rosemann rosemann
5169
BLOG

Wielki prawicowy obóz

rosemann rosemann Polityka Obserwuj notkę 166

Wielki prawicowy obóz postuluje pan Igor Janke, odzywający się z okienka Salonu 24. W zasadzie trudno nie zgodzić się z tą ideą. Szczególnie, jeśli, tak jak to robi pan Igor, spróbuje się sumować potencjał, jaki prawica zaprezentowała podczas niedzielnych wyborów.

Igor Janke widzi w tym przedsięwzięciu szczególną rolę Jarosława Kaczyńskiego, który, wedle naszego gospodarza, powinien pokusić się o taka inicjatywę.

Problem oczywiście w tkwi w szczegółach. I nie jest z nich najistotniejszym ten, że dla części prawicy, i to tej, która okazała się najdynamiczniejsza z całej reszty „prawić” różnej maści, Kaczyński i jego partia to oczywiście socjaliści, których co prawda daleko do komunistów z SLD i od Palikota ale od socjalistów z PO różni ich tylko to, że są jakby mniej biegli w krętactwach i złodziejstwie.

No ale TA prawica ledwie się wykluła i nie wiadomo jeszcze czy będzie rozwijać się jak trzeba i czy przeżyje okres dziecięcy.

Igor Janke uwodzi wyobraźnię wizją, w której „te wszystkie małe ugrupowania startują razem z Prawem i Sprawiedliwością. Wtedy zwycięstwo zapewne byłoby duże”.

Otrząsam się z tej kuszącej wizji. Przede wszystkim dlatego, że znaczna większość „tych wszystkich małych ugrupowań” w pewnym sensie już miała okazję „startować razem z Prawem i Sprawiedliwością”.

Ja oczywiście rozumiem nadzieję pana Igora. I tę jego prostą, w mojej ocenie zbyt prostą arytmetykę. Bo w rzeczywistości nie jest to takie proste.

Z jednej strony faktycznie kolejne frondy ogołociły, przetrzebiły w dość znacznym stopniu potencjał kadrowy PiS-u. Kiedy próbuję, tak sam dla siebie, typować polityków, związanych z PiS, których najbardziej poważałem za kompetencje, większość z nich jest dziś poza PiS. To z pozoru argument za tym, by ich brać na powrót i to czym prędzej. W ramach tej postulowanej budowy „wielkiego obozu”.

Tyle, że są oni poza PiS w mniejszym lub większym stopniu z winy własnych decyzji i wyborów. Wyborów, których fundamentem był zawsze sprzeciw wobec pozycji Jarosława Kaczyńskiego. Jeśli dziś potencjał PiS jest słabszy, to z ich winy a nie z winy Kaczyńskiego. Przyjmowanie ich w ramach „wielkiego obozu” to byłoby wpuszczanie uzbrojonego wroga na własne podwórko. Wpuszczanie Kurskiego czy Ziobry, bo o nich w tej chwili przede wszystkim myślę, byłoby głupotą albo wręcz samobójstwem.

Kto spędził w ostatnim czasie, szczególnie w czasie „dramatycznych rozliczeń” po niedzielnych wyborach, nieco czasu przed telewizorem, mógł zobaczyć niektórych ewentualnych „koalicjantów” w roli, która najbardziej przypominała szczękościsk Giertycha, towarzyszący mu przy każdej wzmiance (a nie potrafi on ich darować sobie rzadziej, niż w co trzecim zdaniu) o Kaczyńskim.

Oczywiście, poza tym, o czym napisałem nieco wyżej, byłoby znakomicie, gdyby faktycznie, tak jak życzy sobie Igor Janke, udało się stworzyć jakąś płaszczyznę współpracy. Tyle tylko, czy jest to w ogóle możliwe. W sensie mentalnym i w sensie technicznym.

Czy Jarosław Kaczyński, ten sam, który obraził się na Zybertowicza za rozdmuchany przez media, naprawdę niewinny żarcik, jest w stanie współpracować z tymi, którzy porzucili go albo działali czy choćby mówili przeciw niemu. Polityk powinien być w stanie ale my mówimy o Kaczyńskim. Wyłamującym się schematom.

W tym miejscu warto też zauważyć, że w PiS coraz bardziej widoczni i chyba istotni są ludzie, którzy formatem i charyzma sięgają Kaczyńskiego do pasa. Ci, którzy mają więcej kulą się, by zanadto nie wystawać. I nie denerwować tamtych.

To istotne, bo oni też będą mieli coś do powiedzenia na temat wpuszczenia za wały tych, przy których ich gwiazda nigdy nie rozbłyśnie.

Czy wreszcie tworzenie bytu, w którym znów, jak w „czarnym okresie” polskiej prawicy, obrosłym mnożącymi się niczym króliki kolejnymi „kanapami”, będzie nadmiar „wodzów”, nie spowoduje czegoś przeciwnego od oczekiwań pana Igora? Tego, że wszyscy ci Napoleonowie, którzy do niedzieli byli w przeddzień Austerlitz a dziś są dzień po Waterloo, nie zaczną grać nie na ten panaigorowy „wielki obóz” tylko na siebie. A „obóz” będzie dla nich narzędziem. Czymś w rodzaju trampoliny.

Wszak ten przywoływany przez pana Igora Orban jest jeden i nie ma nikogo innego. I w tym rzecz, że taki „tylko jednych” na prawicy mamy jakby za wielu. I w tym problem a nie w braku „wielkiego obozu”

rosemann
O mnie rosemann

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka