Polemika będzie lekka bo ostatni występ Korwina całkowicie uzasadnia emocje, które pan Igor włożył w swój tekst. Niestety, zgodzę się też z określeniem, którego użył on do określenia guru polskich, rasowych wolnorynkowców. Napisałem "niestety" bo w jakiś sposób Korwin kiedyś i mnie uwiódł swymi poglądami i umiejętnością argumentowania. Ale to było dawno.
Nie wiem czy aż tak można zgłupieć na starość ale uważam za w pełni uzasadnione nazywanie idiotą kogoś, kto, „witając się z gąską” u wrót politycznego Avalonu, który tyle lat był niedostępny, ładuje publicznie, do kamery takie teksty. To jest głupota przerastająca wszystkie wypowiedzi, które pamiętam jako szczyty idiotyzmu, osiągane przy kolejnych elekcjach. Myślę, że tego rekordu nie pobije nikt. Poza Korwinem rzecz jasna. To oczywisty „Sergiej Bubka – car tyczki” w tej kategorii.
Kiedy powiedział Kowalowi „Gdyby pan się znał na kobietach, to pan by wiedział, że zawsze się troszeczkę gwałci" pomyślałem od razu o okolicznościach, dzięki którym Korwin Mikke miał okazję „poznać się na kobietach”. Mam wielką nadzieję, że te okoliczności miały miejsce wyłącznie w robaczywej wyobraźni starszego pana i w rzeczywistości nie miał nigdy okazji ani on, ani nikt za jego sprawą przekonać się, że „kobiety zawsze troszkę się gwałci”.
„Cóż to zatem za polemika?” zapyta ktoś. Otóż nie zgadzam się z dwoma punktami widzenia Igora Janke. Przede wszystkim z Korwina żaden tam pożyteczny idiota. Bez względu na wszystko pożytku żadnego w jego idiotyzmie nie dostrzegam. Dostrzegam natomiast szkody, jakie swoim, w większości ledwie dojrzałym, potencjalnym wyborcom może wyrządzić ów piewca specyficznej „rycerskości” wobec kobiet i pierwszy tak ekstremalny „maczo” naszej polityki. Przy nim Lepper, dopytujący się ze śmiechem jak można zgwałcić prostytutkę, to ledwie wiejski głupek. Nie ujmując nic ludziom ze wsi (sam ze wsi pochodzę), nie kpiąc z pochodzenia Leppera a tylko używając adekwatnego do sytuacji zwrotu.
Drugi punkt rozbieżności między mną i panem Igorem jest poważniejszy. Nie zgadzam się, że Korwin zatrzymał czy też ośmieszył lustrację. Że zadziałał w jakże pamiętne dni na rzecz esbeków. Zrobili to ci, którzy lustracji się bali niczym ognia piekielnego. Ci, którzy szybciutko „policzyli głosy”. Wśród nich także obecny premier. Ludzie w rodzaju pana Ciemniewskiego z Unii Demokratycznej, któremu nie przeszkadzało robienie z siebie kompletnego i dla niektórych faktycznie bardzo przydatnego idioty gdy równocześnie zarzucał Macierewiczowi, że podał nieprawdę i że dopuścił się zdrady tajemnicy państwowej.
Gdyby nie wniosek Korwina, gdyby nie otwarcie kociołka z szumowiną, którego nikt już nie był potem w stanie zamknąć, kto wie, czy byłaby w Polsce jakakolwiek lustracja? To, że tyle wiemy dziś o prawdziwym zaangażowaniu niektórych w różne sprawy i sprawki, że istnieją warunki, byśmy wiedzieli jeszcze więcej, to skutek tamtego zamieszania. I oczywista zasługa Korwina. Tak to widzę.
Wracając do czasów, gdy kupowałem mający jeszcze wtedy formę gazety „Najwyższy Czas” nie dając jeszcze wyschnąć farbie i gdy chłonąłem teksty Korwina zastanawiam się czy to możliwe bym mylił się tak wtedy albo teraz? A może ani jedno ani drugie? Ludzie się zmieniają. I trzeba jakoś przejść nad tym do porządku. Czasem z bólem ale trzeba.
Inne tematy w dziale Polityka