Wybrałem do tytułu Adamka bo jest to nazwisko obecnie najbardziej „gorące” w kontekście eurowyborów, ale równie dobrze mógłbym wybrać Jędrzejczak, Wentę, Marczuk i każde inne. I nie mam na myśli „każdego innego” z tych, które na przykład wymienił kolega Martinoff w swoim tekście „Celebryci do europarlamentu”. Mam na myśli literalnie każde inne nazwisko.
Swój tekst, który, może wbrew swoim intencjom, sprowadza kolega Martinoff do pytania „Co my wiemy o poglądach kandydatów i co oni mają do powiedzenia na temat polityki?” i do sugestii, że nic nie maja do powiedzenia. I ma w tej konkluzji kolega Martinoff rację. Tyle, ze jest to racja bardziej uniwersalna, niż pisze Martinoff. Dokładnie o to samo można się pytać w odniesieniu do 90 a może i 100 % kandydatów. O większości z nich nie wiemy praktycznie nic. Oczywiście poza tym, spod jakiego szyldu kandydują i tym, cóż dobrego o nich mówią czy powiedzą ci, którzy ich pod ten szyld wpuścili.
Tak więc, gdyby iść tropem logiki kolegi, Adamek jest „be” a hipotetyczny „profesor KUL” o którym świat dowiedział się z listy wyborczej jakiejś partii, to fachowiec.
Ja rozumiem działanie dignitas naukowego tytułu na zmysły, ale prawda jest taka, że ów profesor, niechby i europeista, jest dokładnie taki sam fachowiec, jak Adamek. Starczy, że europarlement zacznie obradować nad jakością marchwi, cała europeistyka profesora będzie warta tyleż, co pojęcie Adamka o stymulowaniu mięśnia kapturowego
Wróćmy jednak do ‘poglądów politycznych”. Wyraziłem nieco wcześniej przypuszczenie, że zarzut Martinoffa mógłby odnosić się nie do większości ale i do wszystkich kandydatów ze wszystkich list. Nie pomijając także osób, które są znane nie mniej niż tak zwani „celebryci”, ale jako „politycy”. Jakie poglądy ma na przykład Michał „Misiek” Kamiński? Można zaryzykować, ze wszelkie. Co można powiedzieć o poglądach pani Róży Thun, która stara się nawiązać do orwellowskich owiec będąc w stanie zwerbalizować głównie swoją wiarę w Tuska.
Czemu sportowiec to gorszy kandydat do polityki niż nauczyciel fizyki, historyk bez większego dorobku zawodowego albo rolnik?
Chyba tylko dlatego, że w mentalności niektórych sportowiec to pozbawiona ośrodkowego układu nerwowego masa mięśni.
Jeśli przyjrzeć się nazwiskom, które za te „masy mięśni” robią, są to ludzie, którzy w życiu radzą sobie zdecydowanie lepiej niż zdecydowana większość ich krytyków i niż większość „rasowych polityków”. I to jest ten element, którego od polityka trzeba oczekiwać a nie mieć o niego pretensję.
Oni, ci „celebryci” do polityki wchodzą, bo to polityka ich potrzebuje. Bo są znani i są uosobieniem sukcesu. Także ekonomicznego. Inaczej niż większość naszych elit, pierwsze znaczące pieniądze zarabiających z kasy Sejmu albo z rządowych posad.
Przekonanie, że na temat przywołanej już marchwi profesor politologii będzie miał więcej do powiedzenia niż Otylia Jędrzejczak czy Tomasz Adamek nie ma żadnego oparcia w sensownych argumentach. Same literki „prof.” Przed nazwiskiem takim argumentem nie są.
Co zaś się tyczy poglądów, wybory „celebrytów” mówią o nich więcej niż na przykład „jedynka” Kamińskiego w Lublinie. Tak, jak Adamek nigdy by pewnie nie wystartował z listy SLD czy PO, tak Jędrzejak najpewniej nie wyobraża sobie innego szyldu niż partia Tuska. I to też trzeba szanować. Bardziej niż „uniwersalność” Kamińskiego.
http://martinoff.salon24.pl/577727,celebryci-do-europarlamentu
Inne tematy w dziale Polityka