Rano, przed budynkiem bursy, nastolatek , opierając się o ścianę, próbuje usiąść na monocyklu (taki rower z jednym kółkiem),
Kiedy za którymś razem udaje mu się usiąść, naciska pedały i..... ląduje na ziemi.
Chłopak jest zawzięty – próbuje raz za razem:
1. Oparcie się o ścianę,
2. Ręce na boki,
3. Naciśnięcie pedałów
4. Gleba
Koledzy się podśmiewają, czasem dają dobre rady, a on swoje: ściana- siodełko - pedały- gleba.
Ktoś pyta, czyj ten dziwny rower? Pada odpowiedź, że „Pani Ani”.
I potwierdzenie, że „ona umie na tym jeździć”, a i jeden z kolegów już też się nauczył.
Przerwa pomiędzy lekcjami się kończy, chłopak zabiera monocykl i znika w budynku szkoły.
A proszę sobie teraz wyobrazić kilkumetrową taśmę, rozpiętą pomiędzy dwoma potężnymi, starymi drzewami (w Różanymstoku prawie wszystkie drzewa są i stare i potężne).
Na taśmę wskakuje zgrabnie młoda, szczupła kobieta i pewnym (tak!) krokiem przechodzi po taśmie tych kilka metrów, balansując w razie potrzeby dłońmi.
Żeby nie potęgować napięcia (wystarczy, że napięta jest taśma) , ważna informacja:
taśma jest zawieszona na wysokości 40-50cm i spadnięcie z niej nie grozi żadnym wypadkiem.
Zadanie dla grupy kilkunastu chłopców jest proste: przejść po taśmie. I tyle.
Chłopaki ochoczo zaczynają wskakiwać na taśmę, próbują po niej przebiec, ustać choć przez chwilę – wszystko bezskutecznie.
Spadają na trawę jak dojrzałe gruszki (mamy przecież jesień!).
Pani Ania tłumaczy cierpliwie, że należy kontrolować napięcie liny – jeśli się ona niechcący rozbuja, starajmy się nawet sami ją wprawić w lekki rezonans i będziemy ją mieli w ten sposób pod kontrolą.
Kilku chłopców zaczyna się popisywać:
a to skok „tygrysem” przez taśmę, a to rozbujanie jej, oczywiście w czasie, gdy kolega próbuje złapać równowagę.
Inni jeszcze, po jednej – dwóch nieudanych próbach, marudzą i pytają, kiedy koniec zajęć.
Pani Ania odpowiada cierpliwie, że za15, 10, 5 minut.
Za to Adrian nie może się od taśmy odczepić: wchodzi, idzie, spada i znowu, i od początku.
Ma do tego dryg: raz i drugi udaje mu się dojść do połowy taśmy.
W końcu – przeszedł całą.
Wow !!! (to po angielsku – po polsku będzie Łał !!!)
Czy jesteśmy na lekcji wuefu?
Nie, Pani Ania jest pedagogiem i .... pedagogiem cyrku.
Bo my staramy się gromadzić w naszym ośrodku nauczycieli i wychowawców, którzy mają zupełnie niebanalne pasje i umiejętności.
Pani Ania uczy naszych wychowanków rozwijania sprawności, refleksu, koordynacji i poczucia równowagi.
Bo św. Jan Bosko, nasz patron, dbał bardzo o to, by rozwój młodych, będących pod jego opieką ludzi był... zrównoważony :-).
Również, gdy chodzi o sprawność i , jak to się dawniej mówiło – tężyznę fizyczną.
Ale i skupienie, cierpliwość, wytrwałość, motywacja, podnoszenie się po upadkach – to wszystko są umiejętności przydatne w życiu każdego człowieka.
Również i takiego, (nomen omen) rozchwianego, przysłanego do ośrodka na mocy wyroku sądu.
A, i jeszcze jedno: św. Jan Bosko, jako chłopiec, potrafił świetnie chodzić po linie :-)
Więcej zdjęć z tych nietypowych zajęć można znaleźć tutaj:
Inne tematy w dziale Rozmaitości