Bronisław Komorowski zaprzysiężony. Od dziś Rzeczpospolita ma nowego prezydenta. Teoretycznie powinna być to główna wiadomość dnia. Jak się okazało dzisiejszego poranka, była jeszcze jeden równie ważny nius, można by rzec ex aequo. W studiu tefałenowskim wielkie odliczanie, a na pasku info, że prezes PiS się nie pojawi. Chwilę potem temat zdominował większość serwisów. Prezydent zaprzysiężony, prezes nieobecny. Zionący miłością Stefan od razu skomentował to w swoim znanym, pełnym ciepła tonie, mówiąc o frustracji J. Kaczyńskiego.
Cóż, szef PiS miał święte prawo zrobić, co zechce w tej sytuacji. Pogratulował rywalowi zwycięstwa podczas wieczoru wyborczego i starczy. Żadnego innego obowiązku nie miał. Rację miał natomiast poseł Błaszczak, mówiąc o tym, jak bardzo były marszałek przyłożył się do „przemysłu pogardy”, kiedy urząd prezydenta sprawował śp. Lech Kaczyński. Nie ma się co dziwić, że Jarosław, któremu przez pięć lat lżono brata na skalę wprost nie spotykaną - nie przyszedł na zaprzysiężenie.
Były marszałek podczas wykonywania obowiązków prezydenta, nie zrobił nic, aby odkłamać wizerunek śp. poprzednika. W dalszym ciągu nawijał po swojemu m.in. o bizantyjskim orszaku, który wg Komorowskiego był ważniejszy od możliwości ewentualnego zamachu. Dawnemu marszałkowi zabrakło nawet odrobiny klasy, aby zdobyć się, choć na jedno słowo. A przykład przyszedł z samego rządu, gdy minister Zdrojewski, na pogrzebie Janusza Kurtyki, przeprosił szefa IPN za kłamliwy obraz w mediach. Komorowski na coś takiego nigdy się nie zdobył i podejrzewam – nie zdobędzie.
Czy można więc się dziwić, że prezes PiS nie przyszedł? Skoro prezydentem został człowiek ograniczony, pełen buty, impertynent, polityczno-ekonomiczny ignorant, który wespół z chamem z Lubelszczyzny, Radziem Sikorskim, Niesiołowskim i Tuszczyną dorzynał watahy?
...W HOŁDZIE PAMIĘCI TYCH, KTÓRZY PIERWSI UJRZELI PRAWDĘ O SMOLEŃSKU...
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka
