Ronin. Ronin.
611
BLOG

"Samogon, Heroina i Telewizor ..."

Ronin. Ronin. Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 8

 


Mającym chwilę czasu polecam przeczytanie tego niebanalnego tekstu.

 

Warto.

 

Zachar Pri­le­pin jest rosyj­skim pisa­rzem mło­dego poko­le­nia i publi­cy­stą, od 1996 roku należy do Par­tii Narodowo-Bolszewickiej, bral udział w dwóch woj­nach cze­czeń­skich (jako kapi­tan OMON). Opu­bli­ko­wał powie­ści Pato­lo­gie (2005), Sań­kja (2006), Grzech (2.007). Otrzy­mał wiele pre­sti­żo­wych nagród lite­rac­kich, na przy­kład Nagrodę Jasnej Polany za powieść Sań­kja, która była także nomi­no­wana do Rosyj­skiego Bookera.

 
 
 

                                      

 

 

 

 


 

 

 

 

 

 

 

 

 

"Po drodze z rosyjskiej prowincji na cmentarz."

 

Rosyj­ska pro­win­cja zapija się samo­go­nem albo – ta bar­dziej zamożna – ćpa herę, w razie kło­po­tów wie­sza się albo topi, dzieci rodzi nie­chęt­nie, chęt­nie za to oddaje je do domów dziecka i gapi się w tele­wi­zor, bo Moskwa wciąż jakoś nie może zapaść się pod ziemię.

 

Mówie­nie o życiu rosyj­skiej pro­win­cji przy­po­mina roz­trzą­sa­nie kwe­stii, jak żyje sta­ty­styczny Afrykańczyk.

 

Otóż Afry­kań­czyk żyje róż­nie: Afryka to ogromny kontynent.

 

Miesz­ka­niec rosyj­skiej pro­win­cji rów­nież żyje róż­nie. Rosja wciąż pozo­staje naj­większym kra­jem na świecie.

 

Można jed­nak pod­su­mo­wać pewne obserwacje.

 

Jest coś, co zawsze zadzi­wia mnie pod­czas nie­koń­czą­cych się podróży po kraju.

 

W związku z tym, że piszę książki, czę­sto zapra­szają mnie to tu, to tam.

 

Pamię­tam, jak kie­dyś poje­cha­łem do Wła­dy­wo­stoku, a stam­tąd pole­cia­łem do Kali­nin­gradu. Rzuć­cie okiem na mapę. Nie­źle, co? Gdyby zmie­rzyć pal­cami na glo­bu­sie, wyj­dzie z pół­to­rej oktawy.

 

Albo nie­dawno byłem w Briań­sku, a za tydzień jadę do Jakucka. Rzuć­cie raz jesz­cze okiem na mapę, bo sam aż boję się spraw­dzać, gdzie leży ten cały Jakuck.

 

Naj­dziw­niej­sze jest jed­nak to, że mimo tak wiel­kich odle­gło­ści Rosja­nie nie­mal nie róż­nią się od siebie.

 

                                                          *   *   *

 

 Owszem, mówią nieco ina­czej, i to rze­czy­wi­ście słychać.

 

Owszem, wyraź­nie wyczuwa się wpływ naro­dów, z któ­rymi sąsia­dują rdzenni Ro­sjanie. Na przy­kład Rosja­nie na Kau­ka­zie mówią gar­dłowo i histe­rycz­nie gesty­ku­lują. Rosja­nie na Dale­kim Wscho­dzie coraz bar­dziej mrużą oczy i powo­lutku nasią­kają może japoń­ską, może kore­ań­ską, a może chiń­ską kur­tu­azją i zarad­no­ścią. Rosja­nie na pół­nocy mie­szają się z tam­tej­szymi naro­dami tak, że nie spo­sób ich odróż­nić. Rosja­nie w Kali­nin­gra­dzie to pra­wie Europejczycy.

 

A jed­nak zawsze zostaje w nich coś nie­usu­wal­nie rosyj­skiego, coś, czego nie znisz­czy ani upał, ani zimno, ani piach, ani wieczna zmarzlina.

 

Rosja­nie żyją nie­zbyt dostat­nio, ale ci, któ­rzy mają siły, wciąż jesz­cze cze­goś pró­bują. Rosja­nie nie są smutni, ale też trudno powie­dzieć, że nic, tylko się bawią.

