Archiwum szkolne
Archiwum szkolne
Ronin. Ronin.
2374
BLOG

Trzeba natychmiast żyć. Jest później niż się wydaje.

Ronin. Ronin. Literatura Obserwuj temat Obserwuj notkę 37

Tytułowy cytat pochodzi z powieści - bloga francuskiego lekarza Baptiste Beaulieu. 

Koleś w niesamowity sposób ukazuje szereg życiowych prawd wpisanych w skomplikowane relacje międzyludzkie na linii lekarz - pacjent.

Nie cierpię zaczynać dnia od próby samobójczej. Tak zaczyna się "Pacjentka z sali numer 7 "– powieść  zainspirowana tymże blogiem  - „Alors voilà: dziennik pojednania leczonych i leczących”. A kończy się słowami: Z życiem nigdy nie ma problemu. Toczy się. By czynić cuda z najdrobniejszej rzeczy. Toczy się. Szpital. Oddział Ratunkowy. Młody lekarz opowiada swoje 7 dni i...

Zabiera nas w podróż po zakamarkach ludzkiego życia i szpitala w którym pracuje. Sarkazm przeplata się tu z ironią, śmiech ze łzami a śmierć staje się czymś równie oczywistym jak zachód słońca. I równie nieuchronnym.

"Dla tych, którzy leżą, i dla tych, którzy ich podnoszą."

Cała akcja rozgrywa się w szpitalu, gdzie autor powieści opisuje swoją pracę podczas 7 dni i jednej nocy. Powieść przypomina dziennik. Ma daty, konkretne godziny i jest poukładana chronologicznie. Autor zmienia płeć bohaterów, jednak ich historie są jak najbardziej prawdziwie. 

Dlaczego o niej piszę?

Ponieważ książka dotyka tematu z którym prędzej czy później każdy będzie musiał się zmierzyć. Mam na myśli śmierć. Swoją lub bliskiej osoby. 

Z doświadczenia wiem, że nie da się na nią przygotować. Ale można spróbować ją oswoić. 

" Trzeba natychmiast żyć. Jest później niż się wydaje"

Zapadł mi ten cytat w pamięć. 

Jest paradoksalnie, wbrew znaczeniu słów ,jak nakaz wciśnięcia hamulca do dechy i zastanowienia się gdzie i po jaką cholerę tak zapie*dalamy każdego dnia.

Przynajmniej dla mnie.

Ta książka jest trochę  jak klaps w pysk. Taki nienachalny, jakiego raz na jakiś czas potrzebuje każdy człowiek żeby ochłonąć.

Zresztą zaprezentuję Wam darmową próbkę tego o czym piszę.

Niech przemówią słowa.

-Koniec życia innych jest jak lustro, w którym przegląda się kruchość naszych własnych istnień.

-Są ludzie, dla których tracimy głowę. To się nazywa miłość. Są ludzie, w których znajdujemy oparcie i z którymi mamy wspólny język. To się nazywa przyjaźń.

-Czy kiedykolwiek dostatecznie zastanawiamy się nad sensem niektórych słów? Palą jak oparzenie papierosem, ale nadają sens.

-Codziennie wieczorem staram się robić spis ludzi, którzy mnie poruszyli. Jestem jak skąpiec liczący monety albo jubiler polerujący swoje perły. Kolekcjonuję ludzi w głowie. Próbuję w wielości twarzy uchwycić istotę jedności. Czasami zdarza się, że wszystko zlewa się w jeden bezkształtny wir ust, nosów, czół, ran, chorób, uśmiechów i jasnych spojrzeń. Wszystko się ze sobą miesza i twarze mi umykają. Nic nie szkodzi: Ellam onru. Wszystko jest jednym.

-Część naszego istnienia sprowadza się do jednego słowa: "zaakceptować". Od negacji do negacji, od małych ustępstw do wielkich frustracji, jak przyjąć to, co nieodwracalne?

-Koniec życia innych jest jak lustro, w którym przegląda się kruchość naszych własnych istnień. Może właśnie dlatego leczymy: spośród wszystkich istot ludzkich lekarze są bez wątpienia najbardziej przerażeni śmiercią

--Spójrzcie w górę, widzicie dusze? Nie uciekają do nieba, porywane przez niewidzialne podmuchy wiatru. Wychodzą przez okno, unoszą się przez chwilę, to tu, to tam, trochę niepewne, trochę wiotkie, jeszcze tłuste od całego swego poprzedniego życia. Potem nagle zlatują do ziemi, bezcielesne i majestatyczne,przenikają przez dachy karetek, przechodzą przez napiętą skórę rodzących kobiet i tam, w cieple brzucha ściskanego skurczami życia, napotykają ciało niemowlęcia i stapiają się z nim, od ciemiączka po palce u stóp.

-To, kim jesteśmy nie należy do nas. To, co kochamy, o co się troszczymy, na co czekamy, nasze dobre uczynki i chwile tchórzostwa - wszystko powraca w nieskończoność.

- Pamiętasz, co ci mówiłam, kiedy byłeś dzieckiem?

Powtórzyłem lekcję:

- Istnienie jest darem. Czujesz ciepło na twarzy? Czujesz, jak promienie prześlizgują ci się przez palce? Żyjesz.

Przytuliła moją głowę, która opadła na jej piersi:

- No chodź. Nie smuć się. Ktoś, kto wszedłby do tej sali, dostrzegłby wiele różnic między mną, chorą kobietą, a tobą, młodym mężczyzną, który przy niej czuwa. Ale jeżeli wzniósłby się w górę, jeżeli wzbiłby się ponad wzgórza i równiny, nie odróżniłby już tej, która leży, od tego, który stoi. Widziałby tylko jedną białą kropkę zagubioną w białym bezmiarze. Wszystko się ze sobą łączy... Przypomnij sobie: leżałeś w łóżku, miałeś sześć lat. Opowiadałam ci, jak krew Ajaksa zamienia się w hiacynt. Myślimy, że umarł. A on zamienia się w kwiat. Ze wszystkim jest tak samo. Weź ziarno zboża. Zasadź. Będzie wyglądało, jakby gniło. Wróć latem, zastaniesz pole. Nic, co istnieje, nie zniknie. Ja nie umieram, ty jesteś dalszym ciągiem mnie.

Proste.

I w sumie wszystko sprowadza się do tego, że są w życiu rzeczy ważne i te od nich ważniejsze.

Istotne jest znaleźć właściwe proporcje i o nich pamiętać. 

Bo może, i prędzej czy później nadejdzie w życiu każdego taki dzień, kiedy pożałuje tego co powiedział lub też tego, czego powiedzieć nie zdążył.

Gwarantuję.

Ronin.

Ronin.
O mnie Ronin.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura