkim poczuciem dumy i pewnym samozadowoleniem ze sprawnie wykonanej mission imposible skierowałem się do kasy … Skierowałem się to dobre słowo … bo gdzieś tak w połowie alejki utknąłem … No nie szło się przebić … ale zwiadowca nie pęka … taktyczny odwrót z przegrupowaniem sił jest dopuszczalny w większości doktryn wojennych … zawinąłem zatem i z impetem wpadłem w następną z alejek prowadzących w stronę kas … I dupa. Mur Polaków z koszykami wypchanymi po brzegi zatrzymał mnie jeszcze wcześniej … Nie poddałem się jednak bo przypomniałem sobie że dla odważnych jest kilka kas samoobsługowych … zacząłem się przedzierać w ich kierunku … Dotarłem pod niechętnymi spojrzeniami matek z dziećmi na rękach i zdesperowanych wku*wionych ojców rodzin jak pod zaporowym ogniem nieprzyjaciela do rogu regału skąd powinno być już widać kasy samoobsługowe … Wychyliłem się … I … I nic. Kas nie było. A właściwie może i były, ale nie było ich widać … Morze głów … aż po sklepowy horyzont wielkiej hali … Teraz zrozumiałem dlaczego nikt nie wychodzi … Tłum przy kasach przeszedł wszelkie wyobrażenie … a opisu scen które miały tam miejsce Wam oszczędzę … Tak jak słów którymi jak najpiękniejszymi życzeniami częstowali rodacy siebie nawzajem i wystraszony personel placówki z okazji Wielkiego Czwartku … Grając w angry birds  na iphone i popychając koszyki nogami dotrwałem jakoś te 30 minut do kasy … zapłaciłem kartą (zawsze tak robię kiedy nie chcę żeby mnie serce bolało :) … i ruszyłem na parking w poszukiwaniu auta. Znalazłem. Okazało się jednak że zastawiła mnie jakaś paniusia … nienachlanie inteligentna … dlaczego paniusia ? Bo różowym polo w stokrotki koleś raczej by nie jeździł :) Nie poddałem się jednak … nie dostałem ataku szału czy innej furii … Włączyłem napęd na 4 koła i przez krawężnik i trawnik wyjechałem na rondo … Oszczędzę Wam opisu drogi powrotnej …Z samego centrum handlowego wyjeżdżałem 20 minut. Na oparach benzyny (bo na stacjach po drodze kolejki !!! ) podjechałem pod dom … Parkuję … gdy wtem otwierają się drzwi osiedlowego sklepu i zaprzyjaźniony właściciel wystawia głowę i woła … „ Jak zaparkujesz to wpadaj po świąteczne zaopatrzenie bo na jutro zapowiedziały się tłumy …” … Ręce mi opadły i nogi się pode mną ugięły .
Pomyślałem … Chłopie – przeżyłem przed chwilą taką traumę że przy niej patrol pod ostrzałem w strefie walk w Bośni to Pan Pikuś … a Ty mi każesz znowu po zakupy? Dość powiedziałem sobie. Wszedłem do domu. Łaszące się zwierzaki prawie kopem rozgoniłem na miejsca … z moją połówką to by nie przeszło bo zadziorna jest i waleczna … ale jej też się dostało. Trochę uspokojony bo miałem na kim odreagować usiadłem na kanapie przed telewizorem w opustoszałym nagle domu … I zastanowiłem się … A na cholerę mi to wszystko ?
Skruszony przytuliłem księżniczkę i pogłaskałem swoje bydlaki …
Święta … ? Pomyślałem … Jakie k… święta ? To przecież  jakaś masakra …
Dlatego po zakupy dzisiaj przyjedzie moja siostra a my pakujemy się właśnie i na całe święta jedziemy w nieodległe góry do małego hoteliku z Internetem … bez zasięgu mojej sieci Orange … ale za to z małym bajecznym kościółkiem w dolinie …
Dosyć.
Nie będę brał udziału w tym cyrku …
W następne święta również … i każde kolejne.
Wesołych Świąt :)
Ronin.
O mnie Ronin.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (18)

Inne tematy w dziale Rozmaitości