 

Rosja­nie nie chcą żyć w Rosji. Chcą wyje­chać do Moskwy. Tym­cza­sem Moskwa roz­lewa się jak surowe cia­sto – i z cza­sem poję­cie „pro­win­cji” może się w Rosji cał­kiem zdez­ak­tu­ali­zo­wać. W zamian poja­wią się 140. i 265. ob­wodnica Moskwy.

 

Były Zwią­zek Radziecki też nie­spe­cjal­nie chce miesz­kać we wła­snym domu. Wraz z Rosją, a nawet krok przed nią, wyrywa się do Moskwy. Kiedy sły­szę, że w Moskwie mieszka milion Tadży­ków, milion Uzbe­ków i na dokładkę po pół miliona Aze­rów i Ormian, aż się boję o tym wszyst­kim myśleć.

 

Moskwa ssie soki z kraju i w ramach zapłaty wylewa nań śmie­ciową kul­turę ma­sową, ogól­no­ro­syj­skie pro­gramy tele­wi­zyjne i płyt­kie, podłe, pełne prze­chwa­łek słowa polityków.

 

Jeżeli kie­dyś Moskwa zapad­nie się pod zie­mię, nie jestem pewien, czy Rosja bę­dzie po niej płakać.

 

 *   *   *

 

Rosja będzie długo celo­wała pilo­tem w tele­wi­zor i klęła: „Job twoju,gdzie ta jedyn­ka? Job twoju,dwójki też nie ma! Nóż taka twoja mać, i jesz­cze trójkę gdzieś wcięło!”.

 

Rosja­nie porzu­cają jesz­cze tro­chę „maciami” i rozejdą się do swo­ich spraw.

 

Na pyta­nie, co tam w kraju, nie­mal każdy miesz­ka­niec pro­win­cji odpo­wie: „Bur­del!”. I reto­rycz­nie zapyta: „Kiedy te krem­low­skie kurwy zosta­wią nas wresz­cie w spokoju?”.

 

Nie powie tak tylko czło­nek par­tii Jedna Rosja. Jeżeli jed­nak członka par­tii Jed­na Rosja wycią­gniemy z zasięgu wzroku elek­to­ratu i zapro­wa­dzimy do naj­bliż­szej knajpy na po trzy pięć­dzie­siątki na ryja, to nie minie pół godziny, jak też się po­skarży: „Ale bur­del!”. I doda płacz­li­wym gło­sem: „Kiedy te kurwy wresz­cie zosta­wią nas w spokoju?”.

 

Jeśli jed­nak myśli­cie, że rosyj­ska pro­win­cja lada chwila wywróci kraj do góry no­gami, jak koryto z breją dla świń – to grubo się mylicie.

 

Od dawna już nie łudzę się, że mój naród naprawdę kocha wol­ność, ale dopiero nie­dawno zro­zu­mia­łem, o co w tym wszyst­kim chodzi.

 

Trzy mie­siące temu zapro­szono mnie na spo­tka­nie w pew­nym rosyj­skim mie­ście, żeby poga­dać o życiu i o lite­ra­tu­rze w miej­sco­wych księ­gar­niach i na miej­sco­wych uczelniach.

 

W owym mie­ście, leżą­cym nie­mal dokład­nie pośrodku kraju, byłem już wcze­śniej. Pod­jęto mnie wspa­niale i po raz kolejny ucie­szy­łem się, że dokąd­kol­wiek w Rosji tra­fiam, wszę­dzie spo­ty­kam pięk­nych, śmia­łych i hoj­nych ludzi.

 

Tak więc kiedy zapro­szono mnie znowu, zgo­dzi­łem się z radością.

 

Pro­gram oma­wia­li­śmy dość długo. Na prośbę orga­ni­za­to­rów zabra­łem ze sobą kilku zna­nych pisa­rzy i reżyserów.

 

I już szy­ko­wa­li­śmy się do miłej a weso­łej podróży, kiedy listo­nosz przy­niósł mi anonim.

 

Oto on:

 

W imie­niu wielu ludzi pro­szę Pana o to, co następuje.

