Marcin trafił do Ośrodka powodu braku postępów w nauce i będących ich konsekwencją kłopotów z uzyskaniem promocji do następnej klasy.
W Ośrodku chłopiec nie sprawia trudności - jest raczej zamknięty w sobie, problem sprawia mu nawiązanie kontaktu z opiekunami i w pewnej mierze - z kolegami.
Z takimi przypadkami spotykamy się w naszej, ośrodkowej praktyce pedagogicznej dość często.
Ale niezbyt często (a szkoda), wychowankowie wykazują się jakimiś zupełnie nieprzeciętnymi talentami.
Zapał, nawet entuzjazm, udaje się w wielu z nich wzbudzić – czasem na dłużej, czasem – jak to u nastolatków, na krócej, ale odkrywanie ukrytych zdolności (a każdy jakieś zdolności ma), to proces żmudny, trwający dłużej, niż wszyscy byśmy sobie tego życzyli.
W przypadku (znów to słowo, które choć brzmi z pozoru oschle, ma jednak w sobie intrygujący pierwiastek nieprzewidywalności i niepowtarzalności) Marcina, po pewnym czasie okazało się, że chłopiec jest samorodnym talentem mechanicznym.
Ma opinię osoby, która potrafi rozłożyć samochód na części (i złożyć go z powrotem).
Talent ten objawił się, jak to często bywa przypadkowo (i co – mam rację, że to wcale nie jest złe słowo ?) podczas odwiedzin u siostry Ani – salezjanki pracującej w naszym Ośrodku.
Marcin zobaczył tam rower, a raczej to, co z niego pozostało: ta pozostałość po rowerze nawet siodełka nie miała.
Nieproszony, sam zajął się jego, jak byśmy to określili w napuszonym języku wszelkich konserwatorów rewitalizacją, bo słowo naprawa, daleko niewystarczająco opisuje zakres Marcinowego zaangażowania.
Młodym ludziom imponuje, choć czasem starają się tego nie okazywać, gdy ktoś ma jakąś umiejętność, czy to praktyczną ( w sensie – przydatną w życiu), czy też najzupełniej szaloną (tu pomińmy konkretne przykłady).
Tak też stało się z Marcinem – jego złote ręce zostały i zauważone i docenione.
Rodzice Marcina , w rozmowach z opiekunami, przyznają, że chłopiec podczas pobytów w domu, jest bardziej komunikatywny, opowiada o Ośrodku, o kolegach.
W nagrodę za zachowanie Marcin wyjechał z grupą kolegów na obóz narciarski .
Do Francji. W Alpy.
Dokładnie tak: w Alpy.
Bardzo mu się podobało. Bo wyciągi narciarskie są ciekawymi konstrukcjami.
Kiedy dorośnie, będzie pewnie mechanikiem i to nie byle jakim.
------------------------------------
Uroczystości pogrzebowe Marcina odbyły się 19 sierpnia w Hajnówce, w cerkwi, (chłopiec był prawosławny).
Marcin zginął w czołowym zderzeniu jego motorynki z Lanosem.
Z naszego Ośrodka, na pogrzebie była grupa kolegów wychowanków, troje wychowawców i ksiądz Piotr, który miał okazję pożegnać Marcina następującymi słowami:
księga życia Marcina miała zaledwie 16 rozdziałów. Na jej kartach było jednak wiele pięknych strof, zapisanych nieśmiertelnym atramentem - dobrocią.
R.I.P
Inne tematy w dziale Rozmaitości