Tragiczna powódź w Rosji: zginęło ponad 150 osób. 9 lipca dniem żałoby narodowej
Co najmniej 150 osób zginęło w wyniku powodzi na Kubaniu na południu Rosji. Prezydent Władimir Putin 9 lipca wyznaczył dniem żałoby narodowej. Rodzinom ofiar obiecał wysokie odszkodowania. Śledczy twierdzą, że powodem tragedii nie było spuszczenie wody lub przerwanie tamy w pobliżu Krymska
- To jak tsunami - określił skutki powodzi prezydent Putin, oglądając w sobotę wieczorem zniszczoną, pokrytą błotem okolicę z pokładu śmigłowca. Później udał się do rejonu krymskiego, najbardziej zniszczonego przez wezbrane wody.
- Żądam, aby szef komisji śledczej tu przyjechał, sprawdził działania wszystkich osób odpowiedzialnych: jak przebiegał alarm, kiedy go ogłoszono, kiedy można go ogłosić, kiedy należało go ogłosić i jak każdy się zachowywał - mówił Putin. Obiecał także wysokie odszkodowania. Rodziny ofiar mają otrzymać pomoc w wysokości 2 mln rubli (równowartość 210 tys. zł). Tymczasem w Krymsku i okolicach wciąż trwają poszukiwania osób porwanych przez wysoką falę powodziową, powstałą w nocy z piątku na sobotę w efekcie obfitych ulew.
12 tys. ludzi poszkodowanych
- Otrzymaliśmy informacje o znalezieniu ciał 140 ludzi, w tym trojga dzieci , na terenie rejonu krymskiego - podały rosyjskie służby kryzysowe. Dziewięć zwłok naliczono w nadmorskim kurorcie Gelendżyk, a trzy w Noworosyjsku - największym rosyjskim porcie nad Morzem Czarnym. Wiele ofiar wciąż czeka na identyfikację.
Władze lokalne wyliczyły, że w sumie pod wodą znalazło się około 4 tysięcy gospodarstw, a poszkodowanych zostało blisko 12 tys. ludzi.
Prezydent Putin 9 lipca wyznaczył w Rosji dniem żałoby. W całym kraju oraz przy rosyjskich placówkach dyplomatycznych za granicą flagi państwowe zostaną opuszczone do połowy masztu. Kancelaria prezydencka rekomenduje też państwowym kanałom telewizyjnym i instytucjom kulturalnym ograniczenie programów rozrywkowych.
Sztuczne tsunami?Rosyjscy śledczy badają teraz kwestię zbiornika retencyjnego w pobliżu Krymska, zazwyczaj zaopatrującego region w wodę pitną, lecz w sytuacjach zagrożenia zdolnego powstrzymać falę powodziową. Według nich spuszczono z niego wodę, lecz to nie ona spowodowała powódź i tama nie została przerwana.
Blogerzy z kraju krasnodarskiego twierdzą z kolei, że w 57-tys. Krymsku doszło do katastrofy technologicznej. Według nich w nocy z piątku na sobotę, kiedy w wyniku ulewnych deszczy przepełnił się zbiornik retencyjny na rzece Adygun, albo otwarto tam śluzy, albo pękła tama. Już trzy lata temu prasa pisała, że stan techniczny zbiornika Warnawińskiego jest fatalny. Władze miejscowe uspokajały wtedy, że wszystko jest w porządku. Bloger tabula_rasa pisze, że woda w Adygunie "przez kilka minut podniosła się o siedem metrów" i śpiący ludzie "po prostu nie zdążyli się uratować". Według niego miasto jest "praktycznie zniszczone". Mieszkańcy położonego w wąskiej górskiej dolinie Krymska nie zostali ostrzeżeni o zbliżającym się niebezpieczeństwie i spokojnie spali.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Pamiętam dobrze powódź z 1997 roku.
Woda podeszła mi wtedy pod próg domu.
Dlatego rozumiem i współczuję.
Inne tematy w dziale Rozmaitości