 

Pro­szę nie przy­jeż­dżać do naszego mia­sta. Dla pana to tylko cie­kawa podróż. Dla orga­nizatorów festi­walu – czy­sta auto­pro­mo­cja. Dla uczest­ni­ków spo­tkań – pre­tekst do sfoto­grafowania się z pisa­rzami. A dla wielu z nas to po pro­stu tra­ge­dia. Nawet Pan nie wie, co się tutaj dzieje. Przy­je­dzie pan na dwa dni i wyje­dzie. Będzie pan mówił pięk­nie i cie­ka­wie. A my nie chcemy zostać bez pracy. Obecne wła­dze usu­wają ze sta­no­wisk nie­wy­god­nych redak­to­rów gazet, wyrzu­cają z pracy nauczy­cieli, któ­rzy nie chcą poma­gać przy wybo­rach, zamy­kają szkoły, nie mówiąc już o insty­tu­cjach, które będą gościły takich jak Pan opozy­cjonistów, a na dobitkę mamy w tym roku wybory. Już Pań­ska poprzed­nia wizyta drogo nas kosz­to­wała. Nikt nie powie Panu tego wszyst­kiego. Świet­nie pan prze­ma­wia, pięk­nie i ser­decz­nie, aż miło posłu­chać. Ale my mamy dzieci i nie­ła­twe życie, w któ­rym nam po­tem grze­bią. I musimy te dzieci nakar­mić. Musimy mieć pracę. Nie zaj­mu­jemy się prze­cież walką poli­tyczną. Uczci­wie pra­cu­jemy. A Pan przy­je­dzie i będziemy mieli problemy.

 

Pew­nie uzna Pan ten list za cie­kawy „mate­riał lite­racki”. Będzie Pan chciał poka­zy­wać go i cyto­wać, i gdzieś tam nim wyma­chi­wać. Może wyśle go Pan orga­ni­za­to­rom. Pań­ski wybór i Pań­skie sumie­nie. Ale to nie lite­ra­tura ani nawet poli­tyka. To zwy­kłe życie, nasze, moje. Bar­dzo łatwo je zła­mać, choćby mimo­cho­dem. I nikt nawet się o tym nie dowie. Pew­nie powie Pan: „I prze­cież wła­śnie dla­tego trzeba wal­czyć!”. O tak. Bar­dzo ła­two jest wal­czyć, szcze­gól­nie przez dwa dni, prze­jaz­dem w obcym mie­ście na prowincji.

 

Czy­tam, co powy­żej, i widzę, że po czymś takim pew­nie nabie­rze Pan jesz­cze więk­szej ochoty na wizytę u nas. Jak każdy, kto wal­czy, i to jesz­cze o prawdę, jest Pan zako­chanym w sobie egoistą.

 
 

 *    *    *

 

Nie powiem, żebym był jakoś spe­cjal­nie wstrzą­śnięty, sami jed­nak rozu­mie­cie, że przez pewien czas czu­łem się nieswojo.

 

Pomy­śla­łem pół godziny i posta­no­wi­łem, że nic nie powiem orga­ni­za­to­rom. Nie poka­za­łem listu rów­nież moim kole­gom. Zwy­czaj­nie nie chcia­łem o tym wszyst­kim myśleć. Spo­tka­nie przy­go­to­wy­wano nie­mal pół roku – uzna­łem, że nie mam prawa teraz rezy­gno­wać. Nie wie­dzia­łem, kto jest auto­rem listu, nato­miast orga­ni­za­to­rów zwy­czaj­nie, po ludzku polu­bi­łem już przy pierw­szym spo­tka­niu i nie mogłem wy­stawić ich teraz do wiatru.

 

I tyle.

 

Tak, poje­cha­łem.

 

Na miej­scu zacho­wy­wa­łem się przy­zwo­icie aż do obrzy­dze­nia. Nie powie­dzia­łem pół złego słowa o władzach.

 

I cały czas wni­kli­wie przy­glą­da­łem się wszyst­kim, któ­rzy witali mnie w pierw­szej insty­tu­cji, potem w dru­giej, samo­rzą­do­wej, i wresz­cie trze­ciej, aka­de­mic­kiej. Prze­cież nie­mal na pewno ten, kto napi­sał list, rów­nież witał, sie­dział na sali, a potem wraz ze mną za jed­nym, powiedzmy to wprost, sto­łem – oczy­wiście w kółko czymś nas czę­sto­wano, a my, co było robić, nie odmawialiśmy.

 

Z jakie­goś powodu bar­dzo chcia­łem pochwy­cić spoj­rze­nie tego czło­wieka, dopa­trzyć się w nim cze­goś, jakiejś pro­stej myśli. Na przy­kład: „No i co, pro­wo­ka­to­rze jeden, przyjecha­łeś? Będziesz nada­wał na nie dość patrio­tyczną inte­li­gen­cję? Będziesz nam tu szpa­no­wał?”. Wciąż kogoś podej­rze­wa­łem: jed­nego, dru­giego, trze­ciego… Bar­dzo głu­pie wra­żenie, przysięgam.

 

Od tam­tej pory minęło już sporo czasu, ale nadal nie wiem, co myśleć o tym liście. W pierw­szym odru­chu chcia­łem, natu­ral­nie, wybrać naj­prost­sze wyj­ście: sie­bie uspra­wie­dli­wić, a autora roz­nieść w myślach w proch i pył. Argu­men­tów mi nie brakowało.

 

Rów­nież mam dzieci – wła­sne, i to nie­jedno, i one też nie lubią, jak tata ma kło­poty: a tata miał już kło­poty bar­dzo poważne, na przy­kład kilka pro­ce­sów kar­nych w związku z pro­wa­dzoną przez tatę bez­kom­pro­mi­sową dzia­łal­no­ścią spo­łeczną. Bo wyszło jakoś, że „my mamy dzieci i nie­ła­twe życie”, a ja sam miód i orzeszki. Rów­nież w kwe­stii „bar­dzo łatwo jest wal­czyć, szcze­gól­nie przez dwa dni, prze­jazdem w obcym mie­ście na pro­win­cji” mógł­bym co nieco powie­dzieć, bo jed­nak więk­szość życia spę­dzam we wła­snym mie­ście. Nawia­sem mówiąc, daję głowę, że dużo gorzej koń­czą się kło­poty „w obcym mie­ście na pro­win­cji” niż we wła­snym. Ale jeśli auto­rzy listu naprawdę wie­rzą, że racja jest po ich stro­nie, śmiało mógł­bym zapro­sić ich, żeby przy­je­chali i powal­czyli sobie na moich wła­snych śmie­ciach –miesz­kam w Niż­nym Nowo­gro­dzie. Choćby przez kilka dni. I tak dalej, i tak dalej, i tak dalej.

 

 *    *    *

 

W ogóle nie­raz już sły­sza­łem podobne argumenty.

 

Dopóki byłem biedny jak mysz kościelna, cho­dzi­łem po uli­cach, wyma­chu­jąc sztan­da­rem i pokrzy­ku­jąc to i owo, i cią­gle sły­sza­łem: „Tak, w wielu spra­wach masz rację, fak­tycz­nie trudno już dłu­żej tole­ro­wać zło­dziej­stwo i skur­wy­syń­stwo naszych władz, ale prze­cież tobie łatwo mówić. Pra­cu­jesz gdzie popa­dło, masz tylko jedno dziecko, to zawsze się jakoś wykarmi, za nic nie odpo­wia­dasz… A my mamy obo­wiązki, swoje środo­wisko, krótko mówiąc – sporo do stra­ce­nia. Rozumiesz?”.

 

Przy­się­gam, że wów­czas wie­rzy­łem takim ludziom.

 

Teraz wszystko się zmieniło.

 

Od czasu do czasu jak daw­niej wycho­dzę coś sobie po-krzyczeć wciąż pod tym samym czer­wo­nym sztan­da­rem, ale sły­szę już nieco inne głosy: „Tak, w wielu spra­wach masz rację, fak­tycz­nie trudno już dłu­żej tole­ro­wać zło­dziej­stwo i skur­wy­syń­stwo naszych władz, ale prze­cież tobie łatwo mówić. Masz swoją firmę, swoje śro­do­wi­sko, cały kraj cię zna, twoje książki leżą w każ­dej księ­garni – kto cię ruszy? A my? Nam nikt nie pomoże!”.

 

Ludziom nie dogodzisz.

 

Długo jesz­cze mogę się tu uspra­wie­dli­wiać i wła­śnie to świad­czy o tym, że coś jest nie w porządku. Nie, postą­pi­łem słusz­nie, tego jestem pewien. Ale dla­czego tak mi ciężko na sercu?

 

Spró­buję odpowiedzieć.

 

Na przy­kład dla­tego, że Rosja zaj­muje pierw­sze miej­sce na świe­cie pod wzglę­dem kon­sump­cji hero­iny. Zuży­wamy aż 21 pro­cent całej świa­to­wej produkcji.

 

Przez ostat­nie trzy lata utrzy­mu­jemy też meda­lowe, trze­cie miej­sce w rankin­gu kra­jów z naj­więk­szą liczbą samo­bójstw. Nie prze­pa­damy za życiem.

 

Od wielu lat nie scho­dzimy z wyso­kiej, czwar­tej pozy­cji w ran­kingu kra­jów o naj­wyż­szej kon­sump­cji alko­holu. W nie­któ­rych innych kra­jach ludzie też dużo piją, ale przy­naj­mniej nie takich beł­tów jak u nas, w Rosji. W rezul­ta­cie na świe­cie z powodu picia alko­holu umiera 6,2 pro­cent męż­czyzn i 1,1 pro­cent kobiet, a u nas odpo­wied­nio 20 pro­cent i 6 procent.

 

Nato­miast wskaź­nik uro­dzeń w rosyj­skich rodzi­nach spadł poni­żej poziomu pro­stej zastę­po­wal­no­ści poko­leń i wynosi 1,4 dziecka na kobietę. Sza­leje depo­pu­la­cja albo, po ludzku mówiąc, kraj wymiera.

 

Tak, w całym tak zwa­nym cywi­li­zo­wa­nym świe­cie rodzi się mało dzieci, od­dajemy pole innym kul­tu­rom i naro­dom, ale w Rosji rów­nież żyjemy bar­dzo krótko. Szyb­ciej od nas wymie­rają jedy­nie Japo­nia i Esto­nia. W 2050 roku po­pulacja Rosji zmniej­szy się do nie­ca­łych stu milio­nów ludzi. A nie­gdyś na tym samym tery­to­rium żyło pra­wie 200 milionów!

 

Tak więc rosyj­ska pro­win­cja zapija się samo­go­nem albo – ta bar­dziej zamożna – ćpa herę, w razie kło­po­tów wie­sza się albo topi, dzieci rodzi nie­chęt­nie, chęt­nie za to oddaje je do domów dziecka, cho­ciaż rodzice żyją, i gapi się w tele­wi­zor, bo Moskwa wciąż jakoś nie może zapaść się pod zie­mię. Wszystko to nasza pro­win­cja znosi bar­dzo cier­pli­wie, bo cier­pli­wość jest wro­dzoną cnotą Rosja­nina. A jeśli ktoś zaczyna ową pro­win­cję nie­po­koić, pro­win­cja bie­rze dłu­go­pis i pisze taki list: „Wie­my, że w naszym kraju bar­dzo źle się dzieje. W ogóle wszystko wiemy i rozu­miemy. Ale lepiej daj­cie nam już święty spokój”.

 

Nawia­sem mówiąc, nie odpi­sa­łem na list. Nie zna­la­złem żad­nych argumentów.

 

 

Nowa Europa Wschodnia.

 

 

 
 

 Prze­ło­żyłaMał­go­rzata Buchalik

 

Zachar Pri­le­pin jest rosyj­skim pisa­rzem mło­dego poko­le­nia i publi­cy­stą, od 1996 roku należy do Par­tii Narodowo-Bolszewickiej, bral udział w dwóch woj­nach cze­czeń­skich (jako kapi­tan OMON). Opu­bli­ko­wał powie­ści Pato­lo­gie (2005), Sań­kja (2006), Grzech (2.007). Otrzy­mał wiele pre­sti­żo­wych nagród lite­rac­kich, na przy­kład Nagrodę Jasnej Polany za powieść Sań­kja, która była także nomi­no­wana do Rosyj­skiego Bookera.

 

Zobacz galerię zdjęć:

Ronin.
O mnie Ronin.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (8)

Inne tematy w dziale Rozmaitości